Kochana Babciu!
Jak rozpoczął się Twój nowy rok,
sympatycznie? Bo o nas było dość głośno, na pewno słyszałaś. I nie chodzi mi o
noworoczne fajerwerki. Oczywiście, znowu poszło o smog. Mam nadzieję, że
jeszcze Cię tym tematem nie znudziłam? U Ciebie smog pojawia się od czasu do
czasu, jak jakaś fanaberia - u nas pozostaje aktualny przez cały czas od
września do kwietnia.
Ledwo skończył się czas
świątecznego leniuchowania i wróciliśmy do szkoły, jak prezydent miasta ogłosił
alarm z powodu tragicznej jakości powietrza i znów mieliśmy dwa dni wolnego!
Mróz był wtedy jak się patrzy, wiatru jak na lekarstwo, a powietrze zaczęło
zgrzytać między zębami głośniej niż śnieg pod nogami. Na urządzeniach
pomiarowych w stacji przy mojej szkole zabrakło skali od kolejnych rekordów przekroczonych
norm. Gdyby to było w bajce z królikiem Bugsem, wyświetlałyby komunikat „Niewiarygodne!”.
Ale to nie była bajka, to działo się naprawdę. Przynajmniej tak nam się
wszystkim tutaj wydawało…
Być może słyszałaś, Babciu, że
minister zdrowia, czyli człowiek, który na tych sprawach na pewno zna się
lepiej od innych, powiedział, że smog jest „zagrożeniem troszeczkę bardziej
teoretycznym” i „nie ma powodów do paniki”. Jak coś jest „teoretyczne”, to co
prawda nie znaczy jeszcze, że tego nie ma, ale też nie ma dowodów, że to jest…
Czyli że może i smog jest, ale nawet jeśli, to żaden problem! No i od razu
czujemy się uspokojeni, prawda? Tylko prezydent naszego miasta nie wie jeszcze,
że najwyraźniej to mu się wydaje - że smog truje…
Niewtajemniczeni ludzie powtarzają
w kółko, że z powodu smogu umiera w Polsce co roku tyle osób, ile zamieszkuje
średniej wielkości miasto. Opowiadają mrożące krew w żyłach historie o
tysiącach ofiar smogu w Londynie przed kilkudziesięciu laty, biegają w
maseczkach po rynku i domagają się czystszego powietrza. I nie wiedzą, że tylko
im się wydaje, że dym drapie w gardle…
Nagle okazuje się, że rację mają
ci wszyscy, którzy twierdzą, że ta cała ekologia, to ciągłe straszenie trującymi
związkami zawartymi rzekomo w smogu, to tylko paplanina zniewieściałych
chłopców, na dźwięk której prawdziwi mężczyźni idą dołożyć mułu do pieca. A
potem wychodzą na podwórko zaciągnąć się dla hartu tradycyjnym kłębem
kominowego dymu. Oczywiście, w przerwie między jednym papierosem a drugim.
Nie wiem, Babciu, czy słyszałaś
o tym, ale teraz są czasy różnych prawd. Kiedyś podobno były trzy: święta prawda,
też prawda i (brzydkie słowo) prawda.
Teraz prawdą jest to, co się komu wydaje. Co komu w duszy gra: para, para, pa,
pa, pa – paraprawda! To ma podobno
już swoją naukową nazwę – post-prawda.
Mogą sobie robić naukowcy badania,
lekarze alarmować, a ZUS wykreślać kolejne nazwiska z ewidencji – każdy może
powiedzieć, że tak było zawsze i będzie to prawda. Można wierzyć, że gdyby nie
smog, skala byłaby mniejsza, można wierzyć, że nie – każdemu wolno mieć własną
prawdę.
W filmach dla dzieci często
można usłyszeć, że wystarczy mocno w coś wierzyć, bardzo czegoś chcieć, żeby
się spełniło. Może minister zdrowia też ogląda te filmy? I dzięki jego nowatorskiemu
pomysłowi będziemy mieli najtańszą i najskuteczniejszą służbę zdrowia na
świecie? Pomyśl, Babciu, że gdybyś za każdym razem, kiedy boli Cię ząb albo
głowa, kiedy masz katar lub kaszel, przestała wierzyć, że to się dzieje
naprawdę, od razu byłabyś zdrowa… Wystarczy przekonać się, że ten ból jest „troszkę
teoretyczny”, a kiedy nagle poczujesz silny ucisk w klatce piersiowej wystarczy
mocno uwierzyć, że „nie ma powodów do paniki” i zaraz wszystko będzie dobrze!
Dlatego my też przestaniemy się
już przejmować smogiem, jak radzą nam internetowe gentlemenele, wyzywające od
idiotów tych, którzy próbują alarmować i psuć zbiorowe samozadowolenie. Po co
się martwić, że się trujemy, skoro możemy smog najzwyczajniej zignorować i nie
wierzyć, że może nas złapać choroba! Od teraz na widok rozlewających się po
dzielnicy kłębów buro–brązowego dymu z komina będziemy sobie wyobrażać, że go
nie ma i po kłopocie! Prawda, że
genialne w swojej prostocie, Babciu?
Całuję Cię gorąco!
Twoja J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz