Kochana Babciu!
Postanowiłam napisać do Ciebie, ponieważ
nie odezwałaś się do nas od Wielkanocy, kiedy musiałaś zostać u nas dłużej niż
planowałaś, bo tyle spadło śniegu, że przez trzy dni nie dało się wydostać z
naszego osiedla. Pamiętam, jak bardzo byłaś wtedy zdenerwowana i jak oprócz
pewnego brzydkiego słowa, którego rodzice zabronili mi powtarzać, użyłaś
jeszcze takiego trudnego: „prowincja”. Pomyślałam wtedy, że chyba nie lubisz naszego
miasta.
Dopytywałam rodziców, co to takiego,
ta „prowincja”. Mama powiedziała mi, że to takie miejsce, z którego wszędzie
jest daleko, moda dociera, kiedy gdzie indziej jest już niemodna, a ludzie
zachowują się, jakby żyli nie teraz, ale sto lat temu, że jak zwykle masz rację
i że jak tylko mama albo tata dostaną propozycję lepszej pracy w jakimś dużym
mieście, to ani przez chwilę nie będą się zastanawiać, tylko od razu się spakujemy
i wyprowadzimy stąd najszybciej, jak się da.
Ja nie wiedziałam do tej pory, że
mieszkam na „prowincji” i jeszcze nie zastanawiałam się nad tym, czy to dobrze,
czy źle. Lubię moje koleżanki i niektórych kolegów, podoba mi się w mojej
szkole. Za to rodzice co roku chodzą nerwowi na początku kwietnia: kiedyś
martwili się, bo nie byli pewni, czy na następny rok będzie dla mnie miejsce w
przedszkolu, a teraz nie wiedzą, czy będzie dla K. Dlaczego miałoby nie być? W
naszej sali było dużo miejsca. Uwielbiam chodzić z rodzicami do kina, bo my tu,
Babciu, mamy naprawdę fajne kina z bajkami i basenów mamy
dużo, chociaż małych i tylko takich na zimę. Place zabaw mamy trochę gorsze niż
w niektórych mniejszych miasteczkach, ale i do nich mamy samochodem piętnaście
minut drogi! To niedużo. A jak wsiądziemy z tatą na rowery, to mamy tyle
różnych ścieżek: w lesie, nad stawami, między łąkami albo polami i tyle fajnych
zwierząt można spotkać! Kiedyś nawet spotkaliśmy dziki! Tylko czasami za bardzo
pod górkę i niekiedy tata używa brzydkich wyrazów, jak nie może znaleźć znaczka
z rowerkiem na ścieżce, na której jesteśmy pierwszy raz. Aha! Tatuś mówi też,
że taka dziura, w której dziadek Stefan zepsuł sobie w zeszłym roku koło na
naszym osiedlu, to mogła się Wam wszędzie trafić, bo takie można znaleźć w
całej Polsce. Naprawdę, Babciu, nie jest u nas tak źle i chyba nie chciałabym
się stąd wyprowadzać. No, może czasami, jesienią i zimą, kiedy nad miastem
przeleci smok i zostawi po sobie taki dym, od którego mam później kaszel, boli
mnie gardło i muszę leżeć w łóżku, ale mamusia mówi, że on przelatuje też nad
innymi dużymi miastami, więc musielibyśmy chyba wyprowadzić się zupełnie na
wieś, żeby przed nim uciec, a to przecież też byłaby wtedy „prowincja”, prawda?
Proszę Cię więc, Babciu, żebyś się na
nas nie obrażała, tylko przyjechała do nas znowu, nawet pociągiem, jeśli nie
chcesz już samochodem, a mama albo tata odbiorą Cię z tego miasta, do którego
Twój pociąg dojeżdża, tak, jak już kiedyś robiliśmy. Jest już ciepło i
słonecznie, będziesz mogła zabrać mnie na lody, a ja opowiem Ci, co u nas
nowego.
Całuję Cię mocno!
Twoja J.
05.05.2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz