piątek, 10 kwietnia 2015

111. PLAC Z NIEBA

Kochana Babciu!
               

                Wyobraź sobie, że nieoczekiwanie pojawiła się szansa na to, że na naszym osiedlu albo przynajmniej blisko niego zostanie odnowiony plac zabaw! Jak już Ci niejeden raz pisałam, nasze place wyglądają jak w takim mieście za naszą wschodnią granicą, z którego wszyscy się wyprowadzili, kiedy zepsuła się jakaś elektrownia, gdy jeszcze moi rodzice byli mali. Często można je oglądać w internecie – opuszczone i zarośnięte trawą do pasa, zupełnie jak u nas. Tata mówi, że nasza spółdzielnia nie ma pieniędzy na nowe i bezpieczne urządzenia, bo przez długi czas utrzymywała jednocześnie trzy Zarządy, które są jak czasy w języku angielskim: zaprzeszły, przeszły i przeszły ciągły niedokonany… Nie przejmuj się, jeśli nic z tego nie rozumiesz, bo ja też wiem tylko tyle, że za pieniądze przeznaczone na te Zarządy, to moglibyśmy mieć kilka takich placów, że i z sąsiednich województw całe wycieczki przyjeżdżałyby je zobaczyć. Tymczasem na wycieczki, zobaczyć dalekie ciepłe morza, mogą jeździć dzieci i wnuki członków tych Zarządów – dla tych, co nie jeżdżą, pozostały pobojowiska po dawnych placach.
                No, kilka nowych placyków utworzyli urzędnicy miejscy przy szkołach. Ale najpierw długo były zamknięte, żeby dzieci ich nie niszczyły. Wieczorami jacyś wandale przeskakiwali płoty, niszczyli urządzenia i tłukli butelki po piwie i już nie są takie fajne – teraz już dzieci mogą się na nich bawić. Jeden nowiutki plac powstał przy supernowoczesnym basenie - na drugim końcu miasta. Jest też siłownia na łące za osiedlem, po drugiej stronie obwodnicy. Dla tych, którzy majtają nogami, kiedy już dosięgną do uchwytów przyrządów treningowych, jest tam coś w rodzaju placu zabaw: ślizgawka, karuzela i żerdka. Po drodze trzeba tylko uważać na „mistrzów kierownicy”, którzy lubią się tam ścigać po dwóch stronach wysepki na przejściu dla pieszych… Ale dzięki naszej radzie dzielnicy albo osiedla albo nadzorczej w spółdzielni – nigdy nie wiem, która jest która, bo we wszystkich radach zasiadają te same osoby, tylko na innych stanowiskach – już wkrótce plac ma się powiększyć i zostać oświetlony. Może pojawi się też kamera rejestrująca wyczyny niespełnionych rajdowców?...
                Za to w bezpośrednim sąsiedztwie naszych mieszkań wydawało się, że już nie ma co liczyć na coś więcej niż betonowe klomby i dzikie parkingi. Aż tu nagle pojawiło się światełko w tunelu! Wiesz, Babciu, że niektóre firmy, oprócz reklam w radio i telewizji, próbują reklamować się w bardziej pożyteczny sposób – na przykład budując plac zabaw przystrojony w swoje logo? Trzeba tylko zebrać odpowiednią ilość głosów w konkursie internetowym. Obecnemu Zarządowi naszej spółdzielni taki konkurs spadł jak z nieba akurat teraz – przed corocznymi spotkaniami z mieszkańcami, gdzie będzie mógł się pochwalić, co zrobił przez ostatni rok. Na szczęście to konkurs producenta kosmetyków m.in. dla dzieci, a nie jakiegoś browaru, bo wtedy nie wszystkim mogłoby się to spodobać. Chociaż jeśli o mnie chodzi, to mógłby być nawet sklep mięsny – byle zrobił nam plac zabaw. Oczywiście, plac do czasu spotkań z mieszkańcami jeszcze nie powstanie, ale już wiadomo, że to Zarząd spółdzielni zaproponował miejsce. Chciałam Cię, Babciu, prosić, żebyś też codziennie zechciała zagłosować. Może uda nam się jeszcze z niego z bratem skorzystać, zanim dorośniemy?


                Wiem, że myślisz, że kiedy jakaś firma się nad nami ulituje i zrobi nam plac z prawdziwego zdarzenia, to najbardziej skorzystają na tym ci, którzy normalnie powinni zadbać o to, żeby ten plac dawno tu był. Zapewne masz rację, ale tata mówi, że skoro przez ostatnie dwadzieścia lat miejsca zabaw dla dzieci nie wzbudzały zainteresowania tych osób, które w dalszym ciągu o nich
decydują, to nie ma też powodu uważać, że nagle zmienią zdanie. Wręcz przeciwnie: o ile mogło im nie przeszkadzać kiedyś, że pod oknami hałasują ich własne dzieci, o tyle teraz drażnią ich dzieci obce, dlatego najchętniej polikwidowaliby wszystkie place zabaw i boiska w promieniu kilometra od swojego domu. Na taki spacer z wnukami mogą sobie od święta pozwolić. Dlatego, kiedy już pojawia się okazja, nie możemy jej zmarnować, bo druga taka może się nie powtórzyć przez następnych kilka lat. Przecież na naszym osiedlu mieszkają nie tylko emeryci, nie tylko dla nich powinno być tutaj miejsce. Domy spokojnej starości to chyba nie najlepsze miejsce do wychowywania dzieci?
                Proszę Cię więc, Babciu, żebyś też pomogła: głosuj codziennie i zaproś do głosowania, kogo tylko się da.

Całuję Cię mocno!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz