niedziela, 20 października 2013

19. AKUSTYCZNIE

Kochana Babciu!
               
Czy słyszałaś kiedyś takie słowo: anplakt? Mama bardzo lubi koncerty anplakt. Po polsku to znaczy „bez prądu”, a jeśli dotyczy koncertu – „akustycznie”. Mama mówi, że podczas takich występów okazuje się, kto naprawdę potrafi dobrze grać, a kto nie, bo prąd pomaga ukryć różne niedociągnięcia. Dlaczego Ci o tym piszę? Bo my mieliśmy niedawno poranek anplakt!
Rano obudziło mnie wielkie bum, a potem głos taty warczącego pod nosem jakieś brzydkie wyrazy. Otworzyłam oczy: ciemno. Popatrzyłam w okno: mokro i ciemno. Spróbowałam włączyć lampkę: pstryk – ciemno. Znowu pstryk, znowu ciemno… To się raczej rzadko zdarza, a z samego rana chyba po raz pierwszy – nie mamy prądu! To stąd ten hałas - rowerek K. został wczoraj w przedpokoju, tata zauważył pierwszy…

Kiedy prąd jest,  nie zwraca się na to uwagi. Świecą lampy, gra radio, budziki wyświetlają nieubłaganie porę wstawania i chociaż wszyscy się spieszą, każdy ma swój opracowany rytm. Brak prądu powoduje przyspieszenie. Prawie jak przy przewijaniu piosenki. Ale piosenka przesuwa się do przodu, a poranne zbieranie się bez prądu niekoniecznie: czym szybszy rytm, tym wolniejszy postęp.
Na szczęście rodzice korzystają z budzików w telefonach, więc wstali o takiej godzinie, jak zawsze. Najpierw rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie latarek, świeczek i zapałek. W rytmie nóg obijanych o stoliki, łóżka, szafki i przy użyciu słów, których napisać Ci nie mogę, bo też niektóre słyszałam po raz pierwszy. Kiedy już zrobiło się uroczyście i nastrojowo w blasku świec, z łazienki dobiegł rozpaczliwy krzyk mamy – kiedy nie ma prądu, na wyższych piętrach nie ma też wody… Z ubikacji zawtórował ponury jęk taty…  Mama nie umyje włosów, tata się nie ogoli, nie umyjemy dzisiaj zębów przed wyjściem! Znasz bajkę Monster High? Jeśli nie, to przy kolejnej okazji zrobię nam wszystkim zdjęcia i Ci wyślę. Nie różniliśmy się zbytnio od jej bohaterów.
Tata pobiegł do okna , żeby zobaczyć, gdzie jeszcze nie ma prądu (po drodze kilka razy w coś kopnął, na coś nadepnął, ale ograniczył się do syczenia – dzielny tata!). Robiło się już szaro, więc też wyjrzałam: wszystkie sąsiednie bloki tonęły w ciemnościach. Przy budynku, z którego płynie prąd, nic się nie działo. Została nam jedyna furtka do zasilanego świata – komórka! Baterie dumnie wskazują pełną gotowość do działania! Tata rzucił się po swój telefon, a ja patrzyłam sobie na mokre, jesienne osiedle.

Mama biega w poszukiwaniu nawilżanych chusteczek, tata wybiera numer telefonu – pod budynek z prądem podjeżdża powoli samochód. Mama znosi kolejne świeczki do łazienki, tata krzyczy do słuchawki – z samochodu wysiada pan, patrzy w cieknące chmury i powoli idzie pod daszek. Nad nami rozlega się hałas, pewnie sąsiad z góry szuka świeczek, ktoś zbiega po schodach (winda, oczywiście, nie działa) – pan wyjmuje papierosa i zapala. „Jak to dwie godziny? Co mnie to obchodzi, że energetyka” krzyczy tata do telefonu, w łazience psikają kolejne pianki i aerozole – pan zaciąga się dymem i rozgląda po oknach, gdzie błyskają płomyki świec. Huk otwieranych szaf, błyski latarek, nerwowe przerzucanie ubrań – z budynku od prądu wychodzi drugi pan i też zapala papierosa. „Halo! Z panem P. proszę! Halo! Halo!” resztki dostępnej cywilizacji nie pomagają tacie przywrócić ładu znanego świata. Gdzieś trzaskają drzwi, ktoś korzysta z toalety: bez prądu słychać każdy odgłos zamieszkanego bloku - panowie palą, rozmawiają i patrzą w niebo. Podobno kiedyś był taki pan Einstein i on wymyślił, że dla dwóch bliźniaków – jednego w kosmosie, a drugiego na ziemi, czas może płynąć zupełnie inaczej. Myślę, że nie trzeba lecieć w kosmos, żeby dla dwóch osób oddalonych od siebie o kilkadziesiąt metrów czas płynął zupełnie inaczej.
Ubieramy się, pijemy podgrzane na gazowej kuchence soki, masło rozsmarowuje się bez problemu na kanapkach – wyglądam znowu przez okno, przyjechał jakiś wielki samochód, panowie rzucili niedopalone papierosy  i biegają teraz w deszczu z kablami między autem i budynkiem. Robią, co mogą, żebyśmy mieli prąd. Chyba wcześniej nie mieli potrzebnych narzędzi.

Jakoś przetrwaliśmy ten dzień. Prawie nikt nie zwrócił uwagi, że mama ma inaczej spięte włosy, tata ogolił się na stacji benzynowej, a ja i K. dostaliśmy miętowe gumy do żucia. Wieczorem mieliśmy już prąd, ale nie świeciły latarnie i przypomniały mi się wakacje w Bieszczadach i niebo białe od gwiazd, których nie widać w rozświetlonym mieście. Tata mówi, że Ty pamiętasz czasy, kiedy nie było jeszcze prądu, chciałam Cię więc zapytać, czy wtedy też wszystko działo się szybciej? Bo pomyślałam, że prąd i różne wynalazki, które są bardzo pożyteczne, wiele zagłuszają. I dopiero, kiedy ich zabraknie, można usłyszeć więcej. Na przykład to, że jakich byśmy nie wymyślili wynalazków, to zawsze musi być ten ktoś gotowy biegać w deszczu, żeby inni byli zadowoleni. Albo raczej nie byli niezadowoleni. Dopiero anplakt pozwala docenić pracę, którą ktoś wykonuje dla kogoś. Nawet, jeśli dostaje za to pieniądze.

Całuję Cię mocno!


Twoja J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz