Czeka
nas przeprowadzka. Pierwsza w moim życiu. Dreszczyk emocji przebiega mi po
plecach na samą myśl o własnym domu! Będziemy mieli ogródek, osobne pokoje z
bratem i wreszcie będziemy mieć kota, a może nawet dwa! A to wszystko niedaleko
stąd, więc zostanę w tej samej szkole i nie stracę kontaktu z koleżankami. I
niby wszystko fajnie, ale jakoś tak trochę szkoda… Bo co by, Babciu, nie mówić,
blok, w którym mieszkam, to zupełnie inne miejsce, niż to, z którego wysyłałam do
Ciebie swój pierwszy list.
Na przykład sąsiedzi są coraz bogatsi i czym więcej trawników przerabia się pod parkingi, tym
bardziej brakuje miejsc dla kolejnych samochodów. Ale są też inne zmiany.
Na
pewno pamiętasz, jak pisałam Ci jeszcze przed poprzednim Bożym Narodzeniem, że
jakiś wstrząs nastąpił w naszej Spółdzielni, bo nagle wszyscy jej pracownicy
zaczęli biegać po osiedlu, nerwowo szukając sobie zajęć, żeby przypadkiem nie
zostać złapanym na bezczynności? Z uśmiechem przylepionym do nienawykłej do
niego twarzy? Oczywiście z tamtego zapału pozostało już bardzo niewiele, ale
coś jednak zostało.
Ocieplono
kilka kolejnych bloków, wymieniono instalacje przeciwpożarowe (dzięki Bogu, że
przez te dwa tygodnie prac nic się nie zapaliło!), a nawet wymieniono windę!
Wyobrażasz sobie? Windę! Robotnicy płakali, jak ją demontowali. Widocznie
przypominała im czasy dzieciństwa, choć wyglądali na takich, którym pora na
emeryturę… Nowa winda jest świecąca i błyszcząca, a drzwi otwierają się i
zasuwają same, dzięki czemu nie trzaskają, tylko piszczą, bo panowie coś chyba
krzywo zamontowali… Ale to nic – po posmarowaniu przez 3 tygodnie znów jest
cicho. No i jednak działa, w przeciwieństwie do kilkunastu innych nowych wind, które podobno oferują m.in. szereg atrakcji godnych hiszpańskiej inkwizycji...
A
to jeszcze nie wszystko! W naszym bloku wyremontowano nawet klatkę schodową –
gips, gładzie, malowanie ścian, poręczy – te sprawy! I to wszystko w ciągu
jednego roku, choć farba na ścianach pamiętała jeszcze wybuch reaktora w Czarnobylu!
I teraz mamy wymienione: domofon, drzwi wejściowe, okna na korytarzu,
instalację przeciwpożarową, windę i wyremontowaną klatkę schodową, a nawet
piwnicę! Jak jeszcze ocieplą blok – a to ma się stać już niedługo - to będzie wyglądał młodziej niż przed oddaniem
do użytku – jak Krzysztof Ibisz! No i jeszcze te nowe place zabaw - prawdziwy cud! Ja nie wiem, kto taki się tu do nas ostatnio
wprowadził, że w ciągu roku dało się zrobić więcej, niż przez poprzednie 30…
I
tylko pani Administratorka trzyma formę sprzed trzęsienia spółdzielni. Chociaż
też nie tak do końca, bo teraz wystarczy jej coś zgłosić tylko 3 razy, a nie aż
6, jak kiedyś, żeby zostało (jako tako) zrobione. Naprawdę! Kiedy po lipcowych
wichurach, które przewracały drzewa, mieszkańcy zgłosili, żeby przyciąć zgniłe
konary rosnącej przy dróżce wierzby, to pierwsze gałęzie obcięto już w
listopadzie! Co prawda, trzeba było pani kilka razy tłumaczyć, o które drzewo
chodzi (chociaż wszystkim jej gałązki smagały szyby i dachy samochodów), a w
końcu złapać panią „w terenie” i naocznie pokazać. Ale udało się! Przyszli
panowie i obcięli najpierw zdrową gałąź, a kilka dni później gnijącą. A potem , w grudniu, chodziła po osiedlu jakaś ważna komisja, za którą pani Administratorka dreptała
jak Toudi za Księciuniem i komisyjnie stwierdzono, że pojedyncza, cienka gałąź
wierzby, stercząca jak gałązka oliwna z oblężonej twierdzy w tym przeciągu to
jednak niebezpieczna może być o tej porze roku, a poza tym głupio wygląda. Następnego
dnia panowie przyszli i obcięli tak, że został tylko pień. Ale nie martw się,
Babciu, wierzby szybko puszczają gałązki i odrastają – za dwa, trzy lata będzie
pewnie taka sama jak przed obcięciem. Za to ktoś, kto wprowadzi się na nasze
miejsce, nie będzie miał porysowanego dachu w samochodzie.
Do
tego jeszcze nasza Rada Dzielnicy / Rada Osiedla / Rada Nadzorcza Spółdzielni
(gdyby któraś miała inny skład – niepotrzebne skreślić) namówiła Prezydenta,
żeby wyremontował najbardziej paczłorkową drogę na osiedlu i zostało to już zaplanowane
na ten rok. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już przed kolejną zimą
będą mogły się na tej ulicy spokojnie wyminąć dwa jadące samochody między dwoma
zaparkowanymi, bo nie trzeba będzie omijać dziur!
I
z tych wszystkich luksusów będzie teraz korzystał ktoś inny…
Cóż,
miło będzie pomyśleć, że komuś innemu też jest dobrze, kiedy z kotem na
kolanach będę patrzeć przez okno w stronę osiedla. Czasem zajrzę tutaj na
pewno. Ale skoro tyle się tu zmienia, to i tak musiałabym znaleźć sobie nowe
tematy, o których mogłabym do Ciebie pisać…
Całuję Cię mocno!
Twoja J.
Podobne:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz