środa, 16 listopada 2016

167. GENTLEMENELE

                Drogi Dziadku!

                Czy Ty jesteś gentlemanem? Na czym to „gentlemaństwo” właściwie polega?  Bo ostatnio słyszę różne opinie na ten temat. Jedni np. uważają, że gentleman to zawsze elegancko i drogo ubrany pan. Innym kojarzy się to słowo z człowiekiem, który zawsze jest uprzejmy, nikogo nie obraża i nigdy nie łamie danego słowa. Jeszcze inni twierdzą, że nazywa się tak panów, którzy są bardzo uprzejmi wobec pań. A jeszcze inni, że wszystkie powyższe po trochu.
                Pytam, bo zastanawiam się, czy w ogóle warto być kimś takim. Ostatnio często słyszy się o nie całkiem uprzejmych wypowiedziach panów, których nie wszyscy mają za gentlemanów, choć oni sami zdają się mieć bardzo wysokie mniemanie na temat swojej kultury osobistej. Co się taki pan wypowie i czym więcej osób obrazi – tym staje się sławniejszy! Panowie ci szczególnie lubują się w wypowiedziach na temat urody pań, które ośmielają się mieć inne zdanie niż oni, a wypowiedzi ich trudno nazwać literackimi.

                Jest to dość dziwne, biorąc pod uwagę, że co najmniej dwóch z nich jest pisarzami. Tata mówił, że pisarz to jest ktoś raczej mądry i kulturalny. I nawet jeżeli czasami palnie jakąś gafę, to tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę, jak dziecko, które czuje się niewystarczająco kochane, i sprzedać dzięki temu więcej książek, ale potem zazwyczaj przeprasza. A tu – proszę: panowie twardo stoją przy swoich niezbyt wyszukanych środkach stylistycznych! A może tacie chodziło tylko o dobrych pisarzy?
                Podobno oni chcą być uważani za niepokornych i w ten sposób walczą z „poprawnością polityczną”, która ogranicza wolność słowa i jest dobra dla mięczaków. Dlatego kiedy publicznie mówią o kobiecie jako o "kaszalocie", w inny dają do zrozumienia, że uważają ją za brzydką albo wręcz nazywają zdeformowaną, to jest to wyzwalanie ludzkości od zakłamanej „politycznej poprawności”. Gdyby jednak komuś przyszło do głowy powiedzieć panom, że wyglądają jeden z drugim jak dzikie świnie po odstrzale, to mógłby się dowiedzieć, że jest np. „lewacką szmatą”…
                Tata mówi, że to może wynikać z rodzaju literatury, jaki panowie uprawiają, czyli fantastyki. W fantastyce nie ma nic złego i są pisarze z tego nurtu, którzy dzięki swojej mądrości trafili nawet do podręczników. To się jednak nie zdarza zbyt często i wszystko wskazuje na to, że ci panowie raczej nie wierzą w swoje przejście do historii literatury innej niż fantastyczna. Taka świadomość może źle wpływać na ich samopoczucie i powodować nerwowe reakcje.
                Poza tym, fantastyka przede wszystkim pozwala puszczać wodze wyobraźni. Kiedy ktoś zawodowo zajmuje się wymyślaniem całych światów i rządzących nimi zasad, to może w pewnym momencie stracić kontakt z naszą  rzeczywistością i poczuć się bogiem. A bogowie, jak wiadomo, są piękni, wolno im wszystko, szczególną zaś przyjemność znajdują w osądzaniu śmiertelników – chociażby tylko w kwestii urody.
                Wydaje się jednak, że tą boskością jeszcze żaden literat się nie najadł, dlatego muszą od czasu do czasu przypomnieć światu o sobie, obrażając kogoś publicznie. Wtedy wszyscy zaczynają o nich mówić. A jako że zawsze znajdzie się ktoś, kto też nie lubi osoby obrażanej, rośnie szansa, że zapamięta nazwisko i przez sympatię dla autora z którym ma wspólnego wroga - kupi książkę. I znów pisarz może tworzyć nie tylko przy świetle dziennym…
                Może się wydawać dziwne, że panowie z towarzystwa, które lubi opowiadać światu, że Polska nie tylko dała ludzkości widelec, ale też przez wieki nigdzie na świecie kobiety nie cieszyły się takim szacunkiem mężczyzn i nigdzie nie miały tyle do powiedzenia co tutaj, czego dowodem jest zwyczaj całowania ich po rękach, co chwilę palną jakąś rzecz, która zdaje się tej teorii przeczyć. Prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że miłośnicy narodowych tradycji nie zapominają staropolskiego przysłowia: „jak chłop baby nie bije, to jej wątroba gnije”, co we współczesnym tłumaczeniu oznacza tylko, że za dużo cukru może zemdlić…

                I dlatego, Dziadku, nie wiem, czy takie bycie gentlemanem się opłaca. Wygląda na to, że kultura, uprzejmość, odnoszenie się do innych z szacunkiem i posiadanie czegoś, co niektórzy nazywają „klasą”, to nie są cechy, które ułatwiają życie, a tym bardziej nie pomagają się bogacić. Lepiej zmieszać kogoś z błotem, jeszcze lepiej zarzucić jakieś oszustwo (najlepiej komuś szanowanemu, nawet niepotwierdzone, niech udowodni swoją uczciwość)  - to opłaca się bardziej.
                Tylko, Dziadku, czy warto?...
               
                Uściski!

                Twój K.


Podobne:

162. PORZĄDEK





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz