czwartek, 4 sierpnia 2016

156. OJCIEC MNIEJ ŚWIĘTY?


              Kochana Babciu!
               
Jak na pewno wiesz, właśnie skończyła się w Krakowie wielka impreza zwana Światowymi Dniami Młodzieży. Na ten cykl nabożeństw i  uroczystości przyjechały setki tysięcy ludzi z wielu krajów, ze wszystkich stron świata i z różnych kontynentów. Część z nich na krótko trafiła też do naszego miasta. Niektórzy mieszkańcy na własne oczy mogli się przekonać, że rzeczywiście istnieją ludzie o kolorach skóry innych niż biały i że nie jest to tylko wymysł zagranicznych telewizji! Najbardziej nie mogli jednak zrozumieć, z czego oni się tak wszyscy cieszą?
Bo ci wszyscy ludzie, cały czas jacyś tacy uśmiechnięci, rozśpiewani, życzliwi, sympatyczni – a przy tym wyluzowani, kolorowo poubierani, wymachujący kolorowymi flagami, aż się mogło, za przeproszeniem, z tęczą komuś skojarzyć. I oni cieszyli się, że przyjechali się modlić! Jak u nas co niedzielę zapełnia się parking przed kościołem i ludzie idą się modlić, to tej radości jakoś nie widać…
Ktoś mógłby próbować to wytłumaczyć tak, że przyjechali z bogatszych krajów albo z takich, w których jest więcej słońca. Tyle, że po pierwsze wielu z nich dostało szansę, żeby tu przyjechać tylko dzięki temu, że po kilka wiosek składało się na bilet dla jednej osoby, więc mogłoby im nie być do śmiechu, a po drugie okazało się, że i u nas znalazło się niemało osób, które też tak potrafią, dzięki czemu ta radość udzieliła się też innym! Gdzie oni się wszyscy na co dzień chowają?

Cała ta młodzież (w telewizji widziałam, że chodzi raczej o młodego ducha, niż o wiek) przyjechała do Krakowa żeby się spotkać nie tylko z Panem Bogiem, ale też z Papieżem. Kiedyś papież był Polakiem i podobno nazywany był przede wszystkim Ojcem Świętym. Obecny Papież Polakiem nie jest i nie wiem, czy to może z tego wynikać, ale Ojcem Świętym jest jakby rzadziej… Chociaż, oczywiście, wszyscy bardzo się cieszyli, że przyjechał, wszyscy bardzo go lubią i chętnie uczestniczą w spotkaniach z nim, bo pozwala robić ze sobą selfie. A np. na polityków selfie z Papieżem działa lepiej niż fotoszop.
Oprócz tego Papież, oczywiście, modlił się i coś mówił (albo  wymownie milczał), ale jako że podobno są dwa rodzaje pamięci – dobra i negatywna – to nie wszyscy dziennikarze byli w stanie wszystko po nim powtórzyć. Ja się nie znam, ale tata mówi, że chyba jeszcze mniej było takich sprawozdawców, którzy zrozumieli coś z tego, co Papież miał do powiedzenia. Prawdopodobnie dlatego, że w przeciwieństwie do nich przeczytał Biblię ze zrozumieniem.
Tata mówi też, że w zasadzie nie ma w tym nic dziwnego, bo Ojca Świętego, który był Polakiem, też wszyscy słyszeli, ale mało kto słuchał. Za to wszyscy go kochali. Dzisiaj Papieża też (prawie) wszyscy lubią i patrzą na niego jak na gwiazdę muzyki pop na koncercie: coś sobie śpiewa, może i jest w tym jakiś sens, ale najważniejsze, żeby dobrze się bawić i móc się pochwalić, że się było.
Dlatego niektórzy zapamiętają z tych Dni tylko tyle, że Polacy okazali się dla pielgrzymów mili i gościnni i było to dla gości zaskoczenie, bo podobno ktoś nam robi złą opinię na świecie. Ja nie wiem, kto, ale po każdej większej imprezie w Polsce media pełne są zachwytów nad polską gościnnością. Gorzej, jeśli ktoś się za mocno opali albo prowadzi budkę z kebabami…

To oczywiście nie znaczy, że nie ma takich, którzy starają się brać do serca to, co Papież mówi! Na pewno są i mam nadzieję, że to właśnie ci uśmiechnięci i życzliwi, którzy odwiedzili między innymi nasze miasto w drodze do Krakowa. Marzy mi się, a po tych Dniach Młodzieży wydaje mi się to jednak możliwe, żeby mieli odwagę zawsze najpierw się uśmiechać z życzliwością do nieznajomego, a dopiero potem szukać z nim podobieństw, a nie odwrotnie i żeby to się tak udzielało, jak ta radość pielgrzymów. Żeby pamiętali słowa, które ktoś kiedyś napisał: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”[1] . Niezależnie od tego, jakie to trudne, szczególnie kiedy jest się w mniejszości.
Tata mówi, że to marzenie z serii tych, które można urzeczywistniać wyłącznie zaczynając od siebie.

Naprawdę, nie będzie łatwo. Dzień po wylocie Papieża Powstańcy w Warszawie znów przegrali z tymi, którzy przed Bogiem dają sobie prawo do przekonania, że są lepsi od innych.


Całuję Cię mocno!
Twoja J.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz