Kochana Babciu!
Widziałaś
bajkę „Zwierzogród”? Tę, w której ucywilizowane zwierzęta nagle zaczynają
dziczeć z jakiegoś tajemniczego powodu? Dawno się tak nie bałam! A to tylko bajka,
tymczasem okazuje się, że w rzeczywistości też coś dziwnego dzieje się ze
zwierzętami – robią się agresywne jak ludzie!
Na
pewno słyszałaś o słynnym już grzybiarzu z naszego miasta, którego dziki zaatakowały w lesie, aż musiał uciekać na drzewo? Wezwał na pomoc patrol
policji, funkcjonariusze przybyli z odsieczą, a dziki ani myślą ustąpić! Rozsierdzone
przegoniły odsiecz do radiowozu i z powrotem pod drzewo, czyhać na intruza.
Pewnie stwierdziły, że nie chcą u siebie imigranta nielegalnie przekraczającego
zieloną granicę i postanowiły zrobić z nim porządek ku chwale dziczyzny. Bo chyba
raczej nie chodziło im o to, że np. odezwał się po niemiecku – w końcu mieszkam na
Śląsku. No, chyba, że dziki były przyjezdne…
Na
szczęście wszystko się dobrze skończyło, bo policjanci przez radio wezwali
wsparcie i po przybyciu kolejnej odsieczy wspólnie odnieśli wiktorię i uwolnili
sromotnie przegonionego grzybiarza. Pewnie teraz nie przełknie nawet pieczarki.
Niedawno
w naszych stronach do szpitala zgłosiła się pani z córeczką – obie zakrwawione
i pocięte, jakby napadł je lampart perski vel pantera kaukaska, a twierdziły, że to ich kot! Sanitariusze zadzwonili
na policję, funkcjonariusze pojechali do mieszkania, a tam zastali konkubenta. Z prasy wiadomo, że konkubentowie bywają agresywni, więc
pewnie policjanci bykiem popatrzeli na niego i nuże! nakłaniać go do przyznania
się do winy. A on - w zaparte, że to kot! Funkcjonariusze nie w ciemię bici,
nie uwierzyli od razu, tylko zażądali przedstawienia sobie bestii. Ku ich
zaskoczeniu okazało się, że kot, w rzeczy samej, był! W dodatku tak agresywny,
że konieczne okazało się wezwanie Łowcy Agresywnych Kotów, który rozstawił
swoje artefakty, wymruczał tajemnicze zaklęcia i przechytrzył bestię – łapiąc ją
w pułapkę. Weterynarz agresję wytłumaczył tym, że była to kotka, która broniła
swoich małych. I tak mi się skojarzyło, że skoro pierwsze podejrzenie padło na konkubenta, to może agresja innych konkubentów też wiąże się jakoś z ich
małymi?...
Bez
agresji (choć niebezpiecznie dla kierowców) obyło się w przypadku trójki
parzystokopytnych, które pewnego dnia postanowiły wyjść na ulicę naszego
miasta. O ile przy wątpliwościach, czy to już miasto, czy jeszcze wieś, ich
obecność w odległości kilkuset metrów od rynku nie zdaje się świadczyć na korzyść
tego pierwszego, to trzeba przyznać - zwierzęta dowiodły, że miastowe, obycie
mają i zasady ruchu drogowego znają. Ku zdziwieniu kierowców przeszły przez
jedno z rond: klacz ze źrebięciem oraz koza - cały czas kulturalnie prawym
pasem. Wędrowały w kierunku centrum handlowego, więc może chciały skorzystać z
promocji? Albo słyszały o dobrych zmianach w jakiejś stadninie, w której teraz kozy
nie odróżnia się od araba i wyruszyły w jej kierunku z nadzieją, że znajdą tam
kogoś znajomego, kto załatwi miejsce przy żłobie?
Dziwne
zachowania zwierząt obserwowane są nie tylko u nas. W dalekim Poznaniu już od
dawna grupa zaangażowanych radnych regularnie obserwuje w tamtejszym zoo
zwierzęta i z godną podziwu gorliwością donosi światu o wszystkich odchyleniach.
Nie wiem, czy oni mają tam jakieś dyżury, ale zaczęło się od informacji o
nieobyczajnych osłach, które podobno coś kopiowały na oczach dzieci, o ile
dobrze zrozumiałam…
Potem zaobserwowano, że pewien słoń
nie dość, że całymi dniami włóczył się z kolegami, to jeszcze bił słonicę trąbą!
Nie wiem, czy mogło to znaczyć, że miał w sobie coś z konkubenta, ale trzeba przyznać, że słoniowi nie przystoi.
I
powiem Ci, Babciu, że skoro w tym zoo wyprawiają się takie rzeczy, to ja się
nie dziwię, że nie chcą tam panter kaukaskich vel lampartów perskich, które najwyraźniej mają problem z określeniem
własnej tożsamości. A jak wiadomo (z prasy, oczywiście) w naszym kraju ani
perski, ani kaukaski dobrze kojarzyć się nie może. Nie jest to jednak
największy problem z tymi drapieżnikami – najgorsze jest to, że lubi się z nimi
fotografować władca Rosji. I gdyby sprowadzono pantery vel lamparty do poznańskiego zoo, byłoby to promowanie
władcy Rosji, a przecież my mamy swojego. Na potrzeby ocieplania jego wizerunku
można wykorzystać jakieś mniej drapieżne stworzenia – ot, chociażby jakieś
ptactwo wodne, prawda?
Jak
to się, Babciu, dzieje, że tak tym zwierzakom odbija, prawie jak ludziom?
Całuję Cię mocno!
Twoja J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz