Pakuj
się i przyjeżdżaj – robimy halloween! Ubranie weź czarne, jakąś wdowią woalkę
(niech dziadek nie bierze tego do siebie), czarną kredkę i siną szminkę. Sadzy
u nas pod dostatkiem, to się wysmarujemy i pójdziemy w pROWincję! Wiem, że święto trochę głupie i nie nasze, tylko przyszywane jak głowa Frankensteina, a nam bliżej do dziadów. Ale to nic, przeniesiemy
je na grunt lokalny i dostosujemy do wymagań środowiskowych. Dziadowskich.
Bo
środowisko nam sprzyja! Gdyby zgodnie z halloweenową tradycją zrobić psikusa i
zmienić dwie literki, a jedną wyrzucić, to powstanie nam „hell oven” –
piekielny piec. A koniec października to u nas prawdziwe święto kopcącego pieca i zbiorowego wędzenia się żywcem.