czwartek, 1 grudnia 2016

169. KLIENTLAND

                Kochana Babciu!

                Wszystko u Ciebie w porządku po „Black Friday”? Bo tata pyta, czy żebra masz całe i czy łokci sobie nie poobijałaś w jakiejś sklepowej potyczce łowców okazji? Co prawda trudno mi sobie wyobrazić Ciebie w takiej sytuacji, ale kto wie, może i Tobie czasem przyjdzie ochota na jakąś wielkomiejską rozrywkę tego rodzaju? Podobno bywa, że w niektórych sklepach dochodzi do regularnych walk wręcz. Jako że zjawisko „czarnego piątku” (przynajmniej w formie sklepowych wyprzedaży) jest u nas nowsze niż Halloween albo Walentynki, to jeszcze żadna telewizja nie zdążyła tego zrealizować, ale jest pomysł, żeby w przyszłym roku rozegrać galę KSW w markecie. Pierwszą walkę stoczą przypadkowi klienci walczący o telewizor plazmowy – to dopiero będzie konfrontacja sztuk walki! Ile rund! A jakim niskim kosztem…

                Słyszałam, że tradycja szturmowania sklepów ma u nas kilkudziesięcioletnią tradycję. Przy czym od ćwierćwiecza nie jest już walką o zdobycie artykułów codziennej potrzeby, a tylko popularną formą spędzania wolnego czasu. Kiedyś chodziło o chleb, dzisiaj o igrzyska. Dlatego u nas można mówić o „czarnych weekendach”, nie tylko o piątkach. Co tydzień. Regularnie trenujący Polski Klient w marketowym KSW mógłby nie mieć sobie równych.
                Z trzech weekendowych dni najważniejsza dla Klienta jest niedziela. Zabrać polskiemu Klientowi możliwość pójścia w niedzielę na zakupy do tzw. „galerii” handlowej, to tak, jakby rozwiązać reprezentację Polski w piłce nożnej! Jak wiesz, tata pracuje w handlu i coś może o tym powiedzieć. Do pracy nie idzie tylko co trzecią niedzielę, bo prawo zabrania pracować we wszystkie. Gdyby nie zabraniało, pracowałby pewnie w każdą, Klient jego pan. A Szef  wszystkich szefów pilnuje, żeby Klient był zadowolony, bo wtedy jest sukces wyrażony w okrągłych cyferkach. Gdyby sukcesu nie było, szef musiałby dać tacie wypowiedzenie (choć to akurat może zrobić zawsze) albo nawet zamknąć firmę. Rozumiesz więc, że Klient musi być zadowolony.
                Oczywiście, można by powiedzieć, że nikt taty nie zmusza do pracy w sklepie. Ale skoro już pracuje tam, gdzie okazał się potrzebny bardziej niż jego wykształcenie, to stara się to robić jak najlepiej, z nadzieją, że kiedyś zastąpi szefa, który zastąpi swojego szefa i zarobić tyle, żeby nie przejmować się ratą kredytu w jakimś „CHF” ani nawet  w „PLN” i mieć wolne wszystkie niedziele, jako szef, który od pracy w niedziele ma ludzi.
                Tata mówi, że niedziela to dzień, w którym Klient zwykł zaspokajać wiele swoich potrzeb, z których zakup czegoś, co mu jest potrzebne, znajduje się na ostatnim miejscu. Ważniejsze w tym dniu bywa zabicie nudy między sobotnim wieczorem, a poniedziałkowym porankiem oraz poprawienie sobie samopoczucia poprzez poniewieranie innych – najlepiej tych, dla których Klient musi być panem.


                Przed każdymi wyborami politycy ogłaszają, że jak zostaną wybrani, to zakażą handlu w niedziele. Być może to głosy tych, którzy w to wierzą, pozwalają im wygrać. A potem pojawia się dyskusja na ten temat i Szefowie wszystkich szefów (w tym ci sami politycy) twierdzą, że musieliby zamknąć swoje interesy (albo przynajmniej powręczać mnóstwo wypowiedzeń), gdyby nie mogli handlować w niedziele. Pewnie wiedzą, co mówią, bo w ten dzień nie pracują w sklepach, więc na pewno wtedy analizują okrągłe cyferki. Na pewno mniej możliwości zarobku miałyby też wszystkie osoby, które się uczą i tylko w weekendy mogą pracować. Ale jedni i drudzy nie mają się co martwić, polski Klient nigdy nie dopuści do tego, żeby ktokolwiek zabronił mu dwóch rzeczy: grillowania w maju i zakupów w niedzielę.
                Nie byłoby to też na pewno dobre dla jego zdrowia psychicznego. W każdą wigilię ustawowo wolnego święta można w sklepach zobaczyć, jak z lękiem w oczach tysiące ludzi gromadzą ilości prowiantu jakby spodziewali się co najmniej blokady kontynentalnej. Jeżeli kilka dni później przypada kolejny taki dzień, ci sami ludzie wracają w tym samym celu i wyjeżdżają z jeszcze większymi wózkami. Mamy właśnie grudzień, tata mówi, że najlepiej widać to między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem. Mnie się wydaje, że zamknięcie sklepów na jeden dzień w tygodniu spowodowałoby tylko większe paniczne zakupy, niż robi się teraz, ale co ja tam mogę wiedzieć?...
                 
                Oczywiście, nie tylko handlowcy pracują w niedzielę. Pracują policjanci, strażacy, pielęgniarki, lekarze, kierowcy, maszyniści i piloci – bez nich świat naprawdę przestałby funkcjonować i wszystkim im należy się wdzięczność, że wybrali takie zawody. Pracują też kelnerzy, kucharze, aktorzy i bileterzy w kinach i teatrach – oni pracują tam, gdzie inni odpoczywają. Być może woleliby, żeby ci wszyscy Klienci, którzy w niedzielę są na zakupach, zmienili przyzwyczajenia i przyszli właśnie do nich?  Może i dla uczących się znalazłaby się wtedy jakaś możliwość zarobku?
                Ale to i tak bez znaczenia. Zaczął się grudzień, na pewno nie raz będziesz w tym miesiącu gdzieś na zakupach – nie daj się poturbować, Babciu!
                I postaraj się nie turbować innych. W niedziele też.

                Całuję Cię gorąco!
                Twoja J.



Podobne:









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz