Wyobraź
sobie, że był u nas Pan Z Telewizji! To znaczy nie u mnie w domu, tylko w
naszym mieście, ale to przecież prawie to samo! Chyba nawet ze dwa dni u nas
był! Ja wiem, bo opowiadała mi mama, że dla Ciebie to nic nadzwyczajnego -
takie osoby, które są znane nie tylko z małego, ale i dużego ekranu, to Ty spotykasz,
kupując warzywa na bazarku - ale u nas to wydarzenie na pierwsze strony gazet! Naprawdę!
Przez te dwa dni tylko lodówka nie wyświetlała jego zdjęć.
Przyjechali
akurat w czasie obchodów dni naszego miasta i można było ich spotkać na rynku,
a niektórym nawet udało się sfotografować z Panem Z Telewizji! Taki sławny
człowiek, którego prawie codziennie ogląda cała Polska na ekranach swoich
telewizorów, mógłby sobie nie życzyć fotografii z jakimiś nieznanymi typami z
miasta, które, wydawałoby się, nie ma się z czym dobrym kojarzyć. A tu taka
niespodzianka: Pan Z Telewizji okazał się całkiem sympatyczny i jeszcze
twierdził, że u nas jest fajnie!
Nasz
gość odwiedził różne miejsca. To, że zachwycał się świeżo oddanym do użytku
basenem, to nic dziwnego. Ale interesował się też miejscami, na które my,
mieszkańcy, w ogóle nie zwracamy uwagi, a dla kogoś przyjezdnego, wyobraź
sobie, mogą się okazać całkiem ciekawe! Na przykład taka hałda, czyli kupa
kamieni wydobytych spod ziemi razem z węglem i usypanych w wielką górę – dla
nas jest to stały element śląskiego krajobrazu, który zasłania nam ciekawszy
widok, przynajmniej dopóki nie przerobi się jej na coś ładniejszego. A tu ktoś
nam mówi, że fajnie mieć blisko domu górkę, z której rozpościera się taki
piękny widok. Gdyby nie to, że mówił to sam Pan Z Telewizji, można by powiedzieć, że głupi, bo czym się tu zachwycać…
A
Panu podobały się jeszcze nasze ronda, na które psioczą wszyscy, którzy mają
chorobę lokomocyjną i wyrobiony gust plastyczny, zawody żużlowe, które wydają
się głupie fanom „mądrzejszych” dyscyplin (niekoniecznie szachów) oraz
atmosfera panująca w mieście! Tata mówi, że temu ostatniemu akurat nie ma się
co dziwić, biorąc pod uwagę, że Pan przyjechał ze stolicy…
Aha! Tak w ogóle, to telewizja
przyjechała nagrać program o naszym mieście, ale na to mało kto zwrócił wtedy
uwagę. Tak jak na Piękną Panią, która prowadzi program razem z Panem Z
Telewizji, a której chodzenie po schodach chyba szkodzi na urodę, dlatego ich
unika, jak można pomyśleć po obejrzeniu programu…
Wszystkie lokalne media były tak
oszołomione wdzięcznością dla Pana Z Telewizji, że zechciał do nas przyjechać i
nas docenić, że niektóre w ogóle nie napisały, kiedy program będzie można
zobaczyć. Telewizja nadała go jakiś czas po wizycie sławnego Pana z ekipą. I
nawet jeżeli podczas oglądania można odnieść wrażenie, że jest to film reklamowy
zrealizowany na zamówienie Urzędu Miasta, żeby zwrócić uwagę inwestorów, to
chyba najwięcej mogą się z niego dowiedzieć sami mieszkańcy. Nie dlatego, że zostały tam przekazane jakieś fantastyczne informacje. Nie ma nawet znaczenia, na ile szczery jest zachwyt Pana Z Telewizji. Po prostu czasem
warto spojrzeć cudzymi oczami na coś, co nam wydaje się nudne i powszednie, a zupełnie inaczej może wyglądać z innego punktu widzenia.
Bo chociaż wielu spośród mieszkańców ma świadomość wartości i niepowtarzalności miejsca w którym
mieszka, a często nawet wkłada mnóstwo wysiłku w dzielenie się tą wiedzą ze
światem (i myślę, że tacy są nie tylko w naszym mieście – a w naszym są na pewno!), to mam wrażenie, że ciągle są w mniejszości. Dopiero kiedy pochwała
padnie z ust kogoś z zewnątrz i to tego „lepszego” zewnątrz, wtedy niektórym
łatwiej zmienić zdanie. I nagle okazuje się, że ta nasza pROWincja, nawet jeśli
ma też swoje wady, wcale nie jest taka zła, jak można by pomyśleć, słuchając
niektórych malkontentów.
Podzieliłam się swoimi obserwacjami z tatą – stwierdził, że jest jeden jeszcze lepszy sposób na docenienie swojego miasta, a nauczył się go dzięki Tobie, Babciu. Podobno nic tak nie umacnia więzi z miastem, jak jego krytykowanie przez teściową. To prawda?
Całuję Cię mocno!
Twoja J.
Podobne:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz