Jak Ci życie płynie na
dobiegającej powoli końca „narodowej kwarantannie”? Papier toaletowy, mąkę,
makaron jeszcze masz? Bo niby już wolno wychodzić, ale jednak bezpieczniej
zostać jeszcze w domu. W marcu wszyscy rzucili się robić zakupy, bo wydawało
się, że sklepy mogą zostać zamknięte. Niejeden już pewnie liczył, że jak zrobi
większe zapasy, to sprzeda mniej przewidującym obywatelom ze sporym zyskiem.
Sklepów nie zamknięto, puste półki zostały uzupełnione, a zakupy i tak robili
wszyscy na bieżąco. Zamiast sporych zysków ze sprzedaży na rynku wtórnym można
spodziewać się wzrostu populacji moli spożywczych i mklików mącznych. Po złotej
epoce producentów środków dezynfekujących i rękawiczek lateksowych przyjdzie
pora na branżę DDD. Tata mówi, że to się nazywa wolny rynek i to jest jedna z
wielu nowych rzeczy, których dowiedziałam się o świecie w tym chorym czasie.
A Ty czego się ostatnio
nauczyłaś? Rodzice mówią, że nie tylko prezydent, ale i normalny człowiek uczy
się przez całe życie. W czasie pandemii to dość oklepane powiedzenie nabrało
dosłownego znaczenia, kiedy szkoły zastąpiła „edukacja zdalna”…
Czas izolacji wywrócił do góry
nogami nie tylko świat dorosłych. Nagle okazało się, że aplikacje kontroli
rodzicielskiej tracą rację bytu, bo limity czasowe na korzystanie z internetu
nie wystarczają na przeczytanie całej korespondencji od nauczycieli, limity
wieku uniemożliwiają korzystanie z wielu potrzebnych aplikacji, a możliwość
podziwiania wielu dzieł sztuki online wymaga pełnoletniości. W nowej sytuacji
bez przygotowania znaleźli się nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele, i
rodzice. Konieczny okazał się przeskok ze szkolnej polskiej rzeczywistości
rodem z XIX wieku w wiek XXI – póki co, tylko technologiczny. I tak rozpoczęła
się narodowa powtórka z zakresu nauczania szkoły podstawowej.
***
Są nauczyciele z pasją, którzy
potrafią przeprowadzać lekcję z uczniami online, zadają sobie trud, żeby,
korzystając z dostępnych możliwości, zachęcić uczniów do przedmiotu, wynajdując
różne strony i materiały wspomagające naukę. Niektórzy nawet mają świadomość,
że liczba maili spływających codziennie na skrzynkę ucznia nie ustępuje
skrzynce kancelarii ZUS po ogłoszeniu „Tarczy 3.0”. Chyba jednak nie wszyscy, a
program nauczania jeszcze nigdy w historii nie został zrealizowany w tak
wysokim stopniu, w jakim uda się pewnie w tym roku szkolnym. I nigdy o tak
szerokim zasięgu wiekowym…
To, że uczyć musimy się my –
uczniowie – to nic nowego. Ale oto do nauki zapędzeni zostali wszyscy. Niektóre
patenty na przekazywanie wiedzy są stałe od wieków: „proszę zapoznać się z
materiałem z podręcznika ze stron…..”, „do zrobienia ćwiczenia numer…., ze
stron…”, tyle, że teraz wiadomość tę otrzymuje się mailem i mailem się
odpowiada. Albo nie otrzymuje się wiadomości, tylko trzeba się zalogować do
chmury i znaleźć. Potem pół rodziny zaangażowane zostaje do wyjaśnień i pomocy
przy wykonaniu zadań: Mama znowu pamięta wszystkie wzory na obliczanie pól i
objętości figur geometrycznych, które nie były jej potrzebne przez ostatnie
ćwierć wieku i wie, czym różni się sześcian od czworościanu; Tata przelicza
podziałkę map w pamięci jak za młodych czasów i już wie, jaka jest różnica
między metanolem a etanolem; Wujek inżynier przypomniał sobie wszystkie trzy
zasady dynamiki Newtona i już odróżnia dopełniacz od dopełnienia; Ciocia
farmaceutka znów pięknie rysuje schemat budowy pantofelka i nie myli już wojny
trzynastoletniej z trzydziestoletnią.
I
kiedy wydaje się, że zadanie przeszło fachową kontrolę i zrobione zostało perfekcyjnie
– przychodzi mail z oceną: +3…
A co, Babciu, jeżeli polska szkoła, w wyniku
różnych „reform”, po prostu taka właśnie jest - od ministerstwa, przez
kuratoria, po pokoje nauczycielskie: pełna ludzi sfrustrowanych i
nieprzygotowanych? Co, gdyby ci, którzy czerpią przyjemność ze zgłębiania
wiedzy i dzielenia się nią, byli w mniejszości? Myślisz, że nie jest tak źle?
Mam
nadzieję, że od powrotu do szkoły, każdy uczeń (jakby nie było, z mniejszym
stażem niż niejeden nauczyciel) też będzie mógł się powołać na stres i
nieprzygotowanie do pracy pod tablicą…
Do sprawdzenia stanu wiedzy w
naszej rzeczywistości służą głównie sprawdziany. W szkole sprawdzian jest dla
ucznia sytuacją stresową, ale traktowany jest jako świadectwo rzeczywistego
stanu wiedzy ucznia. W czasie pandemii o określonej godzinie trzeba zalogować
się do formularza z pytaniami i w odpowiednim czasie rozwiązać test. Zakłada
się, że tak wypełniony sprawdzian jest świadectwem rzeczywistego stanu wiedzy
ucznia.
Bo
sprawdzian, czy to w czasach „normalnych”, czy pandemii, pozwala wystawić uczniowi coś, bez czego
polska szkoła by nie istniała, a nauczyciele nie mieliby pracy – ocenę. Nie
jest to wina nauczycieli - z punktu widzenia Państwa ocena ratuje sens całej
edukacji w tym kraju i daje podstawę do wypłacenia nauczycielowi marnego wynagrodzenia.
Choćby nauczyciel nie wiadomo jak genialnie przekazywał wiedzę, nie wiadomo jak
pomysłowy był w wyszukiwaniu nowych narzędzi do wzbudzania w uczniach pasji, na
nic cała jego praca, jeżeli nie wystawi odpowiedniej ilości ocen. Ocenianie
innych powinno nauczycielowi w tym systemie wejść w krew. Niektórym wchodzi za
mocno i zostają politykami. I przeprowadzają „reformy”.
W czasie pandemii nauczyłam się,
że słowo „test” oznacza sprawdzanie (albo niesprawdzanie…) czegoś niby to z
jednego powodu, a tak naprawdę dla wykorzystania wyniku do czegoś zupełnie
innego, niezależnie od tego, czy jest to test z matematyki, czy na obecność
koronawirusa...
Jak więc, Babciu, widzisz,
pandemia ma i pozytywne skutki – poziom
edukacji w narodzie na pewno znacznie wzrósł przez ostatnie tygodnie. A
wszędzie tam, gdzie nauczyciele przeprowadzali lekcje z użyciem kamer, na pewno
doszło do gruntownego sprzątania niejednego pokoju, a nawet generalnego
remontu.
Nie dotyczy ministerstw.
Całuję
Cię mocno!
Twoja
J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz