piątek, 4 lipca 2014

70. WIDZIANE Z GÓRY


Kochana Babciu!
               
                Wyobraź sobie, że był u nas Pan Z Telewizji! To znaczy nie u mnie w domu, tylko w naszym mieście, ale to przecież prawie to samo! Chyba nawet ze dwa dni u nas był! Ja wiem, bo opowiadała mi mama, że dla Ciebie to nic nadzwyczajnego - takie osoby, które są znane nie tylko z małego, ale i dużego ekranu, to Ty spotykasz, kupując warzywa na bazarku - ale u nas to wydarzenie na pierwsze strony gazet! Naprawdę! Przez te dwa dni tylko lodówka nie wyświetlała jego zdjęć.

                Przyjechali akurat w czasie obchodów dni naszego miasta i można było ich spotkać na rynku, a niektórym nawet udało się sfotografować z Panem Z Telewizji! Taki sławny człowiek, którego prawie codziennie ogląda cała Polska na ekranach swoich telewizorów, mógłby sobie nie życzyć fotografii z jakimiś nieznanymi typami z miasta, które, wydawałoby się, nie ma się z czym dobrym kojarzyć. A tu taka niespodzianka: Pan Z Telewizji okazał się całkiem sympatyczny i jeszcze twierdził, że u nas jest fajnie!

                Nasz gość odwiedził różne miejsca. To, że zachwycał się świeżo oddanym do użytku basenem, to nic dziwnego. Ale interesował się też miejscami, na które my, mieszkańcy, w ogóle nie zwracamy uwagi, a dla kogoś przyjezdnego, wyobraź sobie, mogą się okazać całkiem ciekawe! Na przykład taka hałda, czyli kupa kamieni wydobytych spod ziemi razem z węglem i usypanych w wielką górę – dla nas jest to stały element śląskiego krajobrazu, który zasłania nam ciekawszy widok, przynajmniej dopóki nie przerobi się jej na coś ładniejszego. A tu ktoś nam mówi, że fajnie mieć blisko domu górkę, z której rozpościera się taki piękny widok. Gdyby nie to, że mówił to sam Pan Z Telewizji, można by powiedzieć, że głupi, bo czym się tu zachwycać…


 
              A Panu podobały się jeszcze nasze ronda, na które psioczą wszyscy, którzy mają chorobę lokomocyjną i wyrobiony gust plastyczny, zawody żużlowe, które wydają się głupie fanom „mądrzejszych” dyscyplin (niekoniecznie szachów) oraz atmosfera panująca w mieście! Tata mówi, że temu ostatniemu akurat nie ma się co dziwić, biorąc pod uwagę, że Pan przyjechał ze stolicy…

Aha! Tak w ogóle, to telewizja przyjechała nagrać program o naszym mieście, ale na to mało kto zwrócił wtedy uwagę. Tak jak na Piękną Panią, która prowadzi program razem z Panem Z Telewizji, a której chodzenie po schodach chyba szkodzi na urodę, dlatego ich unika, jak można pomyśleć po obejrzeniu programu

Wszystkie lokalne media były tak oszołomione wdzięcznością dla Pana Z Telewizji, że zechciał do nas przyjechać i nas docenić, że niektóre w ogóle nie napisały, kiedy program będzie można zobaczyć. Telewizja nadała go jakiś czas po wizycie sławnego Pana z ekipą. I nawet jeżeli podczas oglądania można odnieść wrażenie, że jest to film reklamowy zrealizowany na zamówienie Urzędu Miasta, żeby zwrócić uwagę inwestorów, to chyba najwięcej mogą się z niego dowiedzieć sami mieszkańcy. Nie dlatego, że zostały tam przekazane jakieś fantastyczne informacje. Nie ma nawet znaczenia, na ile szczery jest zachwyt Pana Z Telewizji. Po prostu czasem warto spojrzeć cudzymi oczami na coś, co nam wydaje się nudne i powszednie, a zupełnie inaczej może wyglądać z innego punktu widzenia. 

Czytając kolejne artykuły na temat wizyty Pana Z Telewizji, można odkryć, że to bardzo ważne dla mieszkańców takiego miasta jak nasze, żeby od czasu do czasu przyjechał ktoś z „Wielkiego Świata” i powiedział po prostu: „fajnie tu u was!”. A jeżeli jeszcze wymieni w punktach, co dokładnie mu się podoba, to już całkiem super!
Bo chociaż wielu spośród mieszkańców ma świadomość wartości i niepowtarzalności miejsca w którym mieszka, a często nawet wkłada mnóstwo wysiłku w dzielenie się tą wiedzą ze światem (i myślę, że tacy są nie tylko w naszym mieście – a w naszym są na pewno!), to mam wrażenie, że ciągle są w mniejszości. Dopiero kiedy pochwała padnie z ust kogoś z zewnątrz i to tego „lepszego” zewnątrz, wtedy niektórym łatwiej zmienić zdanie. I nagle okazuje się, że ta nasza pROWincja, nawet jeśli ma też swoje wady, wcale nie jest taka zła, jak można by pomyśleć, słuchając niektórych malkontentów.

Podzieliłam się swoimi obserwacjami z tatą – stwierdził, że jest jeden jeszcze lepszy sposób na docenienie swojego miasta, a nauczył się go dzięki Tobie, Babciu. Podobno nic tak nie umacnia więzi z miastem, jak jego krytykowanie przez teściową. To prawda?


Całuję Cię mocno!


Twoja J.





Podobne:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz