środa, 9 marca 2016

146. D-40


Kochana Babciu!
               
                Czy Ty wiesz, co to jest D-40? To ten mało pedagogiczny znak drogowy, na którym tata gra z synkiem w piłkę na ulicy. Ale, jak się okazuje, nie jest to część polityki prorodzinnej państwa, polegającej na zachęcaniu do umacnianiu więzi między rodzicami i dziećmi. To jest informacja dla kierowców, że za tym znakiem należy jechać 20km/h (czyli nawet rowerzyści powinni uważać!), piesi mogą chodzić jak im się podoba (nawet całą szerokością drogi i w ślimaczym tempie), niepotrzebne są chodniki, a gdyby dzieci bawiły się na środku ulicy, to kierowca może je co najwyżej grzecznie poprosić, żeby ustąpiły mu miejsca, a nie trąbić i wygrażać pięściami. Bo teren za tym znakiem nazywa się „strefa zamieszkania” i pieszy, niezależnie od tego, ile ma lat i czy jest pod czyjąś opieką, czy nie, ma się czuć bezpiecznie. Wiedziałaś o tym? Nawet jeżeli nie, to nie musisz się wstydzić: Ty nie masz prawa jazdy, a u nas nie wie tego większość kierowców.


                Zawsze kiedy idę pieszo do szkoły, zastanawiam się, czy dojdę w całości. A cała moja droga prowadzi przez „strefę zamieszkania”! To znaczy prawie cała – kiedyś nasze osiedle też było taką strefą, ale tata mówi, że chyba jakiś prezes albo dzielnicowy radny przestrzegał tych 20km/h i spalił sobie sprzęgło, bo pewnego razu zamiast niebieskiej tablicy pojawiły się zakazy przekraczania 30km/h, wjazdu ciężarówek i tabliczka „strefa ruchu” – teraz to już nie jest „strefa zamieszkania”. A jak jakiś mistrz kierownicy potrąci dziecko, to będą winni rodzice, a nie kierowca. Ale na osiedlu przynajmniej są chodniki. I między jezdnią, a tą wąską częścią chodnika, którą można spróbować się przecisnąć, zazwyczaj jest szczelny mur z zaparkowanych samochodów, więc droga do szkoły jest w miarę bezpieczna. Za to kiedy idzie się dróżką między domkami, gdzie nie ma chodnika…
               
Nie rozumiem, dlaczego ci wszyscy kierowcy tak się spieszą, skoro pod szkołą przed ósmą i tak jest zawsze taki korek, że kilka minut tracą na dojazd w pobliże szkoły i kolejne na wyjazd. Nie mogą wcześniej wyjść z domu? Parkowanie - na trawnikach, krawężnikach, kwietnikach, na co tylko wjadą koła samochodu - wygląda jak wyścig po promocję odzieży w dyskoncie; byle się dopchać jak najbliżej wejścia. Niektórzy zatrzymują się tylko na chwilę, żeby wysadzić pasażerów: na przejściu dla pieszych, przy barierce, do kałuży, na środku drogi – byle jak najprędzej pozbyć się ładunku; jak kontrabanda na widok celników. Ze szczękościskiem, ciskaniem piorunów z oczu i cedzeniem brzydkich wyrazów przez zęby…

                A na zewnątrz samochodu? Nieraz można zobaczyć ucznia w drodze do szkoły, uskakującego w ostatniej chwili przed pędzącym samochodem jak matador przed bykiem – o ile ma już tyle wprawy i gracji. Częściej wygląda to raczej jak ucieczka kota, który nagle zorientował się, że zaśliniony buldog właśnie zbliża rozwartą szczękę do jego ogona: pisk, rozpaczliwe przyspieszenie, skok na płot, drzewo itp. Byle nie skończyć na masce samochodu, którym niecierpliwy tatuś albo mamusia próbuje dostarczyć swoje potomstwo do placówki oświatowej. Widziałaś kiedyś, Babciu, jak kot ucieka przed rozwścieczonym psem? Na drzewo, na płot, po murze na parapet – gdziekolwiek. Tyle, że kotu jest łatwiej, bo nie ma tornistra. Czasem całe grupki dzieci, jak spłoszone wróble fruną nagle na boki, czepiając się, czego popadnie – wiszą potem przez chwilę jak porzeczki na krzaku, dopóki nie upewnią się, że droga jest wolna. Niektóre dzieci nabawiły się już takiego tiku, że kilkanaście razy na minutę obracają się nerwowo za siebie. To bardzo przeszkadza w czasie lekcji.
                Do tego jeszcze dochodzi czasem dodatkowa „atrakcja” w postaci kałuż: wtedy najlepiej ubrać się w sztormiak i rybackie buty. A kiedy przelatuje drogą taki „wodolot”, wywołując ogromne fale, można się poczuć jak podczas sztormu na pełnym morzu, rozpaczliwie trzymając się siatki płotu, żeby nie dać się zmyć z pokładu…

                I nie pomagają ani znaki D-40, ani dziury w drodze – jak wiadomo, samochód służbowy pokona każdą przeszkodę. Policja przed 8.00 rano zajęta jest wyłapywaniem groźniejszych piratów drogowych w miejscach, gdzie łatwiej zdybać kogoś znienacka. Panowie z niektórych rad dzielnic radzi są, kiedy nie zawraca im się głowy takimi bzdurami, zwłaszcza że też nie po to starali się dostać do rad, żeby teraz po swoich dzielnicach wlec się 20km/h…
               
To się może wydawać śmieszne, bo na szczęście jeszcze nikomu nic się nie stało. Ale jeśli zachowanie samozwańczych władców szos się nie zmieni, to może się stać, więc proszę Cię, Babciu: podaj dalej!
               
Całuję Cię mocno!

Twoja J.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz