wtorek, 31 grudnia 2013

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!


Niech w nowym roku - 2014 - wzejdzie wszystko dobre, co zasiane wcześniej!
Niech znajdzie się w nim miejsce dla wszystkich planów, 
dla których za ciasny był stary rok!
Stare porażki niech okażą się nowymi sukcesami,
 a światła i radości witających Nowy Rok fajerwerków 
niech wystarczy na wszystkich  dwanaście miesięcy!


Dwie Słowie

piątek, 27 grudnia 2013

32. SZOPKA

Kochana Babciu!
               
                Święta się skończyły, ale tak nam się w tym roku kalendarz ustawił, że świętujemy dalej! Weekendy, Sylwestra, Nowy Rok i Trzech Króli – tak się rozłożyły, że, jak mówi tata, jeśli ktoś był przez cały rok grzeczny, to teraz może mieć przeszło dwa tygodnie wolnego! Szkoda tylko, że nie ma śniegu, bo ja go nigdy na Boże Narodzenie nie widziałam. Jedyne święta ze śniegiem, jakie znam, to Wielkanoc.


                Ale i tak wolę Boże Narodzenie, bo jest bardziej dziecięce. W tym roku poszliśmy na pasterkę! Ale tam była szopka! Najbardziej podobały mi się bydlęta, które klękały przed Dzieciątkiem. Stajenka i figury Marii z Józefem też były ładne, a Trzej Królowie mieli nawet wielbłądy! Ale najciekawsi byli pastuszkowie. Nie tylko figury ze stajenki, ale i ci, którzy tak jak ja przyszli do kościoła, bo przecież można nas tak nazwać, skoro przyszliśmy na pasterkę, prawda, Babciu?
                Kościół był pełny ludzi, wszyscy odświętnie ubrani i wyperfumowani, żeby sobie Jezusek nie pomyślał, że brudasy jakieś przyszły Go przywitać. Eleganccy panowie pod krawatami, a niektóre panie w futrach – kilka razy nawet powstało zamieszanie, bo trzeba było te panie wynosić na świeże powietrze, kiedy zemdlały od gorąca. Zastanawiałam się, dlaczego tak się ciepło ubrały, skoro nie było zimno, ale mama mówi, że dla tych pań musiało być bardzo ważne, żeby się w tych właśnie strojach pokazać na pasterce. Pewnie dlatego, że prawdziwi pasterze też chodzili w skórach. Mam nadzieję, że Dzieciątko to doceni, bo te panie strasznie musiały cierpieć.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

31. WESOŁYCH ŚWIĄT!

Kochana Babciu!
               
                Z okazji Bożego Narodzenia chciałam Ci życzyć Wesołych Świąt, tak, jak wszyscy sobie nawzajem życzą, ale pomyślałam sobie, że Tobie powinnam napisać coś od siebie. Najpierw wyobraziłam sobie, że najlepiej by było, życzyć Ci spełnienia  marzeń, ale mama mówi, że jest taka chińska klątwa: „oby spełniły się wszystkie Twoje życzenia”. No i tata stwierdził, że pewnie nie wyszedłby na tym najlepiej.
                Dlatego zaczęłam się trochę zastanawiać, na czym ma polegać wesołość Świąt. Na pewno w telewizji będą znów te same komedie, co każdego roku, może kogoś to ucieszy. W talent show może uda się żiri  w zabawny sposób kogoś skrytykować. Albo kiedy spotkają się całe rodziny i zaczną wspominać najzabawniejsze familijne historie, też będzie wesoło. I tak mi wyszło, że każdego ucieszy coś innego.
                I wtedy przypomniałam sobie, że przecież to jest Boże Narodzenie! Czas, kiedy świętujemy przyjście długo oczekiwanego Dzieciątka, które ma naprawić nasz świat! I z tego, co widzę każdego roku, to na ten jeden dzień to się nawet trochę udaje! Może to dlatego, że każdy chciałby Mu się pokazać z jak najlepszej strony? Nie wiem, ale kiedy widzę, jak uśmiechają się do siebie nawet sąsiadki, które codziennie się kłócą, to znów zaczynam wierzyć, że w Wigilię zwierzęta naprawdę mogą przemówić ludzkim głosem. W ten jeden dzień w roku każdy chce mieć swój wkład w to naprawianie świata i zaczyna od siebie.
                Skoro tak, to chyba najlepsze czego mogłabym życzyć, nie tylko Tobie, Babciu, ale wszystkim, którzy chcieliby poczuć się adresatami tego listu, to żeby jak najwięcej z tej wigilijnej atmosfery zostało na cały rok. Żeby każdy spojrzał na świat w taki sposób, w jaki chciałby go pokazać Dzieciątku, żeby chciało na nim zostać.

Wesołych Świąt!

 J. z rodziną


piątek, 20 grudnia 2013

30. GORĄCZKA GRUDNIOWEJ NOCY

Szanowny Kliencie!

               
                Kiedy już przeanalizujesz gazetki wszystkich sklepów w okolicy, żeby wybrać towary, za pomocą których uszczęśliwisz w te Święta siebie i swoją rodzinę, kiedy sporządzisz listy zakupowe i zaplanujesz trasę przejazdu przez wszystkie punkty handlowe, uwzględniając (albo nie) przedświąteczne korki, kiedy uzbroisz się w portfel wypchany bonami, którymi obdarował Cię pracodawca, żebyś chociaż przez chwilę mówił o nim bez niechęci  – przed wyjściem z domu wypij herbatkę z melisą, podobno działa uspokajająco.

                Skoro na ulicach i parkingach pełno jest samochodów, to znaczy, że nie jesteś jedynym, który obchodzi w tym kraju Boże Narodzenie. Co gorsza, istnieje duże prawdopodobieństwo, że większość rodaków będzie spędzała Święta w podobny sposób jak Ty. Nie wiń ich o to.
                Kiedy już znajdziesz miejsce parkingowe i uda Ci się przeżyć drogę przez parking, między samochodami, których kierowcy powinni trafić do Ciebie na naukę i zmrużysz oczy oślepiony blaskiem świetlnych choinek, gwiazdek, dzwonków i aniołków, nie zapomnij się zachwycić – to dla Ciebie są tutaj!

wtorek, 17 grudnia 2013

29. LIST DO P.


Szanowny Panie P.


Jest dla mnie bardzo ważne napisanie tego listu w odpowiedzi na Pańskie niefortunne uwagi  na temat pewnego dziecka z łoża o rzekomo kwestionowanej reputacji.
Rozumiem, że emocje wywołane decyzją sędziów Sądu Najwyższego, którzy uznali, że twierdzenie o istnieniu narodu śląskiego godzi w polską rację stanu, może wywoływać gęsią skórkę i kojarzyć się z niechlubnymi epizodami z dziejów mniej lub bardziej Miłościwie Nam Panującej Rzeczypospolitej, ale odwoływanie się do słów patrona niezdrowych koktajli jest pogłosem tej samej autorytarnej czkawki, co rzeczony wyrok. Chyba nie o takie wkur..nie chodziło Panu Kutzowi. Jako Ślązak od pokoleń, czuję się obywatelem tego kraju, którego język wyewoluował m.in. z naszej gwary i określanie go mianem „bękarta” bije również w moją godność, więc nie mogę pozostać wobec takiej obelgi obojętny. Człowiek z Pańskim wykształceniem, zdobytym, jak mniemam, za własne, a nie „bękarcie” pieniądze, z pewnością wie, że, jako Ślązacy, jesteśmy ostatnimi spadkobiercami dziedzictwa kulturowego, które jeszcze 100 lat temu sięgało Nysy Łużyckiej i było dziełem wieków pracy kilku wielkich narodów spotykających się w tej części Europy. W języku jednego z nich myślę i się wypowiadam, więc do niego mi najbliżej, ale osobiście nie widzę powodu, żeby którykolwiek z tych narodów gloryfikować ani któremukolwiek ubliżać, skoro każdemu coś zawdzięczamy i każdemu mamy coś do zarzucenia. Wiele moglibyśmy mieć dzisiaj do zaoferowania światu, gdybyśmy umieli oprzeć na tym dziedzictwie naszą tożsamość, a nie budowali nowej, w opozycji do kogokolwiek. Czy do tego potrzeba nam błogosławieństwa urzędników?

wtorek, 10 grudnia 2013

28. WIELKIE UMOWNE D

Czyli "Demoniczna" historia o tym, gdzie Operator ma klienta, kiedy klient nie przeanalizuje cyrografu...
Ku przestrodze.

                Prolog

                Lipiec 2013

                Potrzebny był mi komputer i mobilny internet. Po zebraniu danych, analizie i porównaniu ofert zdecydowałem się skorzystać z promocji mojego dotychczasowego Operatora, chociaż, odkąd przestał być, na potrzeby tej historii nazwijmy go Epoką, a stał się, niech będzie umownie D-phonem, miałem wrażenie, że pewna epoka dobiegła końca…
                Przyszedłem do salonu: za biurkiem siedziała Niebieskooka i orlim wzrokiem wpatrywała się w monitor, ale zostałem zauważony. Świetny początek! Zapytałem o ofertę ze strony WWW Operatora: laptop, internet, antywirus i MS Office. Oczywiście, była dostępna.
- Czy trzymiesięczny darmowy abonament za internet dla stałych klientów też mi się należy, jeśli do tej pory korzystałem tylko z telefonu w waszej sieci?
Niebieskooka potwierdziła pomrukiem i miną pt. „Wiem, co mówię!”, nie spuszczając wzroku z monitora. Świetnie, zdecydowałem się. Umówiłem się na kolejną wizytę po odbiór akcesoriów i podpisanie umowy.
                Kilka dni później czekały na mnie komputer, modem i umowa. W umowie znalazły się kody promocji i wysokości opłat, bez szczegółów oferty. Okazało się, że trzy miesiące darmowego abonamentu nie dla mnie – Niebieskooka zdziwiła się, że nie wiedziałem… Cóż, oferta nadal mi się opłacała, więc przełknąłem to z kwaśną miną, żałując, że nie skorzystałem z Biura Obsługi nagrywającego rozmowy. Zapytałem o antywirusa i MS Office. Dowiedziałem się, że powinny być zainstalowane w komputerze. Dopełniłem formalności i wyszedłem. W domu okazało się, że nie mam ani antywirusa, ani Office’a…
                Następnego dnia musiałem wyjechać na ponad dwa tygodnie.

piątek, 6 grudnia 2013

27. MIKOŁAJ DO REKLAMACJI

Szanowny Panie Mikołaju Święty!

               

                Ja wiem, że jestem już za duża, żeby w Pana wierzyć, ale skoro po wpisaniu w wyszukiwarkę pojawia się tyle Pańskich adresów, to znaczy, że gdzieś naprawdę musi Pan być! Piszę do Pana Mikołaja, bo myślę, że powinien Święty wiedzieć, że tu się próbuje Pana na prawo i lewo podrabiać! Proszę Szanownego Świętego, żeby zaprzągł czym prędzej te swoje renifery, wsiadł w sanie i przyleciał tu jak najszybciej zrobić porządek!
                Od początku grudnia do samych Świąt snują się po mieście takie mikołaje-podróby, jak Barbie z chińskiego centrum handlowego: z watą zamiast brody, z czarnymi włosami, bez wielkiego brzucha, w chińskich adidasach i szmacianym stroju, z którego sypią się czerwone paprochy, na t-shircie z wilkiem wyjącym do księżyca! Kiedyś byliśmy z rodzicami w galerii handlowej i był tam taki mikołaj, że jak dzieci schodziły mu z kolan, to kręciło im się w głowie od jego oddechu. Tata powiedział, że to pewnie po barbórce. Wtedy się dziwiłam, co Mikołajowi do barbórki, ale teraz wiem, że to był ten podrabiany Święty.