Kochana Babciu!
Słyszałam kiedyś, że w
niektórych miastach istnieją dzielnice rządzące się zupełnie innymi prawami niż
reszta kraju. Obcy, wchodząc na taki teren, muszą się liczyć z możliwością
oberwania po głowie za samo bycie obcym, a przebywanie tam zobowiązuje do przestrzegania
określonych zasad – nieprzestrzeganie grozi, oczywiście, oberwaniem po głowie. I nie tylko. Takie miejsca podobno są też w naszym kraju, ale chyba nikt ich
nawet nie policzył, bo o wiele bardziej interesujące jest dla nas to, że
istnieją w innych krajach.
Nasze osiedle nie należy do
takich dzielnic, w których obcym dla zasady należy dać do zrozumienia, że nie
są tu mile widziani. Ale za to, jako teren naszej Spółdzielni, rządzi się
prawami, z jakich większość kraju podobno zrezygnowała jakieś ćwierć wieku
temu. I też istnieją tu różne strefy, w których czas spędzają rożne grupy
mieszkańców według wieku i upodobań.
Jak Ci niedawno pisałam,
odbudowano część placów zabaw: to oczywiście strefa maluchów i mam z dziećmi.
Teraz, kiedy już nawet huśtawki zamontowano, tętnią znów życiem w godzinach
przed- i popołudniowych. Maluchy zdobywają tu różne praktyczne umiejętności:
np. negocjowania warunków wypożyczenia foremek do piasku. Nauka ta do łatwych
nie należy, bo argument siłowy bywa najpopularniejszy, co kończy się krzykiem,
interwencją strony trzeciej, czyli matki, i zerwaniem negocjacji - niekorzystnym
dla co najmniej jednej ze stron. Jak wiadomo – początki bywają trudne.
Niestety, nie wszystkim dane jest wyjść kiedykolwiek poza ten etap, ale to
temat na osobny list. Można też, oczywiście, rozwijać umiejętności ruchowe przy
drabinkach, linkach, mostkach i zjeżdżalniach. Rodzice doświadczeni w
asekurowaniu swoich maluchów na pewno mogą pochwalić się lepszymi
predyspozycjami ruchowymi niż ich rówieśnicy niebywający na placach zabaw.
Niewątpliwie, strefa maluchów jest też niezastąpionym lokalnym kanałem
informacyjnym dla matek: nigdzie nie da się zdobyć tylu praktycznych
informacji na temat godnych polecenia lekarzy pediatrów, aptek, sklepów z
odzieżą dziecięcą i literatury dotyczącej wychowywania potomstwa, co tutaj.
Dla nieco starszych dzieci, dla
których pokazanie się na podwórku z rodzicami grozi zepsuciem reputacji w
towarzystwie, kiedyś były boiska. Na tym, co po nich zostało dzisiaj można
pojeździć na rowerze albo hulajnodze, ewentualnie skakać w gumę albo odbyć
bitwę na miecze. Z reguły należy przy tym uważnie patrzeć pod nogi, bo boiska bardziej służą teraz psom niż dzieciom - i nie do uprawiania sportu.
Miejsca osłonięte przed widokiem
z okien, ocienione i dające możliwość siedzenia i spluwania przed siebie w
gronie kilkunastu osób to strefa gimnazjalisty. Tam podobno dochodzi do różnych
przełomowych odkryć podczas wymiany plotek, wiadomości i poglądów. Jest to
strefa najbardziej kreatywnego i otwartego na eksperymenty towarzystwa.
Niestety, towarzystwo to jest również najbardziej rozemocjonowane, czemu wyraz
daje często, w słowach, których niektórzy rodzice próbują nie używać przy
młodszym potomstwie. Tak bywa do późnych godzin wieczornych. W ciągu dnia strefa ta
zazwyczaj świeci pustkami, a jej cechą charakterystyczną jest duże
nagromadzenie napisów na ławkach, solidnie nawilżona śliną gleba oraz hałdy
łupinek po ziarnach słonecznika.
Takie to spersonalizowane strefy
mamy na naszym osiedlu. Dla pozostałych są parkingi, na których można zostawić
samochody na krótki czas między powrotem z pracy i ponownym wyjazdem – te
strefy zazwyczaj ożywają tylko na kilka chwil rano i po południu. Ale teraz wszystkie
budzą się właśnie do życia po zimowej przerwie. Nawet parkingi zaroiły się od
kierowców zmieniających opony na letnie. Kiedy zmienią je z powrotem, osiedle
znów zapadnie w sen. A na razie żyje.
Całuję Cię mocno!
Twoja J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz