Kochana Babciu!
Zauważyłaś,
jakie nasze miasto jest ostatnio sławne? Wszyscy o nas mówią! Niestety, nie
jest to powód do radości. Pamiętasz, jak pisałam Ci kiedyś o arogancji –
chorobie zawodowej, która dotyka większość osób sprawujących jakąś władzę i
zaatakowała również naszych urzędników? O skutkach tej choroby, czyli o planach
wycięcia parku pod market, również Ci pisałam, jeszcze kiedy mieszkańcy
próbowali go ratować. Niestety, wtedy nie interesowało to prawie nikogo. Kilku
miejscowych dziennikarzy, dwieście osób podpisanych pod listem do ówczesnego
Pana Prezydenta i kilku uradowanych internetowych miłośników betonu. Dla całej
reszty Polski te kilka drzew nie miało większej wartości – dopóki stały. Jak
wiesz, ostateczne decyzje zapadły i ważne podpisy zostały złożone jeszcze przed
wyborami, które dały tamtym władzom szanse podjęcia leczenia ich choroby
zawodowej. A jej postępy, jak się okazuje były znaczne, bo kiedy rok temu
mówiono, że teren sprzedawany jest pod market, urzędnicy mówili, że to
kłamstwo. Teraz okazuje się, że jednak najprawdziwsza prawda, a nowy Pan
Prezydent boi się trzepać ratuszowe dywany, bo nie wiadomo, jakie augiaszowe
stajnie mogą się pod nimi jeszcze kryć.
W
wyniku tamtych decyzji nowy właściciel terenu rychło zabrał się do pracy, bo
wycinanie drzew trzeba zakończyć przed marcem, żeby ptaki nie zdążyły zbudować
gniazd. Tutaj już żaden ptak gniazda nie zbuduje: w ostatnich dniach lutego
wycięto wszystkie drzewa w parku, a z rozpędu nawet kilka więcej. Podobno
właściciel z tego powodu „posypał sobie głowę popiołem”. Tata mówi, że ten
popiół musiał mieć przygotowany jeszcze zanim kupił piłę…
W
następnych dniach, dzięki mieszkańcom i miejscowym dziennikarzom w internecie
zaczęły pojawiać się zdjęcia porównujące miejsce po wycięciu drzew do dawnego
parku. I nagle w całej Polsce, szczególnie w tej wirtualnej, rozpętała się
burza! Najpierw gazety, telewizje i portale pokazały zdjęcie z opisem, jak to
rybniczanie traktują swoje parki, a w ślad za tym popłynął cały potok wyzwisk
komentujących te artykuły internautów z całego świata – święty gniew prawych
obywateli… (Np. TUTAJ, TUTAJ I TUTAJ) Tata zabronił mi już je czytać, bo na podstawie komentarzy można by
napisać całkiem gruby słownik brzydkich wyrazów, a nawet odtworzyć podręcznik
kata, ale i tak boję się otwierać nawet pudełko z kredkami, żeby nie znaleźć
tam zdjęć parku przed i po wycince – tak są ostatnio popularne.
Babciu,
czy Ty potrafisz mi wytłumaczyć, dlaczego nasz park stał się tak interesujący,
kiedy go nie ma, a nikogo, kto mógł pomóc go uratować, nie interesował, kiedy
jeszcze był na to czas? Gdzie były wtedy wszystkie sławne ogólnopolskie gazety i stacje
telewizyjne? Od czego one są, skoro nie chcą zapobiegać katastrofie, a
tylko stwarzać możliwość wylewania żółci, kiedy jest już po fakcie? Dlaczego
dopiero zdjęcia pustego placu z wystającymi z ziemi resztkami ściętych drzew
obok kolorowego zdjęcia kwitnącego parku dociera do mózgu przeciętnego
czytelnika? Czy to już jest ten moment, w którym ludzie zamiast wyobraźni
używają obrazków na wyświetlaczu?
Kiedyś
wydawało mi się, że dziennikarz to jest ktoś bardzo mądry, kto zajmuje się w
pierwszej kolejności tym, żeby jak najwięcej ludzi mogło poznawać prawdę o tym,
co jest dla nich ważne; żeby przeszkadzać w oszukiwaniu jednych ludzi przez
drugich. Teraz myślę, że to jest wyobrażenie dobre dla dzieci – tak naprawdę
najważniejsza jest sensacja, przypodobanie się czytelnikowi albo widzowi, dobór
słów według podpowiedzi wujka Google i liczba wyświetleń artykułu, a nie jakaś
tam prawda. Zawsze to łatwiej pokazać zdjęcie „przed” i „po”, kiedy coś się już
stanie, niż zainteresować świat czyimiś zamiarami – nawet jeśli są one wyraźne.
Być
może sama mogłam zrobić więcej i zamiast tylko pisać do Ciebie, powinnam pójść
na jedno ze spotkań nielicznej grupy ludzi, którzy próbowali protestować, za co
zostali przez urzędników okrzyknięci „awanturnikami”. Może należało spalić
jakąś oponę przed ratuszem, wywiesić jakiś obraźliwy transparent albo wybić
szybę w radiowozie – może wtedy temat zasłużyłby na uwagę kogoś, kto uczyniłby
temat popularnym w całej Polsce i wtedy nikt by nie pytał „gdzie byli
mieszkańcy”?
Tata
mówi, że zanim ludzie wynaleźli alfabet, którym posługujemy się teraz, używali
pisma obrazkowego. Ale w ten sposób nie wszystko można było zapisać, a
zrozumienie takiego pisma pokrywało się z intencją autora jeszcze rzadziej niż
dzisiaj. Dlatego wymyślono takie alfabety jak nasz, które, niestety, wymagają
czasu na ich poznanie, ale za to więcej pomagają zapisać i rozwijają wyobraźnię
– taką umiejętność, pozwalającą przewidzieć np. jak będzie wyglądał park po
wycięciu drzew. Mnie się wydaje, że jeśli chodzi o zdolność korzystania z
wyobraźni, to właśnie się cofamy w rozwoju. Jedno jest pewne – na drzewa już
nie wrócimy, bo zdążymy je wyciąć.
Całuję Cię mocno!
Twoja J.
PS: Likwidacja parku "wygrała" konkurs na Makabryłę roku 2014 (tutaj). Może były Pan Prezydent z przyjaciółmi z dawnej Rady zechce odebrać ją osobiście?...
Podobne:
65. CHOROBA ZAWODOWA
82. IGRZYSKA BEZ CHLEBA
PS: Likwidacja parku "wygrała" konkurs na Makabryłę roku 2014 (tutaj). Może były Pan Prezydent z przyjaciółmi z dawnej Rady zechce odebrać ją osobiście?...
Podobne:
65. CHOROBA ZAWODOWA
82. IGRZYSKA BEZ CHLEBA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz