Słyszałaś kiedyś, że pieniądze
nie śmierdzą? Nie wierz w to. Śmierdzą, a jakże. Nie tylko dosłownie - zapach
wysmarowanego ludzkim potem żelastwa nie należy przecież do najprzyjemniejszych
- ale także w przenośni. Okazuje się, że są, zdaniem niektórych, prace, którymi
rąk brudzić sobie nie warto. I nie chodzi wcale o jakieś historie mrożące krew
w żyłach.
Mieszkanie we własnym domu wiąże
się z tym, że problemy techniczne trzeba rozwiązywać we własnym zakresie. W
przeciwieństwie do spółdzielni mieszkaniowej, w której płaci się czynsz i za
usuwanie większości awarii odpowiada spółdzielnia. W (do niedawna) naszej
Najwspanialszej Spółdzielni, kiedy na przykład pękła rura, wystarczyło
zadzwonić na telefon alarmowy i po jakimś bliżej nieokreślonym czasie pojawiał
się ktoś, żeby zakręcić zawór. Potem, po jeszcze bardziej nieokreślonym czasie,
pojawiała się ekipa, która z reguły usuwała awarię. W oczekiwaniu na usunięcie
awarii można by nieraz umrzeć od odwodnienia albo pod ciężarem warstwy brudu,
ale nie trzeba było szukać kogoś, kto by problem rozwiązał, należało tylko
nękać bez ustanku panią A. albo wziąć głęboki oddech i wyjechać w tym czasie na
urlop. A we własnym domu należy poradzić sobie samemu albo znaleźć fachowca…