Chciałoby
się powiedzieć. Chyba tylko w charakterze pobożnego życzenia, bo to typowy
listopad w Europie Środkowej. A może i gorszy.
Jadę
gdzieś przez Polskę. Chociaż trafniej byłoby powiedzieć, że jestem przez nią
jechany, bo udział mojej świadomości w tym procesie jest minimalny, prowadzę
odruchowo w sznurze aut. Próbuję nie zasnąć, wpatrując się w słabo widoczny
punkt między szarością drogi i pól, a sino-burością nieba zamazanego chmurami.
Nie ma z nich deszczu, nie ratują przed upalnym słońcem, nie cieszą wyobraźni
marzycieli nieokreślonością kształtów, ani fotografów bogactwem odcieni – nie,
dla czystej złośliwości sił wyższych wisi nad głowami stalowy monolit,
pochłaniając światło i powietrze. Odrobina słońca, kawałek błękitu nad głową
pozwoliłyby dostrzec urodę resztek kolorowych liści na przydrożnych drzewach,
ale nie ma na to nadziei. „No Hope In Sight”. Taki świat.
Próbuję
poprawić sobie nastrój włączając radio. Była kiedyś taka stacja, którą można
było włączyć prawie zawsze bez odruchu natychmiastowego wyłączenia. Pewnie, że
nie ze wszystkimi redaktorami muzycznymi podzielałem gust, ale wiadomości i
publicystyki dało się słuchać. Politycy z różnych stron musieli się liczyć z
tym, że ich rozmówca nie zawaha się żadnemu z nich zadać niewygodnych pytań i
wypunktować niekonsekwencji. Poranne audycje prowadzili dziennikarze, którzy z
poczuciem humoru, ale bez pretensji potrafili wprawić człowieka od rana w dobry
nastrój. Takie radio – ewenement w zalewie komercyjnej i przygłupawej szmiry w
eterze, radio – członek rodziny. I mimo to (a może właśnie dlatego), wbrew
specom od medialnego marketingu, zyskiwało coraz większe grono słuchaczy. Ta
stacja nazywała się „Trójka”.
Teoretycznie
nazywa się tak dalej, choć coraz bardziej „ó” przechodzi w „u”. Coraz mniej w
niej wolnych, samodzielnie myślących ludzi, a coraz więcej nadętych i
politycznie zaprogramowanych „kulturtraegrów” na sznurku „góry”, którzy nigdy
nie powinni trafić do jakiegokolwiek radia, które nie wypłaca swoim słuchaczom
odszkodowań za obrażanie ich inteligencji. Doświadczonych profesjonalistów
odsuwa się od ich funkcji, żeby zrobić miejsce dla ignorantów bez dykcji i o
głosie spowiednika po Wielkim Tygodniu, za to lojalnych wobec swoich
oświeconych mocodawców. Oczywiście, nie zwalnia się nikogo za poglądy, tylko
„przesuwa” na niższe stanowiska. Zwalnia się dopiero za niespełnianie oczekiwań
przełożonych. Taka praktyka wypróbowana w nowoczesnym modelu zarządzania
totalitarnego – czyli w większości funkcjonujących w tym kraju firm.
Sting
przegrywa na liście przebojów z wywołującą u mnie egzemę piosenką o piesku
„Sic” – w sumie bez związku, ale tak się to kumuluje. Pozostaje tylko włączyć
płytę. To że ten wybór istnieje, wcale nie cieszy. No ale cóż, taki świat.
W
domu włączam komputer. Chociaż powinienem włanczać. Chrystus intronizowany na
króla Polski – nie udało się diabłu na pustyni, dopiął swego teraz. Witamy w
monarchii wyznaniowej. Pomazańcy będą deportować z kraju niekatolików. Autostradami
zbudowanymi podobno na potrzeby wrogów Polski – niech wreszcie Polska ma z nich
użytek. „Patrioci” w Warszawie w Narodowe Święto Niepodległości spalają flagę
Ukrainy. Ale policja szybko uspokaja, że nie ma problemu, bo to była flaga
Górnego Śląska, więc nic się nie stało, Polacy nic się nie stało!
Palcie
sobie flagi w spokoju. Taki świat.
W Ameryce miliony wkurwionych na
bananowe dzieci obywateli wybrało na prezydenta faceta, który prawdopodobnie
nigdy nie wyczyścił osobiście nawet szyby w samochodzie, bo od dziecka robił to
za niego ktoś opłacany przez bogatego ojca. Władimir Putin składa gratulacje. Prezydenci
wszystkich krajów łączą się – w składaniu gratulacji. Taki świat.
Znajomi
udostępniają na Facebooku memy głoszące, jaki to nowy wspaniały ład nastał pod
nową władzą – najwyraźniej w to wierzą. Wieszają psy na Lisie, żeby spijać
każde słowo z ust Maxa-Kolonki, plują na Michnika, żeby powoływać się na
Karnowskich, nawet nie wiedząc, co czynią i upierają się, że to przejaw ich
samodzielnego myślenia. Taki świat, cóż poradzić?
Doda
pokazała gołą dupę Dudzie z ciastkiem – kiedyś byłaby to potwarz (w końcu
prezydent), dzisiaj to jest marketing. Zresztą do potwarzy potrzebna jest twarz. A ciastko było
na talerzu, nie na miejscu potwarzy. Za to media mają czym rzyć od tygodnia. Taki świat.
Jestem
jechany przez Polskę. Siwe niebo. Siwy świat. Smog drapie w gardło, ale nikt
nie potrafi z tym nic zrobić. Nie da się. Taki świat.
Koniec
jest bliski.
Listopada?
Dep
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz