Kochana Babciu!
Wakacje trwają w najlepsze i
oddycham pełną piersią. Po pierwsze dlatego, że nie trzeba się uczyć, tylko się
wypoczywa, a po drugie dlatego, że świat pachnie tak pięknie, jak tylko w
wakacje pachnieć potrafi – nawet w naszym królestwie Smoga, który też ma jakby
urlop.
Już kwietniu i maju zapach
wilgotnej ziemi wypiera zapach kwitnących bzów, owocowych drzew i koszonej
trawy. W chłodne dni jeszcze zdarza się zobaczyć nad niektórymi kominami
kolorowy dym – tata mówi, że we wszystkich kolorach tablicy jakiegoś Mołotowa i
jeszcze kilku innych – ale to już nie to samo, co między listopadem, a marcem.
A potem robi się cieplej, zakwita jaśmin, w ogrodach pojawiają się cierpkie
jeszcze i wykrzywiające buzię agresty, przy często uczęszczanych chodnikach i
drogach, jak grzyby po deszczu wyrastają stoiska z truskawkami. Wtedy śmietan, maślanek
i kefirów brakuje nawet w dyskontach, a elektrownia nie nadąża z produkowaniem
prądu, bo całe miasto aż huczy od mikserów i blenderów, które gniotą owoce na
koktajle i mieszają ciasta pod smakołyki, które nie powinny zostawiać takich
śladów na sylwetkach jak zimowe wypieki, tylko chyba o tym nie wiedzą…
W upalne dni, kiedy słońce
przypieka zbyt krótko przystrzyżoną trawę, a pragnienie gasi arbuz, który,
pokrojony w wielkie księżyce, brudzi dziecięce buzie dosłownie od ucha do ucha,
osiedle pachnie gorącym sianem. I byłoby prawie jak na wsi, gdyby nie osiedlowe
śmietniki i spotkania z osobami w odzieży termicznej w zatłoczonych środkach
komunikacji miejskiej…
Ale za to jak pachnie las! Ja
wiem, że w takich metropoliach jak Twoja, spacer do lasu może nie być niczym
łatwym, ale na prowincji wszędzie jest bliżej. Strasznie mi się robi przykro,
kiedy sobie pomyślę, że może Ty nigdy nie miałaś nawet okazji poznać, jak
pachnie lipcowy las o świcie? Albo jak śpiewają wtedy ptaki? Ale to chyba
niemożliwe – człowiek, któremu nigdy nie było to dane, musiałby być bardzo
ponury, a Ty nie jesteś ponura.
W wakacje nawet deszcz potrafi
być weselszy niż kiedy indziej. Szczególnie po kilku upalnych dniach, kiedy
nawet nocą nie da się spać od gorąca. Spalona trawa zdaje się odrastać w
oczach, a oklapnięte smutno w upale listki na drzewach sprawiają wrażenie,
jakby przepychały się między sobą do kropelek deszczu, jak klienci dyskontu do
nowej dostawy odzieży. A kiedy niespodziewany, ciepły deszcz złapie człowieka z
dala od domu, to nawet nie ma tragedii, jeśli się zmoknie, bo to tak samo,
jakby się potaplało w fontannie przy deptaku i radości może być tyle samo. A
zmoczony letni las pachnie jeszcze piękniej niż suchy. I tylko wichury i
nawałnice łamiące wysokie sosny jak zapałki i wyrywające drzewa z korzeniami
wprowadzają niepokój w ten wakacyjny świat.
Lato daje nam całe mnóstwo innych
drobnych radości, o których tu nie pisałam – niektóre nie tylko dla dzieci,
inne tylko dla dorosłych, a wszystkie mogą być bezcenne, kiedy się je zauważy. Niezależnie
od tego, czy wypoczywa się wśród mniej lub bardziej starożytnych ruin, czy w
mniej lub bardziej niebezpiecznych dla turystów krajach. Obojętnie, czy daleko
za granicą, czy we własnym ogródku. Wszystko jedno, czy na spontanicznej, dzikiej
wyprawie w nieznane, czy w ogromnym
hotelu olinkluziw bez potrzeby
wychodzenia za ogrodzenie. Nieważne nawet, czy przywiezie się ze sobą 500 giga
zdjęć w jakości ful-hade, czy trzy
rozmazane.
Bo najważniejsze wydaje mi się,
żeby te wakacje poczuć: żeby język zachował wspomnienie niepowtarzalnego smaku,
żeby uszy pozwoliły zachwycić się czymś na żywo, żeby nos odetchnął od zbyt
dobrze sobie znanych doznań, żeby oczy mogły nacieszyć się obrazami, których
głębi nie odda żadna fotografia i żeby to wszystko można było przypieczętować
dotykiem dłoni kogoś, kto te wszystkie wrażenia z nami podzieli.
Tak sobie myślę, oddychając
pełną piersią na nasłonecznionej łące i odgadując różne kształty z chmur, że na
tym chyba właśnie wakacje powinny polegać?...
Tego Ci życzę.
I całuję mocno.
Twoja J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz