Kochana Babciu!
Może
nie pamiętasz, ale dawno temu pisałam Ci, że w moim mieście urzędnicy raz w
roku pozwalają mieszkańcom zdecydować, na co wydać określoną ilość pieniędzy z
miejskiego budżetu. To się nazywa „budżet obywatelski”.
Obywatele
z naszego miasta masowo pragną dbać o tężyznę fizyczną i jeszcze niedawno na
potęgę budowali siłownie pod chmurką (choć przez pół roku powinny się nazywać
„pod smogiem”). Mamy ich teraz więcej, niż głosujących za poprzednich władz. Niektóre,
tak jak ta na naszym osiedlu, okazały się strzałem w dziesiątkę – trudno
znaleźć taką porę, żeby nie było tam co najmniej kilku osób. A odkąd
uzupełniono ją o plac zabaw, tory dla wrotkarzy i boisko do siatkówki, wygląda jak
z amerykańskiego filmu dla nastolatków. Nawet drzew nie wycięto, naprawdę! A to
w naszym mieście prawdziwy ewenement.
Niestety, większość siłowni i
podobnych instalacji świeci pustkami, a ich pomysłodawcy co rusz latają do
władz miasta: a to żeby trawę wykosić, a to żeby pomalować, bo rdzewieje – do
kolejnych wyborów mogą przecież ludzie zapomnieć, komu należy się odwdzięczyć
głosem za troskę o tężyznę mieszkańców! A pan Prezydent tylko podpisuje kolejne
kwoty na utrzymanie pomników obywatelskiej pomysłowości i zgrzyta zębami.
Przez ostatnie trzy lata wiele
się zmieniło. Są nowe władze, łatwiej zgłosić projekt do budżetu i głosowanie
odbywa się nawet w Internecie, a nie tylko na karteczkach podsuwanych
niedowidzącym emerytom przez koło gospodyń z rady dzielnicy w tajnej kwaterze.
Teraz głosuje 10 razy więcej osób niż kiedyś, a pomysłodawcy prześcigają się,
żeby zdobyć poparcie dla swoich projektów. Jedno pozostało jednak niezmienne – tężyzna
obywateli stoi na pierwszym miejscu. Dlatego teraz (choć wciąż powstają kolejne
siłownie) hitem są… tężnie.
W
zeszłym roku władze sąsiedniego miasteczka zapragnęły poczuć się jak w
Ciechocinku i postawiły sobie pierwszą w okolicy tężnię. Kiedy ją budowano,
ludzie pukali się wymownie w czoła, sugerując urzędnikom urlop zdrowotny w
najsłynniejszym szpitalu w naszym mieście - nie dla poratowania dróg
oddechowych, tylko partii ciała znajdującej się z reguły wyżej. Inni wpadali w
nerwicę, widząc słony rachunek za tę solankową fanaberię i życzyli urzędnikom
solidnej chłosty gałązkami tarniny (mokrymi! żeby bardziej bolało), po których
zwykle spływa w tężniach woda.
Ale odkąd powstała, walą pod nią
takie tłumy, żeby korzystać z jej dobroczynnego klimatu, że trudno się dopchnąć!
Tężnia zdobyła taką sławę, że nawet trafiła na serwery wikipedii, a jej
cudotwórcze działanie przejawia się m.in. poprzez niewiarygodne odmładzanie
kuracjuszy. Polega to na tym, że większość przyjezdnych, którzy zakosztują jej
wspaniałej atmosfery, zaczyna marzyć, żeby mieć taką samą tężnię pod domem –
zupełnie jak małe dziecko, które chce taką samą zabawkę, jaką zobaczyło u
koleżanki. Nie wiem, czy dochodzi do tupania nogami, ale obywatele odmłodzeni w
ten sposób nie poprzestają, dopóki nie postawią na swoim.
No i teraz tężnie powstają w co
drugim mieście w województwie – wliczając w to nasze…
Kiedyś mieszkańcy mojego miasta
dbali latem o tężyznę na kilku otwartych basenach. Ale poprzednie władze miasta
część basenów zrujnowały, żeby zrobić jeden, za to powodujący u wyborców tzw.
„opad szczeny”. Przynajmniej u tych, którzy lubią takie doznania, jak jazda zatłoczonym
autobusem miejskim w trzydziestostopniowym upale – korzystanie z tego basenu w
lipcowy weekend może wywołać podobne. No, może przewiew bywa lepszy.
Okazuje się, że nostalgia wsparta
działaniem mikroklimatu tężni sąsiadów ma potężną moc, bo zgłoszono dwa
projekty na dwóch dawnych basenach i choć wygrał tylko jeden, to w sumie na
tężnie oddano jedną trzecią wszystkich głosów. W przyszłym roku powinna ruszyć
budowa.
Biorąc pod uwagę, że moje miasto
nie odstaje jakoś bardzo od sąsiednich pod względem częstotliwości występowania
smogu, to może ma to jakiś sens – w końcu tężnie mają zapobiegać i leczyć
choroby dróg oddechowych. Oczywiście, dzięki tężni ruiny po dawnym basenie przestaną
straszyć i powstanie kolejne malownicze miejsce do spędzania wolnego czasu w
naszym mieście. Mam nadzieję, że za kilkadziesiąt lat nie powróci do aktualnego
stanu.
Z drugiej jednak strony – były
do wyboru projekty, które zakładały walkę ze smogiem. Nawet jeżeli ich
wdrożenie w życie byłoby tylko kroplą w morzu (słonym – a jakże!) potrzeb,
byłby to jakiś krok do przodu. A tak – czy solankowy aerozol pomoże ratować zdrowie,
jeżeli jednocześnie między zębami zgrzytał będzie PM10?…
Jeżeli prawdą jest, że tężnia
działa jak filtr powietrza, a w Ciechocinku podczas renowacji znaleziono
zanieczyszczenia radioaktywnymi cząsteczkami z awarii reaktora w Czarnobylu, to
nasza będzie wyglądała po 10 latach gorzej niż wnętrze komina huty „Katowice”…
Całuję Cię mocno!
Twoja J.
Podobne:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz