Czyli "Demoniczna" historia o tym, gdzie Operator ma klienta, kiedy klient nie przeanalizuje cyrografu...
Ku przestrodze.
Lipiec 2013
Potrzebny był mi komputer i mobilny internet. Po zebraniu danych, analizie i porównaniu ofert
zdecydowałem się skorzystać z promocji mojego dotychczasowego Operatora,
chociaż, odkąd przestał być, na potrzeby tej historii nazwijmy go Epoką, a stał się, niech będzie umownie D-phonem, miałem wrażenie, że pewna
epoka dobiegła końca…
Przyszedłem do salonu:
za biurkiem siedziała Niebieskooka i orlim wzrokiem wpatrywała się w monitor,
ale zostałem zauważony. Świetny początek! Zapytałem o ofertę ze strony WWW Operatora: laptop, internet, antywirus i
MS Office. Oczywiście, była dostępna.
- Czy trzymiesięczny darmowy abonament za internet dla stałych klientów też
mi się należy, jeśli do tej pory korzystałem tylko z telefonu w waszej sieci?
Niebieskooka potwierdziła pomrukiem i miną pt. „Wiem, co mówię!”, nie
spuszczając wzroku z monitora. Świetnie, zdecydowałem się. Umówiłem się na
kolejną wizytę po odbiór akcesoriów i podpisanie umowy.
Kilka dni później
czekały na mnie komputer, modem i umowa. W umowie znalazły się kody promocji i
wysokości opłat, bez szczegółów oferty. Okazało się, że trzy miesiące darmowego
abonamentu nie dla mnie – Niebieskooka zdziwiła się, że nie wiedziałem… Cóż,
oferta nadal mi się opłacała, więc przełknąłem to z kwaśną miną, żałując, że
nie skorzystałem z Biura Obsługi nagrywającego rozmowy. Zapytałem o antywirusa
i MS Office. Dowiedziałem się, że powinny być zainstalowane w komputerze. Dopełniłem
formalności i wyszedłem. W domu okazało się, że nie mam ani antywirusa, ani Office’a…
Następnego dnia musiałem
wyjechać na ponad dwa tygodnie.