sobota, 13 lutego 2016

141. DZIECI LISTY PISZĄ

Kochana Babciu!
               
                Czy Ty też zauważyłaś, że pisanie listów przez dzieci stało się ostatnio bardzo popularne? Nie chodzi mi o prośby do Św. Mikołaja, tylko o takie listy na kartce z zeszytu, odręcznie pisane i adresowane do kogoś ważnego w kraju. Wiesz, że sztuka pisania listów to epistolografia? Na pewno od tego, że listy nieraz bywają takimi e-pistoletami… Jak się zapewne domyślasz, jestem bardzo zainteresowana rozwojem epistolografii… dziecięcej? Zwał, jak zwał – ważne, że mogę się uważać za ważną przedstawicielkę i współtwórczynię tego zjawiska! A brzmi tak mądrze, że już chyba można by z tego robić doktorata, prawda, Babciu?
                Co prawda z ważnych osób piszę tylko do Ciebie, Babciu, ale za to przynajmniej regularnie. Może kiedyś napiszę do kogoś jeden, a porządny list – taki, że cała Polska będzie o nim mówić, ale na razie daję szanse innym. Jeśli już, to wolałabym, tak jak pewna dziewczynka z naszego miasta, która pomagała zbierać pieniądze dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, napisała do pana Jurka Owsiaka, że marzy o tym, żeby go zobaczyć na żywo i pan Jurek osobiście przyjechał wręczyć jej zaproszenie na udział w wielkim finale w Warszawie. Bo jednak wyzywanie kogoś, zwłaszcza kiedy tego kogoś nie znam, od „skończonych bydląt”, to jednak nie przyszłoby mi do głowy.


                A właśnie nurt pretensjonalny (bo z pretensjami, oczywiście) cieszy się obecnie największą popularnością. Pisze się mianowicie do jakiegoś pana premiera, jakiejś pani premier albo szefa jakiejś partii z pretensjami. A to że paliwo i lekarstwa drogie, a wypłaty niskie; a to że pierwsze dziecko też chce 500zł, bo niby dlaczego ma dostać tylko drugie; a to znów wymyśla się kogoś za sprzedawanie Ojczyzny Niemcom i komu tam jeszcze, kto chciałby kupić. Pisze się odręcznie, żeby było wiarygodnie. Ja tam się nie znam, czy jest bardziej wiarygodnie, ale jedne listy wyglądają, jakby je autor 50 razy pod groźbą batów przepisywał – jak wydrukowane! Inne za to bardziej koślawe, ale kształt liter jakiś taki inny niż w szkolnych ćwiczeniach… Są też takie, które rzeczywiście wyglądają na pisane ręką dziecka – w tych jest najmniej błędów ortograficznych, widać, że autorzy są na bieżąco. Tyle, że nie znam żadnej koleżanki, która miałaby w wieku 9 lat praktyki w jakiejś kancelarii albo sekretariacie i wpisywała w liście uwagę: „do wiadomości (kogoś tam)”. Może moi rodzice popełniają błąd i też już powinnam przygotowywać się do przyszłej walki na rynku pracy, praktykując gdzieś po lekcjach?...

                Ale przecież tak naprawdę nie jest w tych listach najważniejsze, kto je pisał ani nawet kto dyktował, tylko do kogo są adresowane, prawda? To, żeby wyglądało na dziecięcy punkt widzenia, jest na drugim miejscu. Bo to adresata powinno zawstydzić, kiedy dziecko mu pisze, że mu z jego powodu jest przykro. A wszyscy, którzy list przeczytają, mają pomyśleć, jaki to ten adresat wredny typ (typka?), że z ich powodu dzieci takie nieszczęśliwe są. I tu mam pewne wątpliwości, bo patrząc na większość adresatów - i tak mają u niewielu osób przychylne opinie, więc nie spodziewałabym się, że się przejmą, a już w ogóle trudno mi uwierzyć, że ich cokolwiek jest jeszcze w stanie zawstydzić…
                Czasem, kiedy wytknie się coś takiej szefowej albo szefowi dziecięcym językiem, ma to oznaczać, że nawet dziecko wie, a oni, tacy dorośli i niby tacy mądrzy, a nie wiedzą, czyli tak naprawdę – głupi są. Tak przynajmniej powinni wszyscy, zdaniem autora, pomyśleć. I co mi się w tym najmniej podoba - coś mi się zdaje, że to jest tak: żeby zrobić z kogoś głupka, udaje się mądrzejszego od niego, jednocześnie podszywając się pod kogoś uważanego za jeszcze głupszego, czyli za dziecko. I kto tu tak naprawdę jest najgłupszy?...

                Jak widzisz, trzeba uważać, co się uznaje za prawdziwe. Nie zawsze to, co jest napisane, jest tym, czym się wydaje. Wierz mi, Babciu, na tym akurat znam się bardzo dobrze… Ja też nieraz piszę do Ciebie pretensjonalne listy, ale przecież nie z pretensjami do Ciebie i nie o konkretne osoby mi chodzi, tylko o zachowanie niektórych ludzi. Może i ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale mnie naprawdę interesuje, skąd się u ludzi bierze głupota, dlatego pytam i próbuję zrozumieć. Ale to przecież nie powód, żeby komuś głupotę publicznie i imiennie wytykać…
                Dlatego powzięłam decyzję, że z nurtem pretensjonalnym nie będę się utożsamiać. Niech moje listy pozostaną bardziej prowincjonalne niż pretensjonalne.



Całuję Cię mocno!

Twoja J.





Podobne:










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz