"Jeśli da się powiedzieć o twoim kraju, że jest wolny i podzielony, kładź akcent na "podzielony". Kładź ten akcent w taki sposób, by było jasne: podzielony na złych i dobrych, prawych i nieprawych, świętych i łotrów. Kwestionuj każdą wolność, strzeż tej zasady jak oka w głowie. Wolność, czyli stan, w którym coś zależy od ciebie, jest największym dopustem, jaki może ci się zdarzyć. Jedno, na czym ci naprawdę zależy, to znalezienie winnych, którzy doprowadzili cię do takiego - jak przystało wolności -opłakanego stanu." (Jerzy Pilch, "Dziennik")
Szanowni przyjaciele aniołów.
Szanowni przyjaciele aniołów.
Z
głębokości piszę do Was. Z otchłani, w której żyję wraz z całym gorszym sortem,
do którego strąciły nas nasze zatwardziałe serca, zamknięte na dobrą nowinę
głoszoną przez srebrnoustych apostołów. I proszę, nie poczytujcie mi tego kruszcowego
porównania jako cienkiej aluzji do nazwy jakiejkolwiek spółki trudniącej się
trąbieniem światu jedynej dobrej i – zaprawdę - słusznej nowiny ani do
czyjejkolwiek kolekcji „metali przemysłowych”! Nie, „srebrnoustość” ich z tego
się przecież bierze, że to mowa jest srebrem, a milczenie złotem. I chociaż
Polacy, jak wiadomo, wolą żelazo, to jednak bez srebra trudniej do swych
poglądów przekonać niezdecydowanych, o czym wiemy co najmniej od dwóch tysięcy
lat.
Kamienne
serce moje zamknięte, zakodowane nawet, rzeklibyście, się zdaje i nie chce wypełnić
się łaską uwielbienia dla ukrytego w cieniu - proroka–zbawcy ojczyzny. Nie
jestem godzien, bym wobec Waszej miłości, która, zaiste, z łaski płynąć musi, miał
się na pierwsze przykazanie Boże powoływać – zapewne diabelska to sprawka, że
mi się tu nasuwa i serca otworzyć nie pozwala. Dlatego pokornie o wybaczenie,
ja – grzeszny, Was – błogosławionych, proszę, ale rozumu i sił mi nie starcza,
by pojąć to wszystko, co dla Was oczywistym jest.
Albowiem
nie pojmuję, dlaczego rządy w jednym ręku dzierżone miałyby być dla Boskiego, wolnego
stworzenia lepsze, aniżeli wspólnie przez różne stany stanowione. Zapewne z
tego się to bierze, że zapominam, iż teraz dopiero prawdziwa władza nastała, a
ona tylko od Pana Boga pochodzi i skoro komuś raz dana została, to, zaiste, ten
pomazańcem Bożym być musi, każda myśl jego wolą Boską naznaczona i rózgą
żelazną rządzić ma święte prawo. A posłannictwem jego: czynić sobie Ziemię
poddaną – nie, jak mnie się zdawało, sprawując nad nią troskliwą pieczę z
poszanowaniem dzieła Bożego – ale wedle własnego pomazańczego uznania do wyższych,
zwykłym śmiertelnikom niedostępnych celów podporządkowywać i tak Królestwo Boże
zaprowadzać.
W
mojej głowie grzesznej i to pomieścić się nie może, że niegdyś winni, teraz
niewinnymi się okazują, że choć wiadomym jest, że nieprawdziwe mówili
świadectwa przeciwko bliźnim, to teraz między anioły wstąpili żeby zastępy
armii Bożej stanowić. Podobnie jako i pomniejsi aniołowie, którzy w grodach
prowincjonalnych z siódmym przykazaniem się rozmijali. Zapewne bielmo
szatańskie na oczach moich Boskiego zamysłu dostrzec mi w tym nie pozwala i w
śmiertelnym umyśle anielska natura na próżno szukać zrozumienia pragnie.
Z
tej samej przyczyny lęk przemożny wzbudza we mnie miecz i waga w rękach
niedowidzącego, ale całkowicie gniewowi Boskiemu oddanego archanioła, któremu
dano władzę zaglądać w każdą duszę. Nie w tym jednak lęk mój źródło ma, że świadomie
przeciw przykazaniom boskim występuję, ale w tym, że pycha każe mi wszystko na
rozum brać, a nie na wiarę, dlatego nie potrafię pokładać zaufania w tej
anielskiej władzy i radość na samą myśl o niej nie wypełnia serca mego.
Wybaczcie
mi zatem, przyjaciele aniołów, którzy radujecie się teraz, że zastąpili oni
grzesznych śmiertelników, żem zwątpienia pełen. To akurat pojąć potrafię, że
każdy przejaw pychy, chciwości i rozwiązłości święty gniew w sprawiedliwym sercu
budzić musi, szczególnie kiedy grzech kosztem ludu pobożnego czyniony jest, a uczciwość tylko pogardzanym prostaczkom za wzór się stawia. Jednakowoż pełen
jestem podziwu dla wiary Waszej, która pozwala dojrzeć Wam dobrą zmianę między poprzednimi rządami
śmiertelników, a reżimem aniołów, które zstąpiły z niebios, żeby oblicze ziemi,
tej ziemi, odnowić raz na wieki wieków. Mnie diabli same ciemne obrazy
podpowiadają.
Zapewne
to pycha kazała mi niegdyś sądzić, że każde dziecko Boże wolną wolą po to
zostało obdarzone, żeby samemu drogę do Ojca w świecie obfitym w łaski różnorodne
odnaleźć, a nie żeby się bez wysiłku po głowach innych wspinać do Pańskiego tronu.
To dlatego trudno pogodzić mi się z tym, że wiara w każde anielskie słowo i
powtarzanie go jako swojego i jedynie prawdziwego miałoby do zbawienia przybliżać.
Wy
za to, błogosławieni anielscy przyjaciele, jesteście pełni łaski płynącej z
nabożnej wiary w czystość i miłosierdzie Pomazańca i jego aniołów. Ta wiara
czyni Was, zaiste, dziećmi Bożymi, a gorliwość i godna Świętej Inkwizycji przenikliwość w tropieniu grzeszników przybliża Was do tronu Pana. Zaprawdę
zasługujecie na to Królestwo Boże, które budować pomagacie.
Jedną
tylko prośbę, w chwilowym dostępie do łaski otwierającej oczy, kajając się, do
Was zanoszę, bom w oczach Waszych grzesznik straszliwy, zdrajca i wiarołomca. Choć nie czynem, jak mi się zdaje, grzeszę, a tylko myślą i mową i nie z własnej złej
woli, ale z nabytej czy wrodzonej zatwardziałości głowy. Uporu mego diabelskiego przemóc nie
mogę, a i woli k’temu brakuje mnie grzesznemu. Kiedy zatem czarci ustami mymi bluźnierstwa zaczną znów
prawić przeciw tej władzy anielskiej, wiedzcie wtedy, że nie przeciw Wam one
skierowane są, ale przeciw tym, którym dusze swoje oddaliście we władanie. Może
w Waszych sercach – zaprawdę, przepełnionych miłością - starczy jeszcze miłosierdzia
dla mnie i tych wszystkich potępionych, którzy zdecydowali się pozostawić
wolność myślom swoim.
Niech
tron Pana, który stawiacie, będzie tym, który przyniesie Wam ukojenie...
Samokrytyk
Each blasphemy is another stone to the edifice
of your glory
I want to be the rock on which you'll build your church
Am I the son you've been waiting for?
Am I the chosen one?
To be your messiah on earth
And to sit at your left in hell
I've always ignored the doubt
Answers are in the questions
Show me the way to the Baphomet's throne...
Guide my hand, light my path
My mouth will speak with your words,
I'll make statements with your orders
I'll be the supreme insult
Which will forevermore soil the image of god
I'll be your revenge, I'll be your victory
Guide my hand, light my path
Show me the way,
To reach one day the Baphomet's throne...
I want to be the rock on which you'll build your church
Am I the son you've been waiting for?
Am I the chosen one?
To be your messiah on earth
And to sit at your left in hell
I've always ignored the doubt
Answers are in the questions
Show me the way to the Baphomet's throne...
Guide my hand, light my path
My mouth will speak with your words,
I'll make statements with your orders
I'll be the supreme insult
Which will forevermore soil the image of god
I'll be your revenge, I'll be your victory
Guide my hand, light my path
Show me the way,
To reach one day the Baphomet's throne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz