Wiesz,
co to jest pawilon? Pytam, bo ostatnio dowiedziałam się, że słowo pawilon ma
kilka znaczeń. Dla mnie zawsze był to brzydki, zaniedbany i obwieszony
reklamami stary budynek ze sklepami, gabinetami lekarskimi, fryzjerem i pocztą
na naszym osiedlu. A tu okazuje się, że pawilon to przede wszystkim rodzaj
namiotu albo altanki, w dodatku słowo to pochodzi z jakiegoś języka, w którym
oznaczało motyla! O, nasz pawilon z motylem niewiele ma wspólnego!
Nasze
osiedle obfituje w wiele zdobyczy cywilizacyjnych. Takich jak woda w kranach
(czasem nawet ciepła), a nie ze studni. Jak centralne ogrzewanie za pomocą
kaloryferów zamiast paleniska na środku chaty. No i ubikacja w każdym (chyba)
mieszkaniu zamiast wygódki przy gnojowniku. Tata mówi, że ktoś, kto wymyślał kiedyś
takie osiedla jak nasze, musiał być bardzo pomysłowy, bo projektował na nich
szkoły, przychodnie, przystanki autobusowe, place zabaw i wspomniane pawilony. Z
przypałacowymi oranżeriami czy altanami miały one od początku tyle wspólnego,
co galeria handlowa z galerią sztuki, bo były takimi ówczesnymi galeriami
handlowymi, czyli budynkami tak pomyślanymi, żeby zmieścić w nich różne sklepy
i punkty usługowe, do których blisko mieliby mieszkańcy osiedla. Podobno w
czasach, kiedy je budowano, nie było jeszcze tylu sklepów, ile jest dziś i
gdyby nie pawilony, panowie z ławeczki musieliby po piwo chodzić tak daleko, że
zdążyliby je po drodze wypić i wytrzeźwieć. A tak wszystko, co potrzebne, było
pod ręką. Nawet dom kultury, apteka i poczta. Takie to luksusy ludzie wymyślili
dawno temu i tak się przyjęły, że niektórym wydawało się już, że to norma.

Niestety,
mieszkańcy i najemcy nie doceniają wysiłków zarządców włożonych w zmieszczenie
swoich niepospolitych osobowości w regularnie odnawiane gabinety. I nie tylko nikt
nie zabija się o lokale usługowe, ale nawet dotychczasowi najemcy stopniowo je
opuszczają.
Wiesz,
Babciu, czym pawilony różnią się od galerii handlowych? Trochę może rozmiarem i
odległością od centrum miasta, ale tata mówi, że przede wszystkim - gospodarzami.
Dziś, kiedy jak grzybów po deszczu przybywa punktów, gdzie w jednym miejscu
można załatwić kilka spraw naraz: od wysłania listu, wyrwania zęba, zmiany
fryzury, po zakup proszku do prania i zjedzenie obiadu, a wielkie sieci
handlowe polują na wolne łąki i parki w pobliżu osiedli, żeby być jak najbliżej
klientów – pawilony, które w mało handlowych czasach miały odpowiadać na potrzeby,
pustoszeją, kruszą się i gniją.


Całuję Cię mocno!
Twoja J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz