niedziela, 24 maja 2020

196. EDUKACJA Z DALA



               Kochana Babciu!

                Jak Ci życie płynie na dobiegającej powoli końca „narodowej kwarantannie”? Papier toaletowy, mąkę, makaron jeszcze masz? Bo niby już wolno wychodzić, ale jednak bezpieczniej zostać jeszcze w domu. W marcu wszyscy rzucili się robić zakupy, bo wydawało się, że sklepy mogą zostać zamknięte. Niejeden już pewnie liczył, że jak zrobi większe zapasy, to sprzeda mniej przewidującym obywatelom ze sporym zyskiem. Sklepów nie zamknięto, puste półki zostały uzupełnione, a zakupy i tak robili wszyscy na bieżąco. Zamiast sporych zysków ze sprzedaży na rynku wtórnym można spodziewać się wzrostu populacji moli spożywczych i mklików mącznych. Po złotej epoce producentów środków dezynfekujących i rękawiczek lateksowych przyjdzie pora na branżę DDD. Tata mówi, że to się nazywa wolny rynek i to jest jedna z wielu nowych rzeczy, których dowiedziałam się o świecie w tym chorym czasie.

                A Ty czego się ostatnio nauczyłaś? Rodzice mówią, że nie tylko prezydent, ale i normalny człowiek uczy się przez całe życie. W czasie pandemii to dość oklepane powiedzenie nabrało dosłownego znaczenia, kiedy szkoły zastąpiła „edukacja zdalna”…

                Czas izolacji wywrócił do góry nogami nie tylko świat dorosłych. Nagle okazało się, że aplikacje kontroli rodzicielskiej tracą rację bytu, bo limity czasowe na korzystanie z internetu nie wystarczają na przeczytanie całej korespondencji od nauczycieli, limity wieku uniemożliwiają korzystanie z wielu potrzebnych aplikacji, a możliwość podziwiania wielu dzieł sztuki online wymaga pełnoletniości. W nowej sytuacji bez przygotowania znaleźli się nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele, i rodzice. Konieczny okazał się przeskok ze szkolnej polskiej rzeczywistości rodem z XIX wieku w wiek XXI – póki co, tylko technologiczny. I tak rozpoczęła się narodowa powtórka z zakresu nauczania szkoły podstawowej.

***

                Są nauczyciele z pasją, którzy potrafią przeprowadzać lekcję z uczniami online, zadają sobie trud, żeby, korzystając z dostępnych możliwości, zachęcić uczniów do przedmiotu, wynajdując różne strony i materiały wspomagające naukę. Niektórzy nawet mają świadomość, że liczba maili spływających codziennie na skrzynkę ucznia nie ustępuje skrzynce kancelarii ZUS po ogłoszeniu „Tarczy 3.0”. Chyba jednak nie wszyscy, a program nauczania jeszcze nigdy w historii nie został zrealizowany w tak wysokim stopniu, w jakim uda się pewnie w tym roku szkolnym. I nigdy o tak szerokim zasięgu wiekowym…

                To, że uczyć musimy się my – uczniowie – to nic nowego. Ale oto do nauki zapędzeni zostali wszyscy. Niektóre patenty na przekazywanie wiedzy są stałe od wieków: „proszę zapoznać się z materiałem z podręcznika ze stron…..”, „do zrobienia ćwiczenia numer…., ze stron…”, tyle, że teraz wiadomość tę otrzymuje się mailem i mailem się odpowiada. Albo nie otrzymuje się wiadomości, tylko trzeba się zalogować do chmury i znaleźć. Potem pół rodziny zaangażowane zostaje do wyjaśnień i pomocy przy wykonaniu zadań: Mama znowu pamięta wszystkie wzory na obliczanie pól i objętości figur geometrycznych, które nie były jej potrzebne przez ostatnie ćwierć wieku i wie, czym różni się sześcian od czworościanu; Tata przelicza podziałkę map w pamięci jak za młodych czasów i już wie, jaka jest różnica między metanolem a etanolem; Wujek inżynier przypomniał sobie wszystkie trzy zasady dynamiki Newtona i już odróżnia dopełniacz od dopełnienia; Ciocia farmaceutka znów pięknie rysuje schemat budowy pantofelka i nie myli już wojny trzynastoletniej z trzydziestoletnią.
I kiedy wydaje się, że zadanie przeszło fachową kontrolę i zrobione zostało perfekcyjnie – przychodzi mail z oceną: +3…
A potem pani nauczycielka w telewizji myli obwód ze średnicą, Austrię z Australią, a Van Gogh okazuje się być ekspresjonistą tańczącym z gwiazdami… Po wylaniu cystern hejtu na panie z TV, pojawiły się głosy, że to wina stresu i nieprzygotowania do pracy z kamerą. Może i tak, ale byli też w TV nauczyciele, którzy umieli lekcje przeprowadzić dobrze…
 A co, Babciu, jeżeli polska szkoła, w wyniku różnych „reform”, po prostu taka właśnie jest - od ministerstwa, przez kuratoria, po pokoje nauczycielskie: pełna ludzi sfrustrowanych i nieprzygotowanych? Co, gdyby ci, którzy czerpią przyjemność ze zgłębiania wiedzy i dzielenia się nią, byli w mniejszości? Myślisz, że nie jest tak źle?
Mam nadzieję, że od powrotu do szkoły, każdy uczeń (jakby nie było, z mniejszym stażem niż niejeden nauczyciel) też będzie mógł się powołać na stres i nieprzygotowanie do pracy pod tablicą…

                Do sprawdzenia stanu wiedzy w naszej rzeczywistości służą głównie sprawdziany. W szkole sprawdzian jest dla ucznia sytuacją stresową, ale traktowany jest jako świadectwo rzeczywistego stanu wiedzy ucznia. W czasie pandemii o określonej godzinie trzeba zalogować się do formularza z pytaniami i w odpowiednim czasie rozwiązać test. Zakłada się, że tak wypełniony sprawdzian jest świadectwem rzeczywistego stanu wiedzy ucznia.
Bo sprawdzian, czy to w czasach „normalnych”, czy pandemii,  pozwala wystawić uczniowi coś, bez czego polska szkoła by nie istniała, a nauczyciele nie mieliby pracy – ocenę. Nie jest to wina nauczycieli - z punktu widzenia Państwa ocena ratuje sens całej edukacji w tym kraju i daje podstawę do wypłacenia nauczycielowi marnego wynagrodzenia. Choćby nauczyciel nie wiadomo jak genialnie przekazywał wiedzę, nie wiadomo jak pomysłowy był w wyszukiwaniu nowych narzędzi do wzbudzania w uczniach pasji, na nic cała jego praca, jeżeli nie wystawi odpowiedniej ilości ocen. Ocenianie innych powinno nauczycielowi w tym systemie wejść w krew. Niektórym wchodzi za mocno i zostają politykami. I przeprowadzają „reformy”.

                W czasie pandemii nauczyłam się, że słowo „test” oznacza sprawdzanie (albo niesprawdzanie…) czegoś niby to z jednego powodu, a tak naprawdę dla wykorzystania wyniku do czegoś zupełnie innego, niezależnie od tego, czy jest to test z matematyki, czy na obecność koronawirusa...

                Jak więc, Babciu, widzisz, pandemia  ma i pozytywne skutki – poziom edukacji w narodzie na pewno znacznie wzrósł przez ostatnie tygodnie. A wszędzie tam, gdzie nauczyciele przeprowadzali lekcje z użyciem kamer, na pewno doszło do gruntownego sprzątania niejednego pokoju, a nawet generalnego remontu.
                Nie dotyczy ministerstw.
                 
Całuję Cię mocno!

Twoja J.





Podobne






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz