sobota, 27 lutego 2016

144. NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ WINDY


              Kochana Babciu!
               
                I znów jest głośno o naszym mieście. Tym razem bohaterem ogólnopolskiej sensacji stała się nasza Spółdzielnia. Tata mówi, że kiedyś było dwóch takich sławnych panów, jeden nazywał się Stanisław Anioł, a drugi Ryszard Ochódzki – jeśli ich portrety nie wisiały w biurach naszej Spółdzielni, to na pewno powinny, tak jak się dawniej wszędzie wieszało portrety cesarza. Podobno nikt w okolicy nie miał większych zasług we wprowadzaniu w życie idei głoszonych przez tych panów. Ale po 30 latach ciężkich walk przeciw jakimkolwiek zmianom, żmudnej pracy nad zatrzymaniem upływającego czasu i wytrwałości w utrzymywaniu Spółdzielni w formie skansenu, wszystkie te wysiłki pozostawały niedocenione przez mieszkańców. Nie wzbudziło to też żadnego zainteresowania gazet ani telewizji. I nagle, kiedy wydawało się już, że wiatr przemian dotarł tu w końcu po ćwierćwieczu – okazało się, że nie wszystko stracone!
                Nagle wszyscy piszą o naszej Spółdzielni, wozy transmisyjne korkują osiedlowe uliczki, po klatkach schodowych czają się dziennikarze z ogólnopolskich telewizji, żeby wyskoczyć znienacka zza węgła, dorwać jakiegoś mieszkańca i zapytać o… windę!

                I nie chodzi o te stare windy - pamiętające czasy, kiedy pomocy wzywało się nie przez komórkę, ale waląc z całej siły w drzwi, bo najbliższy telefon (jakikolwiek) był 3 kilometry stąd - a o najnowsze!... Bo od jakiegoś czasu stare windy wymienia się na nowe. Piękne, błyszczące, podświetlone i lustrzane. Z automatycznie otwieranymi drzwiami! Takie cuda! Niestety, okazuje się, że chyba były z przeceny albo z jakiegoś chińskiego centrum handlowego, bo niektóre psuły się jeszcze bardziej niż te stare…
                Kiedy przyjechała kontrola z bardzo ważnego urzędu, żeby sprawdzić windy, panowie kontrolerzy wsiedli tylko do pierwszej, a potem poruszali się już tylko schodami… A co sprawdzili jakąś windę, to oczy robiły im się większe, włosy stawały na głowie – bynajmniej nie od czapek – i kazali wyłączać kolejne i kolejne, bo nie nadawały się do użytku… Uzbierało się ich 13. Pechowo… Okazało się, że jedne windy mogły przecinać pasażerów, inne powodować, że ktoś wpadnie do szybu, a jeszcze inne spadać razem z zawartością…
                Oczywiście, nie wiadomo, kto jest temu winien, bo jedna firma wymieniała windy, inna je miała konserwować, a Spółdzielnia tylko płaci i (nie)wymaga. Za to ubolewa. Każda ze stron zwala winę na pozostałych, twierdząc, że wie lepiej, a pozostali się nie znają. Ktoś nawet powiedział, że należałoby przeszkolić mieszkańców z korzystania z windy. Pomyślałam, że widocznie ktoś próbował skręcić windą w bok… Albo że stare windy były dla amatorów, a nowe to wyższy poziom trudności, dla ambitnych, dbających o koordynację psychoruchową – trzeba tak balansować ciałem, żeby nie tylko nie spaść, ale jeszcze trafić we właściwe piętro. Ale okazało się, że chodziło tylko o to, że kiedy winda zamyka drzwi, to nie należy jej pomagać… No i jeszcze, że ona jest tak inteligentna, że kiedy dostaje za dużo poleceń, głupieje, więc nie należy od niej zbyt dużo wymagać. Myślę, że to tak jak ze Spółdzielnią…

                Przyznasz, Babciu, że brzmi to wszystko mało poważnie, prawda? Podobno jest coś takiego, jak wisielczy humor, czyli rodzaj żartów z rzeczy, które większość ludzi uważa za straszne albo smutne. I kiedy komuś na przykład odcina się jakąś część ciała albo zrzuca się go z wysokości, to dla kogoś innego to może być zabawne. Wydaje mi się, że oprócz „wisielczego” jest jeszcze humor „spółdzielczy”. Może nie daje tyle radości, co ten pierwszy, za to pomaga zachować świetne samopoczucie, choćby nie wiem co się działo. Pozwala ubolewać nad problemem, nie wzbudzając potrzeby rozwiązania go. I patrzeć ze zdziwieniem na awanturę wokół „dźwigów osobowych”, które mogą zabijać ludzi – przecież nikomu nic się jeszcze nie stało…

                Może kiedyś wszystkie bloki w naszym mieście zostaną odnowione, ocieplone i wyremontowane. Windy będą nowe, czyste, sprawne i bezpieczne. Może nawet nie będzie kiedyś problemów z zaparkowaniem samochodów na osiedlach. Ale aktualna awantura wokół wind świadczy o tym, że duchy Ochódzkich i Aniołów zawsze będą się unosić nad tą Spółdzielnią. I jej zarządcom zawsze będzie się wydawało, że mieszkańcy są od dostarczania funduszy na pensje i premie dla zarządców, jak chłop od odrabiania pańszczyzny. A panowie, jak wiadomo, są od panowania, którego nieznośną lekkość przerywa czasem okazja do ubolewania.

Całuję Cię mocno!

Twoja J.




Podobne:











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz