niedziela, 24 kwietnia 2016

151. WNUKOM

Kochana Babciu!

Piękną wiosnę mamy tego roku. Na pewno wiesz, że bociany już przyleciały. Ale nie wiesz, jakie nowiny ze sobą przyniosły, kiedy przelatywały nad naszym osiedlem! Prezes naszej Spółdzielni będzie miał wnuka! Jeszcze nie wiadomo ani który Prezes, ani czy to będzie chłopiec czy dziewczynka, ale wszyscy mówią, że te bociany nie leciały tędy na darmo. Tylko patrzeć, jak specjalna (choć od półwiecza ta sama) delegacja uda się w imieniu Rady Dzielnicy/Rady Osiedla/Zarządu Spółdzielni wręczyć wyprawkę dla maluszka na ręce dumnego dziadka. Bo przecież nie da się inaczej wytłumaczyć tego, że nagle, ni stąd, ni zowąd Spółdzielnia buduje place zabaw na skalę niespotykaną od początków istnienia osiedla…
Nie inaczej musiało być, tylko uderzony falą niespodziewanych uczuć dziadkowych (bo chyba nie wałkiem małżonki?) Prezes doznał olśnienia i odkrył, że na naszym osiedlu jednak społeczeństwo nie tylko się starzeje, ale również, choć może nie tak bardzo oficjalnie (i niekoniecznie w tym samym wieku), się rozmnaża. A jako że przed rokiem konkurs pewnej firmy kosmetycznej, która fundowała place zabaw, wygrywały wioski mniejsze od naszego osiedla, to w każdej mniejszej gminie można już było znaleźć miejsce zabaw dla dzieci na miarę XXI wieku. Tymczasem naszym placom bliżej było do wieku XIX i nie była to kwestia omyłkowego przestawienia literek, a raczej metryki zarządców.

Montaż nowych urządzeń do zabaw oficjalnie nazywa się „doposażeniem”. I mam problem ze zrozumieniem, bo to słowo podobno oznacza, że coś już w danym miejscu stoi i do tego dokłada się coś nowego. U nas w niektórych miejscach były już tylko pozostałości po piaskownicach, robiące za kuwety da psów i kotów, więc chyba bardziej pasowałoby „odbudowa”, czyli odtworzenie czegoś zrównanego wcześniej z ziemią. Ale nie ma co już się czepiać, bo placyki robią wrażenie!
Małpie gaje, zjeżdżalnie, drabinki, pajęczyny, rurki i spirale do zjeżdżania! Nowe piaskownice, gry w kółko i krzyżyk, wiszące mostki i tunele! A wszystko fabrycznie nowe, bezpieczne i atestowane! Poza ławkami, z których drzazgi mogą wbijać się w miejsce, którego nazwy nie wolno ostatnio zestawiać z pewnym imieniem. Ale na tych ławkach nie będzie siadał żaden prezydent ani dzieci, tylko rodzice, więc mogą zostać. Dzieci mają wreszcie swoje zabawki. I teraz dziecku w naszej Spółdzielni prędzej zrobi krzywdę winda niż przewracająca się huśtawka.
 Kiedy tylko panowie postawili te cuda na ruinach dawnego placu, aż słońce zaświeciło w ten kąt, w który od dawna już nie zaglądało – tak się tam zrobiło gwarno i wesoło! W nowej piaskownicy poszły w ruch łopatki (po głowach też, bo tam ciasno dość), do zjeżdżalni ustawiały się kolejki, a sznurowe drabinki wytrzymały ciężar wiszących jak kiście winogron maluchów. Pojawiły się też nowiusieńkie stojaki na huśtawki – jak będziemy grzeczni, panowie ze Spółdzielni zamontują nam siodełka!
Nareszcie dzieci z naszego osiedla, jadąc do jakiejś pobliskiej wioski, nie będą rozdziawiały ze zdziwienia buzi na widok sznurowych drabinek i nie będą zastanawiały się, co jest nie tak z huśtawką, która nie skrzypi. I już żaden tubylec nie będzie miał okazji powiedzieć: „Idź sobie na swój plac!”. A nawet jeśli zdarzy się jeszcze kiedyś pojechać na inny plac i jakiś miejscowy odważy się tak powiedzieć, to już nie będzie trzeba spuścić smutno oczu i wygiąć w podkówkę buzi ze świadomością, że nie ma żadnego „swojego placu”. Teraz będzie można śmiało podnieść czoło i odpowiedzieć: „U mnie i tak są fajniejsze zabawki!” i z dumą odmaszerować. A niech no przyjedzie taki do kuzyna na nasze osiedle…

Przyznam Ci się, Babciu, że ja też byłam na nowym placu zabaw, chociaż zdążyłam już wyrosnąć z takich rozrywek. Trochę mi przykro, że nie było takich placów, kiedy byłam mniejsza, ale tata mówi, że co najmniej jedno pokolenie zdążyło się już wychować w tych warunkach, a teraz przynajmniej jeszcze M. ma szansę się załapać na nowe. Dlatego też się cieszę. Tylko pomyślałam sobie, że jeżeli nasza Spółdzielnia wróci do kultywowania starych tradycji, a te nowe urządzenia na placach zabaw będą musiały wytrzymać tyle samo, co te pierwsze, to kiedyś mogę przyjść tutaj z własnymi wnukami, a te urządzenia wciąż będą tu stać… I z jednej strony chciałoby się życzyć im takiej trwałości, a z drugiej… trzeba życzyć Prezesom jak najczęściej i jak najwięcej wnuków!

Całuję Cię mocno!

Twoja J.






Podobne:  







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz