Drogi
Dziadku!
Czy
Ty jesteś gentlemanem? Na czym to „gentlemaństwo” właściwie polega? Bo ostatnio słyszę różne opinie na ten temat. Jedni
np. uważają, że gentleman to zawsze elegancko i drogo ubrany pan. Innym kojarzy
się to słowo z człowiekiem, który zawsze jest uprzejmy, nikogo nie obraża i nigdy
nie łamie danego słowa. Jeszcze inni twierdzą, że nazywa się tak panów, którzy
są bardzo uprzejmi wobec pań. A jeszcze inni, że wszystkie powyższe po trochu.
Pytam,
bo zastanawiam się, czy w ogóle warto być kimś takim. Ostatnio często słyszy
się o nie całkiem uprzejmych wypowiedziach panów, których nie wszyscy mają za
gentlemanów, choć oni sami zdają się mieć bardzo wysokie mniemanie na temat
swojej kultury osobistej. Co się taki pan wypowie i czym więcej osób obrazi –
tym staje się sławniejszy! Panowie ci szczególnie lubują się w wypowiedziach na
temat urody pań, które ośmielają się mieć inne zdanie niż oni, a wypowiedzi ich
trudno nazwać literackimi.
Jest
to dość dziwne, biorąc pod uwagę, że co najmniej dwóch z nich jest pisarzami.
Tata mówił, że pisarz to jest ktoś raczej mądry i kulturalny. I nawet jeżeli
czasami palnie jakąś gafę, to tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę, jak
dziecko, które czuje się niewystarczająco kochane, i sprzedać dzięki temu
więcej książek, ale potem zazwyczaj przeprasza. A tu – proszę: panowie twardo
stoją przy swoich niezbyt wyszukanych środkach stylistycznych! A może tacie
chodziło tylko o dobrych pisarzy?
Podobno
oni chcą być uważani za niepokornych i w ten sposób walczą z „poprawnością
polityczną”, która ogranicza wolność słowa i jest dobra dla mięczaków. Dlatego
kiedy publicznie mówią o kobiecie jako o "kaszalocie", w inny dają do zrozumienia, że
uważają ją za brzydką albo wręcz nazywają zdeformowaną, to jest to wyzwalanie
ludzkości od zakłamanej „politycznej poprawności”. Gdyby jednak komuś przyszło
do głowy powiedzieć panom, że wyglądają jeden z drugim jak dzikie świnie po
odstrzale, to mógłby się dowiedzieć, że jest np. „lewacką szmatą”…
Tata
mówi, że to może wynikać z rodzaju literatury, jaki panowie uprawiają, czyli
fantastyki. W fantastyce nie ma nic złego i są pisarze z tego nurtu, którzy dzięki
swojej mądrości trafili nawet do podręczników. To się jednak nie zdarza zbyt często i wszystko wskazuje na to, że ci panowie raczej nie wierzą w swoje przejście do historii
literatury innej niż fantastyczna. Taka świadomość może źle wpływać na ich samopoczucie i powodować nerwowe reakcje.
Poza
tym, fantastyka przede wszystkim pozwala puszczać wodze wyobraźni. Kiedy ktoś
zawodowo zajmuje się wymyślaniem całych światów i rządzących nimi zasad, to
może w pewnym momencie stracić kontakt z naszą
rzeczywistością i poczuć się bogiem. A bogowie, jak wiadomo, są piękni,
wolno im wszystko, szczególną zaś przyjemność znajdują w osądzaniu
śmiertelników – chociażby tylko w kwestii urody.
Wydaje
się jednak, że tą boskością jeszcze żaden literat się nie najadł, dlatego muszą
od czasu do czasu przypomnieć światu o sobie, obrażając kogoś publicznie. Wtedy
wszyscy zaczynają o nich mówić. A jako że zawsze znajdzie się ktoś, kto też nie
lubi osoby obrażanej, rośnie szansa, że zapamięta nazwisko i przez sympatię dla
autora z którym ma wspólnego wroga - kupi książkę. I znów pisarz może tworzyć
nie tylko przy świetle dziennym…
Może
się wydawać dziwne, że panowie z towarzystwa, które lubi opowiadać światu, że
Polska nie tylko dała ludzkości widelec, ale też przez wieki nigdzie na świecie
kobiety nie cieszyły się takim szacunkiem mężczyzn i nigdzie nie miały tyle do
powiedzenia co tutaj, czego dowodem jest zwyczaj całowania ich po rękach, co
chwilę palną jakąś rzecz, która zdaje się tej teorii przeczyć. Prawdopodobnie
dzieje się tak dlatego, że miłośnicy narodowych tradycji nie zapominają
staropolskiego przysłowia: „jak chłop baby nie bije, to jej wątroba gnije”, co
we współczesnym tłumaczeniu oznacza tylko, że za dużo cukru może zemdlić…
I
dlatego, Dziadku, nie wiem, czy takie bycie gentlemanem się opłaca. Wygląda na
to, że kultura, uprzejmość, odnoszenie się do innych z szacunkiem i posiadanie
czegoś, co niektórzy nazywają „klasą”, to nie są cechy, które ułatwiają życie,
a tym bardziej nie pomagają się bogacić. Lepiej zmieszać kogoś z błotem, jeszcze
lepiej zarzucić jakieś oszustwo (najlepiej komuś szanowanemu, nawet
niepotwierdzone, niech udowodni swoją uczciwość) - to opłaca się bardziej.
Tylko,
Dziadku, czy warto?...
Uściski!
Twój
K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz