czwartek, 14 listopada 2013

23. LIST DO N.

 […]
Nie będziemy się troszczyć o daleką przyszłość.
Postaramy się o to, żeby działo się jak najlepiej.
Im gorliwiej się postaramy, tym więcej zepsujemy
I tym gorzej wszystko powikłamy, aż wreszcie się pogrążymy
Na samo dno zamętu. Wtedy się zatrzymamy.
Konstandinos Kawafis Zstąpienie bogów, przeł. Z. Kubiak, 
za Jacek Dukaj, Crux

Szanowny N.
               
             W pierwszym odruchu użyłbym słów wyrażających obrzydzenie i odrazę. Ale kiedy próbuję przemyśleć to spokojnie, dochodzę do wniosku, że to nie tylko Twoja wina. Całe lata zaniedbań, cynizmu, kłamstw, manipulowania i lekceważenia przez kolejne władze i opozycje musiało przynieść takie efekty. Ale może jeszcze nie wszystko stracone? Kiedy czytam albo słyszę Twoje argumenty, utwierdzam się w przekonaniu, że światem rządzą tylko dwie emocje: miłość i strach. Obie są ludzkie. Wszystkie inne od nich pochodzą. Jeśli wierzysz, że Bóg dał Ci wolną wolę (a lubisz się na Niego powoływać), musisz unieść świadomość, że to Ty sam wybierasz między nimi. Ktokolwiek nie szeptałby Ci do ucha.

                Miłość, taką pojmowaną dużo szerzej niż seks, traktujesz jak słabość. Ze słabościami nie należy się obnosić, bo na pewno ktoś wykorzysta je przeciwko Tobie. W końcu miłość rani. Ile Twoich związków z bliskimi osobami nie było niczym więcej niż realizacją konwencji? Każdy krok poza ustalony przed wiekami przepis traktujesz jak zdradę narodu. Bywa, że jedyną formą miłości, jaką demonstrujesz, jest umiłowanie Ojczyzny. Twoja Ojczyzna to Dziedzictwo, Tradycja, Honor i Świętość. Idealna, Niepokalana i otoczona aureolą cierpienia. Ty poczuwasz się do obowiązku być jej rycerzem. Miarą tej miłości jest liczba powalonych Jej wrogów. O tym, kto jest wrogiem, a kto nie, decydujesz Ty i Twoi towarzysze.
                O nienawiści wiesz dużo więcej. Czy mógłby to być wspólny z ojcem temat Waszych rozmów, których, być może, nigdy nie było? Nienawiść daje Ci poczucie siły, a tylko siła Ci imponuje. Nienawidzisz wszystkiego, co nie idzie w parze z Twoim światopoglądem, który jest prostszy niż kieszonkowe opracowania lektur szkolnych. Wszystko, co się w nim nie mieści, uważasz za oszustwo albo niepotrzebne komplikowanie prostych oczywistości przez zakłamanych wykształciuchów. Z historii interesują Cię tylko wybrane fragmenty, poprzestajesz na skutkach, nie szukając przyczyn. Mówisz poszłem albo włanczać i nie widzisz w tym problemu. Kiedy kończą Ci się argumenty, a to dzieje się szybko, zawsze zostaje Ci przemoc. Obrazić Cię może cokolwiek, a w pielęgnowaniu urazy jesteś mistrzem. Śmierci wrogom życzysz częściej niż zdrowia własnej rodzinie - przeważnie w imię wiary w Jezusa Chrystusa. Marzysz o świecie posortowanym, gdzie wysokim murem i drutem kolczastym oddzielone będą od siebie narody, kultury i rasy. Napletek jest dla Ciebie najważniejszą częścią ciała. Twoim zdaniem całe zło świata pochodzi od jego braku. Wolisz nosić szyte na czyjąś miarę ciasne idee, za które płacisz osobistą wolnością, niż wykonać wysiłek użycia wyobraźni. Słuchasz tylko tych, którzy mówią Ci to, co chcesz usłyszeć. Nie chcesz wiedzieć, że w ten sposób stajesz się ich niewolnikiem.  
                Każdego dnia zasłaniasz twarz jakąś maską, a każde prężenie mięśni kryje strach. Boisz się, że nie będziesz miał pracy, z której mógłbyś żyć, chociaż nie każda dorasta do Twoich oczekiwań. Obawiasz się, że ktoś może Ci płacić mniej niż Ci się, z racji bycia Polakiem, należy i na Twojej nędzy będzie się bogacić. Oczywiście, to nigdy nie będzie prawdziwy Polak. Boisz się kobiet z zasłoniętymi twarzami i ich mężczyzn – odpowiada Ci wiara w to, że zabijanie nas jest sensem ich życia, bo łatwiej Ci zarażać swoim strachem innych. Świat wokół Ciebie ciągle się zmienia i tracisz oparcie. Stąd twierdze, bastiony i straże – potrzebujesz symboli obrony, bo ciągle spodziewasz się ataku. Jesteś czujny, bo wszędzie czają się wrogowie i zdrajcy. Zżera Cię obawa, że ktoś może okazać się w czymś lepszy od Ciebie, bo wartościowanie wpojono Ci jako podstawę egzystencji. I jakkolwiek nie próbowałbyś go nazywać, strach pozostaje strachem. Zwyczajnym i ludzkim, ale dla Ciebie liczy się tylko nadczłowieczeństwo. Dlatego potrzebujesz tłumu, w który się wtopisz i z którym będziesz krzyczeć jednym głosem, żeby na chwilę ten strach zagłuszyć. Czujesz, że razem możecie zniszczyć wszystko. Niestety, to prawda.
                Kiedy nie znikają źródła lęku, rodzi się poczucie bezsilności, która przeobraża się w gniew. A ten, nawet najświętszy, zaślepia. Wtedy rodzą się mity, na mitach buduje się dogmaty, a z przekonaniami, uznanymi za objawione, nie da się już dyskutować. Dlatego, czym bardziej próbujesz, w swoim pojęciu, przysporzyć Polsce chwały, tym większą  w rzeczywistości sprowadzasz na nią hańbę i upokorzenie. Zwłaszcza wtedy, kiedy Jej najważniejsze święto  czcisz mordobiciem. Nadużywanie przez Ciebie słów  honor i patriota nie jest już nawet bezczelnością - to cynizm. Cokolwiek ważnego masz wtedy do powiedzenia, a na pewno mógłbyś mieć, sam odbierasz sobie głos. Wszystko, co słuszne zostaje roztrwonione, a pozostaje tylko wstyd. Brak szacunku dla innego człowieka wprowadza symetrię między Ciebie, a Twoich prawdziwych czy wymyślonych wrogów. Stajesz się lustrzanym odbiciem wszystkiego tego, czego nienawidzisz: artretyzm lewicy odbija się trądem na prawicy. 
                Są tacy, którym Twoja furia jest na rękę. Jedni marzą o tym, żebyś wyniósł ich do władzy. Drudzy wierzą, że Twoje barbarzyństwo pozwoli im władzę zachować. Ktokolwiek z nich będzie miał rację, prawdziwym zwycięzcą nie będzie żaden z nich, tylko ktoś, kto nie życzy temu krajowi dobrze. Na pewno będziesz potępiany, może nawet ukarany, bo niczyje zaniedbania nie zwolnią Cię z odpowiedzialności za własne postępowanie. Domagasz się sądzenia, więc sam będziesz sądzony.  Ale żadne pałowania, żadne zakłady karne nie uratują Cię przed samym sobą. Kara dla przykładu odniesie odwrotny skutek,  jeśli nie pójdzie w parze z poczuciem winy, a nimb cierpienia za słuszną sprawę umocni Cię w Twoich przekonaniach. Błędne koło nie zostanie przełamane, śnieżna kula będzie rosnąć. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce ją wykorzystać. Ale na pewno nie dla dobra Polski.

               

                Być może nigdy nie przyznasz, że prawdziwa siła to właśnie miłość. Jeśli mierzi Cię to słowo, zamień je na uczciwość, życzliwość, szacunek. Gotów jesteś oświadczyć, że w tym obszarze blisko nam do doskonałości? Możesz nie uwierzyć, ale nie musi ona oznaczać zgody na niesprawiedliwość, za to potrafi uzbroić w skuteczną broń. Może nie dowiesz się nigdy, że są ludzie, choć zawsze było ich niewielu, których wiara oparta na miłości jest tak silna, że nie muszą chować się w bastionach, bo tylko otwarcie na innego człowieka, nawet prawdziwego wroga, wzbogaca ich i umacnia. Każdą zmianę w otaczającym ich świecie przyjmują z pokorą, jako dar od Boga, którego część noszą w sobie. Dlatego nie ma w nich miejsca na strach, a pokora pozwala rozumieć, że zawsze można stać się lepszym, bo nawet oni nie są idealni. Tylko pycha każe wierzyć, że można tego od Człowieka oczekiwać. Pycha sprawia też, że człowiekowi wydaje się, że może znać wszystkie odpowiedzi i ma prawo potępiać innych. Ta możliwość ciągłego dążenia do ideału, indywidualnego odkrywania ciągle nowych odcieni tej samej Prawdy, w ramach kodeksu opartego na miłości do Człowieka, jako dzieła Bożego, jest dla nich największym Darem i źródłem radości - bo to właśnie jest Wolność. Poszanowanie dla Człowieka, staje się dla nich bramą wskazującą najlepszą drogę. Prawdą i Wolnością dzielą się, dając przykład własną postawą i próbując zrozumieć człowieka, potępiając czyny, a nie osoby. Wiedzą, że wymuszenie przestrzegania zakazów i nakazów, bez ich zrozumienia, postrzegane jest jako kara. Dlatego do fizycznej siły uciekają się tylko w obronie Wolności, bo, z definicji, nie da się Jej nikomu narzucić.
Ci ludzie niekiedy reprezentowali Kościół, jeszcze rzadziej władzę. Właśnie oni budowali siłę tego narodu, dając mu z siebie wszystko, co mieli najlepszego. To był Patriotyzm i Wielkość. I nie zbrojne zrywy, ale właśnie pamięć o tej sile pozwalała Polakom przetrwać najtrudniejsze czasy. Prawdzie i Wolności tak rozumianym nie zagrażają granice, czas, szaleństwa kolejnych epok ani żadna ideologia, prawa czy nieprawa. To One podtrzymują tożsamości, kultury i tradycje narodów. Dopóki żyją osoby, które te wartości w sobie mają, dopóty jest szansa, że mury runą, a ludzie staną razem obok siebie, zamiast przeciwko sobie. Ja wierzę, że bez tego nie ma wielkości narodu. Oczywiście, możesz robić wszystko, żeby udowodnić, że to utopia. Ale, szukając rozwiązania swoich niekwestionowanych problemów, pamiętaj, że żadna rewolucja nie poprawia sytuacji społeczeństwa, kiedy poddani zamieniają się tylko z panującymi na miejsca.
                Nie wiem, czy będziesz chciał kiedykolwiek uwierzyć, że to pokój, poczucie bezpieczeństwa i bliskość z innymi ludźmi, a nie potrzeba ciągłej walki jest naturalnym stanem dojrzałego człowieka. Możesz nie przyjąć nigdy do wiadomości, że grubiaństwo, przemoc i wykorzystywanie człowieka przez człowieka - zło w żadnej formie nie ma ani narodowości, ani koloru skóry, ani wyznania. Nie musi Cię obchodzić to, że nie potrzeba imigrantów, żeby dzieci, kobiety i starcy nie mogli czuć się bezpiecznie na ulicach. Ani to, że najprawdziwszy Polak jest zdolny do tego samego szaleństwa, co islamski terrorysta, jeżeli tak samo okaleczy się jego światopogląd. To kalectwo można w sobie pielęgnować albo się go wyrzec. Do tego drugiego potrzeba odwagi, bo to wymaga opuszczenia murów twierdzy i zobaczenia świata z dużo szerszej perspektywy. Możesz się bać, że tak jak ryba dławi się nadmiarem tlenu, tak i Ciebie mogłoby to przytłoczyć. Ale skoro do tej pory nikogo nie obchodziło to, żebyś widział więcej, niż kawałek śmierdzącej fosy za murem obronnym, to nie bój się, że nagle ktoś wyśle Cię dalej.
                Nie zapominaj tylko, że okienko strzelnicze ogranicza widok.
               
                Może kiedyś nadejdzie chwila, kiedy zapragniesz lepszego świata nie dla siebie, ale dla kogoś, kto stanie Ci się bliski - choćby dla własnego dziecka. Paradoksalnie, to może być nagłe uchylenie bram twierdzy. Może wtedy dopiero poznasz prawdziwą radość i zobaczysz tyle światła, ile nie widziałeś przez całe życie. Tego Ci życzę. To będzie Twoja szansa.

                Bo, mimo wszystko, szerokość Twojego horyzontu zależy tylko od Ciebie samego.
               
      
Nieprawdziwy



 

17 komentarzy:

  1. Drogi N. Twoja analiza N. jest w większości jak najbardziej trafna. Lecz nie wziąłeś pod uwagę trzech czynników, które sprawiają, że jednocześnie jest ona płytka i zbytnio upraszcza cały fenomen (sic!) N.

    Primo, obecny ruch N. to żałosne, bardzo odległe popłuczyny po międzywojennej ND. To, czego jesteśmy teraz świadkami, to de facto jest neoND, która pierwszej do pięt nie dorasta.

    Secundo, jak zapewne wiesz międzywojenna ND miała wiele nurtów o zróżnicowanych programach i poglądach i nie można zrobić ich jednoznacznej syntezy i zamknąć w ramach jednego szablonu. Odnoszę nieodparte wrażenie, że dla Ciebie N=kibol. A tak wcale nie jest. I pamiętaj o tym, że obecnie kibol≠kibic. Ci pierwsi są w mniejszości.

    Tertio, po lekturze powyższego listu odnoszę wrażenie, że opinie nt. obecnego ruchu N. czerpiesz z tzw. mediów głównego nurtu (również elektronicznych). Jak wiadomo są one na pasku innych sił i dlatego silny ruch N. jest dla nic solą w oku, dlatego np. z marszu 100 tys. ludzi ich ekscytuje kilkudziesięcioosobowa grupka idiotów, która postanowiła sobie zrobić Dzień Guya Fawkesa. I dlatego dla nich tegoroczny marsz był "katastrofą", "porażką", "żenadą", itp. Dla nich fakt, że 100 tys. ludzi - rodzin, dzieci, dziadków - w sposób kulturalny, spokojny i cywilizowany uczciło święto państwowe, nie ma najmniejszego znaczenia. Ważny jest pretekst, żeby dos*ać komu trzeba. Całkowice już tutaj pomijam fakt, że nie do końca wiadomo, kto tych ekscesów się dopuścił, bo jest zbyt wiele tutaj okoliczności dwuznacznych. I dlatego te same media nie zająkną się nt. działalności charytatywnej i społecznej N. Bo to nie pasuje do obrazu N. jako mordercy, troglodyty, bandyty i faszysty. I to właśnie dzięki "piątej władzy" większość ludzi w dniu dzisiejszym uważa, że większość kibiców na stadionach to kibole. Że nie ma normalnych kibiców. Weź pod uwagę tak niszowy sport jak żużel. Kiedy trafia on do głównego wydania "Wiadomości", "Faktów" i "Informacji"? Gdy Toruń zmyje się z Zielonki, gdy zginie zawodnik, a inni nie potrafią tego uszanować lub gdy wyniknie inna afera. Zawsze należy mieć to uwadze i krytycznie podchodzić do wszystkich "rewelacji", a przede wszystkim postarać się zapoznać z relacją drugiej strony. Żeby nie popełnić grzechu zaniechania.

    Ze względu na ograniczenia niniejszego bloga muszę tutaj zakończyć. Za chwilę druga część mojej odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozwolę sobie jeszcze na koniec dodać, że zauważam u Ciebie pewną niekonsekwencję. Piszesz: "Wolisz nosić szyte na czyjąś miarę ciasne idee, za które płacisz osobistą wolnością, niż wykonać wysiłek użycia wyobraźni." A kilka zdań wcześniej zarzucasz: "O tym, kto jest wrogiem, a kto nie, decydujesz Ty i Twoi towarzysze." Czyli z jednej strony chcesz, żeby każdy sam decydował za siebie, ale z drugiej strony wymagasz, żeby wroga narzucił kto inny. Chyba nie proponujesz anarchii? Od zarania dziejów ludzie łączyli się w grupy. Żeby zabić mamuta trzeba było się dogadać w kilku. Żeby zbudować Golden Gate trzeba było zebrać kilka tysięcy ludzi. Owszem, żeby rozpętać wojny krzyżowe, również musieli się zebrać chętni. Lecz potrzeba działania kolektywnego jest naturalna i zapewne zakodowana w ludzkim genotypie. I niestety niektóre powody stadnego gromadzenia się są dobre, niektóre złe. Tak jak ludzie są dobrzy i źli. A wspólnota ludzi mieszkających na określonym terenie, mówiących wspólnym językiem, dzielących wspólną historię i tradycję jest chyba najbardziej naturalnym kolektywem. I samo to nie jest problemem. Problem pojawia się, gdy ktoś z zewnątrz pojawia się w danej społeczności i próbuje narzucić swoje pewne zachowania, przekonania, tradycje lub poglądy. Wtedy pojawiają się tendencje N. zgodnie z naczelną zasadą cybernetyki społecznej: "każda akcja rodzi reakcję". Sam wiesz, że przez wiele lat spokojnie egzystowały kraje multi-kulti. Dopiero próby nadmiernego wpłynięcia na ich egzystencję powodował niepokoje społeczne. I to jest jak najbardziej naturalne. To tak samo jak z Twoim domem. Zapewne chętnie zapraszasz gości. Ale jeśli zaczną Ci mówić, co masz robić, jak mówić, w co wierzyć, jak wychowywać dzieci, tłumaczyć, że Ty powinieneś karmić dziecko piersią, a żona nosić węgiel z piwnicy, zapewne wtedy w mniej lub bardziej kulturalny sposób wytłumaczysz takiemu gościowi, że pomylił adres i otrzymuje status persona non grata. I dokładnie to samo - lecz w skali makro - odbywa się w państwach. I obawiam się, że obecna moda na multi-kulti, LGBT, "tolerancję" i inne pomysły "gender" mogą się skończyć jeszcze większymi pogromami i rzeziami niż 70 lat temu. Zgodnie z zasadą akcja-reakcja. Spojrzyj na kraje typu Francja, Wielka Brytania, Holandia, itp., gdzie na dzień dzisiejszy nie ma możliwości politycznego (czyt. pokojowego) rozwiązania problemu imigrantów. Na razie zaczyna się tam gotować i niestety może skończyć się poważnymi zamieszkami, w których zginie wielu ludzi. Dlaczego nie ma problemów imigracyjnych w tradycyjnych krajach arabskich/islamskich? Dlatego że tam nie ma polityki multi-kulti. Jeśli chcesz tam egzystować, musisz przyjąć zasady tam panujące. To jak najbardziej naturalne. Przepraszam, że znowu się tak rozpisałem. Chyba to jesienna deprecha.

    Tytułem podsumowania tego przydługiego tekstu pozwól, że w trzeciej części zacytuję w całości mądre słowa byłego premiera Australii:

    OdpowiedzUsuń
  3. "Dostosowywać się powinni imigranci, a nie Australijczycy. Zgódźcie się z tym albo stąd wyjeżdżajcie. Jestem zmęczony tym, że ten naród stale martwi się o to, jak nie obrazić przedstawicieli innej kultury lub jak ich nie ograniczyć. Po atakach terrorystycznych na Bali większość Australijczyków przeżyła falę patriotyzmu. Nasza kultura rozwijała się w przeciągu ponad dwóch stuleci walk, upadków i zwycięstw, kiedy miliony mężczyzn i kobiet szukały wolności. Mówimy po angielsku, nie po hiszpańsku, libańsku, arabsku, chińsku, rosyjsku czy po innemu. Dlatego, jeśli chcecie stać się częścią naszego społeczeństwa, nauczcie się naszego języka!

    Większość Australijczyków wierzy w Boga. Nie jest to jakieś chrześcijańskie, prawicowe czy polityczne stwierdzenie, a po prostu fakt, ponieważ to właśnie chrześcijanie założyli ten kraj na chrześcijańskich zasadach i jest to bardzo wyraźnie widoczne w dokumentach. I mamy oczywiście prawo pokazywać o tym ilustracje na ścianach szkół. Jeśli Bóg was urazi, to proponuję wybrać inny kraj świata na swój dom, gdyż Bóg jest częścią naszej kultury. Będziemy przyjmować waszą wiarę i nie będziemy pytać, dlaczego tak wierzycie. Prosimy jedynie, byście przyjmowali też naszą wiarę i żyli z nami w pokoju i harmonii.

    To nasze państwo, nasza ziemia i nasz styl życia i damy wam wszelkie możliwości, by się tymi rzeczami cieszyć. Jednak dopóki nie przestaniecie narzekać i płakać z powodu naszej flagi, przysięgi, chrześcijańskiej religii albo naszego trybu życia, to bardzo polecam wam skorzystanie z jednego z bardzo ważnych australijskich praw – prawa do opuszczenia tego kraju. Jeśli wam się tu nie podoba, wyjedźcie. Nie zmuszaliśmy was, byście tu przyjeżdżali. Poprosiliście, byśmy dali wam możliwość tu mieszkać. Zatem przyjmijcie kraj, który już przyjęliście."

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj (A).
    Trochę energii mnie ta analiza kosztowała i zapewniam Cię, że gdyby była pochopna, nie znalazłaby się tutaj.
    Z różnorodności przedwojennych ruchów ND zdaję sobie sprawę; również z tego, że wywodziła się z nich jedyna w Polsce organizacja z własnej inicjatywy kolaborująca z hitlerowcami.
    Nie wiem, kim jest N., bo zazwyczaj chowa twarz za maską albo tożsamość za nickiem - i to głównie komentarze do relacji prasowych na temat różnych głupich wybryków rasistowskich, nie tylko w "mainstreamowych" mediach, skłoniły mnie do napisania tego listu. Poziom ksenofobii nie jest marginalny. Dlatego obawiam się, że tym kilkuset może się wydawać, że 100 tys. pokojowo demonstrujących Polaków (czego nie kwestionuję), maszerujących pod tymi samymi sztandarami, legitymizuje ich wybryki. A ja wierzę, że mój kraj i jego obywatele mają wszelkie predyspozycje, żeby czuć się równorzędnymi dla każdego innego narodu świata. Ani lepsi, ani gorsi.
    Wierzę też, że nie ma złych i dobrych ludzi. Każdy człowiek jest tak samo zdolny do dobra jak i zła. Sam wybiera, bo po to dana mu jest wolna wola. To nie anarchia, a właśnie wolność, jeśli tylko będziesz traktował innego tak, jak sam chciałbyś być traktowany. Już to na pewno gdzieś słyszałeś. Elementarna życzliwość, uczciwość i szacunek. Albo, jeśli wolisz: "miłuj bliźniego swego, jak siebie samego". To do tego właśnie potrzeba wyobraźni, bo to, wbrew pozorom wcale nie jest łatwe i wymaga ciągłej refleksji. A ideologie zwalniają z myślenia i dają wytyczne do wartościowania. Żaden symbol nie czyni człowieka idealnym. Rytuał i sama znajomość zapisanych przed wiekami słów nie zbliżą człowieka ani do doskonałości, ani do drugiego człowieka, jeśli sam nie odniesie ich do siebie i swojego świata, który ciągle będzie się zmieniał. W tym powinni pomagać Ci-Którzy-Zostali-Posłani. Ale, jak wiesz: "wielu zostało powołanych, ale niewielu wybranych". Dlatego czasem łatwiej znaleźć sobie wroga, żeby utrzymać wspólnotę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to rozumiem. Może to brzmi idealistycznie, ale obawiam się, że jeżeli nie zaczniemy ze sobą normalnie rozmawiać, zamiast pompować na wyścigi swoje radykalizmy („To oni zaczęli!”; „Nieprawda, to tamci!”), tak z jednej, jak z drugiej strony i nawzajem obrzucać się błotem, to pozostanie nam tylko totalitaryzm. Zwycięska opcja będzie niszczyć przegraną, a przy tym arbitralnie ustali, kogo zaliczyć do tej drugiej. Nihil novi. A wszystko w ramach jednej „wspólnoty ludzi mieszkających na określonym terenie, mówiących wspólnym językiem, dzielących wspólną historię i tradycję”. Póki co i jedna i druga strona rzuca oskarżenia pod adresem przeciwnej, że ta ją ogranicza. Albo, że na pewno będzie chciała ją ograniczyć. Rzucanie w siebie obelgami i koktajlami Mołotowa na pewno nas do tego przybliża. Jeszcze można spróbować się wysłuchać i coś dobrego, dla jednych i drugich, zbudować.
      Co do gości w moim domu - masz, oczywiście, rację. Mogę wziąć pod uwagę czyjeś sugestie, ale nie pozwolę sobie nic narzucić. Szanuję żonę, chyba równo dzielimy się obowiązkami, przed dziećmi nie uciekam z domu ani nie wyładowuję na nich frustracji i myślę, że na tym polega rodzina. Jej bezpieczeństwo i przyszłość są najważniejsze. Nikt mnie do jej zakładania nie zmuszał, ani mi tego nie zabraniał. Owszem, są teoretycy, którzy chcieliby mi powiedzieć, jak mam w niej sobie relacje ułożyć, chociaż sami jej nie mieli. Nie słucham ich. Po prostu.
      Kiedy widzę tęczę z kwiatów, widzę tęczę z kwiatów, a nie parę mężczyzn przebranych za kobiety. Kiedy widzę parę mężczyzn przebranych za kobiety, znajduję sobie ciekawszy obiekt obserwacji. Czym większa będzie się na nich skupiać uwaga, tym chętniej będą chcieli się pokazywać. Dotyczy również mężczyzn udających jeszcze prawdziwszych mężczyzn.
      Imigranci. Państwa, które wymieniasz, płacą za hipokryzję, bo na imigrantach się bogaciły. Utrzymywanie całych rodzin za państwowe pieniądze się opłacało, w zamian za łatwy dostęp do „taniej siły roboczej”. Może gdyby słowa australijskiego premiera, które cytujesz, a które wydają mi się korespondować z cytowanym przeze mnie powyżej przykazaniem, ktoś na początku wziął pod uwagę i położono by większy nacisk na asymilację, a nie izolację, dzisiaj tego problemu mogłoby nie być. Poza tym, kiedy ktoś jest przyzwyczajony, że „jemu się należy”, ciężko to zmienić. Na pewno potrafiłbyś podać przykłady i z naszego podwórka.


      Dziękuję za inspirację (kiedyś było takie słowo „stymulacja”, ale już boję się go używać, nawet z epitetem "intelektualna"…) i pozdrawiam.

      Usuń
  5. Szanowny N.

    Odnośnie ND w trakcie IIWŚ: Dosyć popularny w pewnych kręgach jest pogląd, że zgoda na warunki Hitlera w 1939 r. odnośnie Gdańska i eksterytorialnej autostrady na północy (tzw. pakt Ribbentrop-Beck), najprawdopodobniej zmieniłaby losy świata w taki sposób, że atak Niemiec na ZSRR zacząłby się wcześniej, z granicy o 300 km bliższej i przy udziale WP. Istnieje spora szansa, że Sowieci przegraliby tę wojnę i w tym momencie europejscy Alianci musieliby zaakceptować status quo, natomiast USA nie miałyby powodu, żeby pojawić się na Starym Kontynencie. Może nie doszłoby do Holocaustu, gdyż wschód mógłby być w strefie polskiej, a bez wojny raczej nie byłoby możliwe masowe wywożenie żydów, cyganów, Polaków i innych ofiar do KL. Hitler zapewne wprowadziłby wspólną walutę, wspólną politykę, wspólne urzędy, itp., czyli de facto dzisiejszy Eurokołchoz, tylko 60 lat wcześniej. I zamiast wychodzić z socjalizmu wprost w objęcia eurosocjalizmu przechodzącego w marksizm kulturowy musielibyśmy wyjść z narodowego socjalizmu. Z dwojga złego chyba wolałbym tę drugą opcję. Zwróć uwagę, że sam Józef Beck świadom był, że kategoryczna odmowa Niemcom przypieczętowała wybuch IIWŚ. Dlatego schodząc z mównicy po swoim słynnym przemówieniu powiedział: „Właśnie zgubiłem Polskę.”

    Nie wiem, dlaczego myślisz, że N. uważają, iż ich naród jest najlepszy i dążą do eksterminacji innych. Czy jesteś świadom tego, że w tegorocznym MN wzięli udział N. z Węgier, Włoch i Francji? Główne obecnie nurty N. w Polsce nie wyznają zasady supremacji narodu polskiego nad innymi. Na chwilę obecną nie ma żadnego liczącego się nurtu szowinistycznego w polskim N. Dlatego N. różnych krajów mogą ze sobą współpracować. Bo po prostu chcą, żeby każdy naród był odrębną jednością, która może współpracować z inną taką samą jednością.

    Tak samo przywołujesz tutaj podstawowe zasady współżycia społecznego: życzliwość, uczciwość, szacunek, miłuj bliźniego, itp. Wskaż mi, proszę, z czego wynika, że N. takich zasad nie wyznają? W dalszym ciągu odnoszę wrażenie, że patrzysz na N. przez pryzmat neandertalczyka – kreowany w mediach. Również nikt nie zabrania N. wolności. Różnica jest taka, że N. chcą to wszystko zamknąć w określonych ramach – według mnie jak najbardziej naturalnych.

    Nie mogę się zgodzić, że tęcza z kwiatów to tylko tęcza z kwiatów. Bardzo dobrze wiesz (tylko droczysz się ze mną), że obecnie tęcza z kwiatów postawiona przez znaną propagatorkę LGBT jest symbolem. A postawienie jej na pl. Zbawiciela jest dodatkowo wypowiedzeniem wojny wszystkim katolikom. Przecież ta „instalacja” mogła stanąć na pl. Bankowym, pl. Teatralnym, czy choćby na ul. Afrodyty albo dowolnej innej „neutralnej” ulicy. Decyzja o postawieniu tego obiektu akurat w tym miejscu była decyzją polityczną świetnie wpisującą się w postępujący marksizm kulturowy. Był to kolejny krok w testowaniu katolików i ich przekonań. Inny krok to pokaz mody, który ostatnio odbył się w kościele w Warszawie pod płaszczykiem „pokazu mody ślubnej”. Wszystko to prowadzi do jednego celu – całkowitej eradykacji wiary z życia publicznego i zastąpienie jej wiarą w mamonę, hedonizm, scjentologię i inne.

    Co do imigracji – pełna zgoda. Obecne problemy to reakcja na wcześniejszą akcję – niewolnictwo, kolonializm. I – tak jak piszesz – ktoś dał ciała na samym początku, bo imigranci zamiast wtopić się w naród – może nawet wzbogacając go o pewne elementy – zaczęli tworzyć getta. I dlatego napisałem, że obecnie jest już chyba za późno na cywilizowane rozwiązanie tego problemu. Ale weź pod uwagę, że w utrzymywaniu status quo główną rolę odgrywa socjalizm. Gdyby nie kuroniówki, zasiłki, pomoce społeczne, itp., nic by tutaj nie trzymało nierobów. Wyemigrowaliby do kraju z lepszym socjalem albo wybraliby kraj, w którym bez socjalu mieliby najlepsze warunki, czyt. możliwości zarobkowania.

    Ja również dziękuję za tę wzajemną stymulację. Nawet bez literatury się da... ;-) I pozdrawiam zamiatając kapeluszem podłogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część I

      Szanowny (A).

      Nigdzie nie napisałem, że każdy, kto się czuje Polakiem i chce to demonstrować, musi utożsamiać się z N. – adresatem listu. Zgodzisz się jednak zapewne ze mną, że pewnej grupy polskiego społeczeństwa, nie wiem jak dużej, te cechy są bliskie. Z Twojego listu wynika, że niektóre nawet szerszej, niż się spodziewałem. Ale być może mój N. i Twój N. to nie te same osoby.
      Rosnąca popularność Hitlera w pewnych kręgach, nawet jeżeli są to kręgi miłośników historii alternatywnej, świadczy o tym, że jego poglądy również powracają. Nic dziwnego, w końcu był „niemieckim patriotą”, który dla dobra swojego narodu wymordował wszystkich, którzy do jego wizji nie pasowali. Warto pamiętać, jak skończył. Nie sądzisz, że z perspektywy historii samo rozważanie takiej możliwości jest policzkiem wymierzonym wszystkim tym, którzy w walce z hitlerowcami stracili życie i nigdy nie zgodzili się na kolaborację właśnie ze względu na to, że ta ideologia była dla nich nie do przyjęcia? Odnoszę wrażenie, że ostatnimi czasy walka z „lewackością” i upamiętnianie wydarzeń, o których należało milczeć przez 50 lat, zmierza w kierunku interpretacji ataku Hitlera na Polskę w kategoriach ratowania narodu polskiego przed bolszewizmem i „żydowską zarazą”. Nie rozumiem, na jakiej podstawie można wysuwać tezę, że człowiek, na którego rozkaz wymordowano miliony Polaków, miałby z nami współpracować? Zwłaszcza, że przedstawiciele Narodowej Organizacji Radykalnej przekonali się, czym współpraca z hitlerowcami się kończy. Na pewno wiesz, czym był Generalplan Ost i jaką rolę przewidziano w nim dla Polaków i Żydów. Zapewne pamiętasz też, że obozy koncentracyjne w Niemczech funkcjonowały już od 1933r, więc nie wiem skąd teza, że mogłoby nie dojść do Holocaustu? Dlatego dla mnie traktowanie poważnie takich dywagacji leży na przeciwnym biegunie patriotyzmu, w moim rozumieniu tego słowa. Obawiam się teorii, że to lewacka propaganda zniekształciła przekazy historyczne, bo wtedy zupełnie traci sens jakiekolwiek zainteresowanie przeszłością. Tak jak powoli traci sens śledzenie jakichkolwiek serwisów informacyjnych, w jakichkolwiek mediach.
      Dlaczego twierdzę, że N. uważa się za lepszego od innych? Chciałbyś mnie przekonać, że antysemityzm jest w tym kraju tylko domeną „neandertalczyków”? Albo, że antysemityzm nie zakładający eksterminacji, to nie antysemityzm? Albo że szeroko pojęte środowisko N. nie ma nic wspólnego z ksenofobią? Czy N. uważa środowisko LGBT jeszcze za ludzi, czy już nie? A może za równych sobie? Czy raczej za „dewiantów” i „zarazę”? Czy w tym jest coś z życzliwości albo szacunku? Czy są tacy, którym się one nie należą? Nawet, gdyby te środowiska były tak bezpardonowo atakowane przez „lewackie” media, jak się chcą widzieć, to czy jedyną formą obrony jest obelga? Ile to ma wspólnego z nauką Chrystusa, na którego się powołują N.? Trzeba szukać jej przyczyn, a nie udawać, że tej nienawiści nie ma.
      cdn

      Usuń
    2. cz. II
      Tęcza z kwiatów, jak piszesz „jest dodatkowo wypowiedzeniem wojny wszystkim katolikom.” Czy naprawdę uważasz, że człowiekowi wyznającemu wiarę w Chrystusa, może uwłaczać tęcza, nawet jeśli widzi w niej symbol tego, co uważa za grzech? „Wypowiedzenie wojny”!? Czy to nie jest to samo myślenie, które legło u podstaw wojen krzyżowych? „Półksiężyc nad Jerozolimą – obraza Pana Boga?” Wiara katolicka polega na czczeniu symboli, czy raczej jest czymś, co się ma w sobie? Co innego może jej grozić, jeśli nie strach, że nie jest dość silna by się nie zachwiać? I jaka jest jej siła, skoro zagraża jej – tęcza?
      „[Postawienie tęczy – przyp. mój] Był to kolejny krok w testowaniu katolików i ich przekonań” – no i jak wypadł? Spalenie tęczy było wyrazem prawdziwej wiary, a podpalacz zasłużył już na życie wieczne? Powiesz, że ironizuję? Przecież trwa wojna, w której bronią są symbole. Na razie. Jaki oręż pójdzie w ruch w następnej kolejności?
      Zdajesz sobie sprawę, że właśnie wizja katolicyzmu nietolerującego niczego, co nie zostało pochwalone przez Kościół, oddala od niego ludzi bardziej niż nazizm, marksizm i islam razem wzięte? Jak wyobrażasz sobie wracającego dzisiaj na Ziemię Chrystusa? Jako Króla w złotej koronie, czy raczej tego samego wędrowca co 2000 lat temu? Jak dzisiaj by skończył, gdyby tylko głosił to samo, ale nie pozwalając się rozpoznać? Bo z tego, co ja przeczytałem w Piśmie Św., Chrystus nie założył elitarnej wspólnoty, a jej członkowie, jak Mateusz, celnik w Rzymskim Imperium, byli przez rodaków traktowani wręcz jak zdrajcy. Reszta wyznawców też nie cieszyła się zbytnim szacunkiem „prawomyślnych” obywateli Judei. A za co Chrystusa ukrzyżowano? Czy nie za to, że podważał skostniałe interpretacje Pisma przez faryzeuszy? Że domagał się od ludzi wzajemnego poszanowania, zamiast podziałów na lepszych i gorszych według jedynej słusznej interpretacji Pisma? Czy Nowy Testament nie zmienił niczego w pojmowaniu wspólnoty? „Oko za oko” pasuje nam bardziej? Tylko czy to w ogóle jeszcze jest chrześcijaństwo? Uważasz, że głoszę herezje? Chcę wierzyć, że Papież Franciszek tak nie uważa.
      Cieszę się, że przedstawiciele innych narodów też chcieli z Polakami świętować nasze święto. Chciałbym, żeby coraz więcej innych narodów chciało się z nami z niego cieszyć. I żeby było to święto wszystkich Polaków. Wspólne. Bo naturalne jest łączenie się ludzi we wspólnoty, służące osiąganiu jakiegoś dobra dla jej członków. Budowanie wspólnoty przeciwko innej jest naturalne tylko w sytuacji poczucia zagrożenia, strachu. O to mi przede wszystkim chodziło – strach jest podstawą podziałów między ludźmi. I tylko strach powstrzymuje przed ich zburzeniem. A nienawiść ma służyć do jego maskowania.
      Proszę, przemyśl to spokojnie i przekonaj mnie, że jeszcze uda się w tym kraju wznieść ponad fobie, bo coraz mniej w to wierzę.

      Kłaniam się równie nisko, tylko nie mam kapelusza. Może być czapka?
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Na początek chciałem ustalić pewne fundamenty, bo z moich wynurzeń można wysunąć pewne wnioski, które nie są prawdziwe. Po pierwsze – w żaden sposób nie bronię tutaj N. Zwracam jedynie uwagę na zróżnicowanie tej grupy. I jak w każdym gronie znajdują się tam zarówno perły jak i zbuki. Polecam tutaj list 1 oraz list 2. Środowisko to ma dużo „za uszami” i musi dokonać kapitalnego przewietrzenia, żeby można było od nich odkleić łatkę kiboli i bandytów. I nikt za nich tego nie zrobi. Po drugie – ani by mi przez myśl nie przeszło, żeby bronić turnieju miotaczy pod „skłotem”, spalenia „instalacji” na pl. Zbawiciela i fajerwerków pod ambasadą FR. Jest to karygodne, niedopuszczalne i – jak słusznie piszesz – niezgodne z nauczaniem Chrystusa. Tym niemniej weź pod uwagę, że nie ma ludzi bez grzechu i dlatego fakt, że ktoś robi coś niezgodnie z wiarą katolicką, nie dyskredytuje go jako katolika. Oczywiście istotne jest uświadomienie sobie faktu popełnienia grzechu, przystąpienie do spowiedzi, wyrażenie szczerej skruchy i odpokutowanie. Bez tych elementarnych działań nie może być mowy o jakimkolwiek rozgrzeszeniu czynności, które mogły (lecz nie musiały) zostać wykonane „w afekcie” lub w wyniku podatności lemingów na „presję otoczenia”. Chciałbym jednakowoż zwrócić Twoją uwagę na fakt, że nie do końca mamy jasność, kto rzeczywiście zawinił, zainicjował, spowodował i faktycznie brał udział w powyższych „atrakcjach”. Jak wiesz, ani „skłot” ani „instalacja” nie znajdowały się na trasie MN2013 i nie ma żadnych nagrań udowadniających, że to rzeczywiście jego uczestnicy byli odpowiedzialni za te „akcje”. Kolejny rok z rzędu mówi się oficjalnie o prowokacji. Poszlak jest wiele:
    - Skąd na dachu „skłotu” było tyle kamieni? Jakim cudem ci bezbronni „skłotersi” (w tym kobiety i dzieci) dali radę atakującym bandytom? Dlaczego policja pojawiła się tam tak późno? Dlaczego N. mieli zaatakować akurat ten obiekt?
    - Dlaczego warszawska bufetowa tak spieszyła się z remontem „instalacji”, który został ukończony na 3 (sic!) dni przed MN2013? Dlaczego niepalna „instalacja” spłonęła? Dlaczego nie było tam policji, skoro to była kolejna już fojera?
    - Dlaczego policja obstawiała tylko front ambasady FR a nie całą? Jak w cywilizowanym kraju można mieć tak słabą ochronę ambasady i to kraju, który jest jednym ze strategicznych partnerów i to w sytuacji, gdy obok niej przechodzi marsz ludzi, z których część słynie z antypatii do tego kraju?

    Ja nie wiem, czy rzeczywiście były to prowokacje, których celem było rozwiązanie MN, czy to rzeczywiście troglodyci uczestniczący w MN przeprowadzili te „akcje”. Jednakże wcześniejsze lata wskazują, że aparat rządzący jest zdolny do wszystkiego, żeby pozbyć się N. Świadczą o tym tajniacy w kominiarkach wewnątrz MN, którzy próbowali wszczynać zadymy; zapraszanie na 11.11 faszystów z antify, którzy po bezpardonowym ataku na bezbronnych przechodniów zostali spacyfikowani i musieli się chować pod spódnicę lewactwa z Krytyki Politycznej; brutalne wejścia policji w środek nie-kibolskiej części MN celem wywołania paniki i niekontrolowanego zakończenia MN. Całe szczęście, że większość MN stanowili normalni ludzie, którzy nie dali się sprowokować i kontynuowali pokojowy marsz zarówno we wcześniejszych latach jak i tydzień temu.

    Podsumowując wątek N. i MN – daleko im do świętości, mają wiele wad i na dzień dzisiejszy ciężko mi się z nimi utożsamiać. Jednak obraz ten jest w znacznym stopniu zniekształcany i przekolorowany przez aktualnie wiodący nurt polityczny, na którego usługach są wszystkie wiodące media. Fakt, że MN potrafi zgromadzić 100 tys. ludzi (z których tylko część stanowią środowiska kibicowskie, ONR, MW, NOP), spowodował lekką panikę w szeregach rządzącego od IIWŚ betonu i dlatego ten postanowił stłamsić go w zarodku.

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hitler. Na pewno rozumiesz, że nie chodzi tutaj o gloryfikowanie Adolfa, Mojej Walki, nazizmu czy innych aspektów IIIRz. Chodzi o czysto praktyczne kalkulacje i długofalową troskę o przyszłość Polski. Kto dzisiaj pamięta, że Słowacja, Finlandia czy Chorwacja były sprzymierzone z IIIRz.? Czy na arenie międzynarodowej spotyka je z tego tytułu ostracyzm? Czy nie zgodzisz się z opinią, że obecne szambo polskiej polityki wynika w głównej mierze z miernoty „przedstawicieli narodu”? Jaki ma być ich poziom, skoro znaczna część prawdziwych przywódców, bohaterów i inteligencji została wyrżnięta w pień przez hitlerowców i bolszewików? Czy patrząc na to z tej perspektywy, nie można teoretyzować nt. przyszłości Polski po przyłączeniu się do IIIRz.? Odnośnie KL zastosowałeś uderzenie na granicy faulu. Na pewno dobrze wiesz, że przed IIWŚ niemieckie KL służyły do przetrzymywania przeciwników politycznych małego malarza a nie żydów, Polaków czy innych nacji. I to nie IIIRz. je wymyśliła. Przed Niemcami były one używane przez Rosjan, Hiszpan, Amerykanów, a nawet Brytyjczyków. Nie stanęło to na przeszkodzie związania się aliansem z dżemojadami. A czym była Bereza Kartuska jeśli nie swoistym KL? Obozów tych do masowej eksterminacji zaczęto stosować dopiero na przełomie 1941 i 1942 r. Tak więc nie można mówić o tym, że polscy patrioci nie chcieli współpracy z IIIRz. ze względu na mordowanie żydów. Jednym z głównych założeń Generalplan Ost była wojna z Polską i ZSRR. W sytuacji gdyby Polska nie weszła w stan wojny z Niemcami, nie wiadomo, czy by doszło do jego realizacji.

    Historia. Obawiam się, że już nigdy się nie dowiemy, ile z obecnie uznanych faktów historycznych jest prawdziwych, a ile sfabrykowała tzw. „komuna”. Nie można na to patrzeć zero-jedynkowo. Mamy dowód w postaci Katynia, że w przeszłości takie działania miały miejsce. I o ile nie można per automat negować całej historii, należy zawsze mieć na uwadze, że historię piszą zwycięzcy i próbować dociekać prawdy poprzez konsultacje różnych źródeł.

    Antysemityzm. Należy tutaj rozgraniczyć dwie sprawy: oskarżanie żydów o wszystko a zauważanie i głośne mówienie o tym, że żydzi są za coś odpowiedzialni. Na dzień dzisiejszy jakiekolwiek użycie słowa żyd w kontekście innym niż gloryfikacja jest uznane za antysemityzm. I na to nie ma mojej zgody. Mówienie, że Goldman Sachs to bank żydowski jest prawdą a nie antysemityzmem. Mówienie, że Geremek był żydem jest prawdą a nie antysemityzmem. Mówienie o tym, że GW jest gazetą żydowską, jest prawdą a nie antysemityzmem.

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
  8. LGBT. Oczywiście że LGBT są ludźmi. Co nie znaczy, że nie są dewiantami. Nie widzę tutaj sprzeczności. Czy pedofil to wg Ciebie człowiek? Czy jest równy Tobie, czy jest dewiantem? Prawdziwy cel genderowców można poznać dzięki ich działaniom: Pedofilia. Wszystko wskazuje na to, że w taki sam sposób będzie przesuwana granica dotycząca innych zaburzeń seksualnych i na końcu jak najbardziej aktualne będzie hasło „róbta, co chceta”. Tak przy okazji zauważ obłudę lewactwa. Z jednej strony (jak najbardziej słusznie) piętnują pedofilię wśród księży, a z drugiej próbują ją wprowadzać tylnymi drzwiami do zachowań – jeśli nie normalnych, to akceptowalnych: LGBT. Innym aspektem tej sprawy jest fakt, że środowiska te głośno nawołują o tolerancję. A tak naprawdę chodzi im nie o tolerancję, lecz o aprobatę. Oni wymagają, żeby wszyscy zaakceptowali ich orientację, sposób życia i przekonania. Tym samym oczekują, że wszyscy dookoła wyrzekną się swoich przekonań i przyjmą ich własne. Jeśli ktoś ośmiela się powiedzieć, że „geje go brzydzą”, od razu nazywa się go nietolerancyjnym. Sam więc powiedz, kto tak naprawdę jest nietolerancyjny względem przekonań drugiej osoby?

    Tęcza. W żadnym miejscu nie nawoływałem do spalenia tęczy. Napisałeś, że dla Ciebie tęcza z kwiatów to tęcza z kwiatów. A ja Ci wyjaśniłem, że tak nie jest. Pozwól, że wyjaśnię to w nieco inny sposób. Inny wydźwięk tej tęczy byłby, gdyby idea powstała w głowie np. przedszkola, które chciałoby w ten sposób rozwinąć kreatywność dzieci. Ale ta konkretna tęcza powstała w głowie znanej aktywistki LGBT w miejscu, którego nazwa tradycyjnie wiąże się z katolicyzmem, który jest przeciwny tym przekonaniom. Czyli to nie sama tęcza stanowi tu problem, lecz przyczyny jej postawienia. I to nie chodzi o to, że ta tęcza zagraża katolicyzmowi. Stanowi jedynie subtelne bluźnierstwo. Tak samo jak np. epatowanie pentagramem w kościele. Od tego nie zawali się on, prawda?

    Na koniec. Niestety nie czuję się na siłach przekonać Cię, że w tym kraju może być lepiej i że możemy się wznieść ponad fobie. Sam widzisz, że w tej chwili rządzi Tusk tylko dlatego, że połowa głosujących zagłosowała przeciw Kaczyńskiemu. Natomiast połowa kaczystów zagłosowała przeciw Tuskowi. A 100% palikociarni zagłosowało przeciwko kaczystom i platformersom. A wynika to z tego, że w Polsce od bodajże Stefana Wyszyńskiego nie ma prawdziwych mężów stanu. Są osoby wykonujące zawód polityka, z niego czerpiącego dochód i często niepotrafiące robić nic innego. Więc jakim prawem ma się ten kraj zmienić, skoro przykład idący z góry jest, jaki jest? Obawiam się, że pozostaje nam tylko oranie własnego poletka w sposób, jaki uznajemy za najlepszy zgodnie z jedną z zasad N., że silny obywatel to silny kraj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (A)., witaj ponownie.

      Chciałem tym razem krócej. Ale są tematy, których nie mogę zostawić bez odpowiedzi. Po kolei.
      Piszesz: „Tym niemniej weź pod uwagę, że nie ma ludzi bez grzechu i dlatego fakt, że ktoś robi coś niezgodnie z wiarą katolicką, nie dyskredytuje go jako katolika” – wiem, że komentarze już przesłoniły nam tekst, do którego się odnoszą, ale zawiera on podobne treści. Nikt nie jest doskonały, ale zawsze może być lepszy. A moim zdaniem największym grzechem polskiego narodowego katolicyzmu jest przekonanie, że katolik to ktoś milszy Bogu niż inni, a drogę do Nieba można sobie zapewnić samą modlitwą, niezależnie od tego, jak traktuje się innych ludzi, również niekatolików. Nie podzielam takiego przekonania i wiem, że jest wielu katolików, również w Polsce, którzy twierdzą, że wrogiem Kościoła jest grzech, a nie żaden człowiek. Większości z nich odmawia się prawa do publicznych wypowiedzi.
      I tutaj dochodzimy do mediów. Wadą wolności słowa, którą mamy w Polsce i należy się z tego cieszyć, jest to, że każdy może przedstawiać fakty, jak chce. Każdemu też wolno interpretować i komentować je tak, jak chce. Tworzy się szum informacyjny. Skąd przekonanie, że prawicowe (albo „niezależne”) mówią prawdę, skoro te najpopularniejsze są manipulowane? Zarzut manipulacji mediami, nie kwestionuję jego słuszności, działa jak miecz obosieczny: tnie i jednych i drugich. Dzisiaj już każdy absurd można sprzedać jako prawdę, a zawsze ktoś w to uwierzy. Ślepy zaułek, prawda?
      Rozważania, czy były prowokacje, czy nie, tracą sens, skoro komentarze z prawej strony na temat „pedalskiej tęczy” nie pozostawiały wątpliwości. Może nie ze wszystkich środowisk, ale były one co najmniej usprawiedliwiające. Słowna agresja używana w publicznej debacie przez polityków: „bufetowa, lewactwo, pedalstwo” itp. też nie sprzyja postrzeganiu prawicowych środowisk jako pokojowo nastawionych i skłonnych do jakiejkolwiek dyskusji.
      Co do Hitlera: mogę zaakceptować fantastykę historyczną, ale poważne rozważanie współpracy z osobą, która propagowała zwiększenie „przestrzeni życiowej” dla Niemców poprzez wymordowanie Żydów i, co najmniej, wysiedlenie Polaków oraz odwet za utratę Górnego Śląska i części Pomorza, co więcej: która uczyniła z tego podstawę swojego „sukcesu” politycznego, uważam za obelgę dla tych, którzy w walce z hitleryzmem zginęli, a było wśród nich wielu z przedwojennej ND, również spod znaku autorytaryzmu legitymującego „Berezę”. Przypominam Ci też, że także Słowianie byli w jego pojęciu „podludźmi”, a „noc kryształowa” miała miejsce w 1938 roku. Warto też pamiętać, jak ów „niemiecki patriota” potraktował swoich współpracowników z SA w „noc długich noży” w 1934r. Ówczesnym obywatelom naszego kraju wystarczyło to, żeby wyciągnąć wnioski i podjęli jedyną możliwą do przyjęcia wtedy decyzję. Jeśli ktoś ją podważa, szarga ich pamięć. A z alternatywnego rozwiązania skorzystał Stalin. I zdziwił się półtora roku później, bo do końca wierzył w „słowność” drugiego zaborcy. Wiesz już, czyjemu myśleniu takie pomysły są bliższe. Rozumiem, oczywiście, że lektura rozważań pana Zychowicza nie oznacza jednocześnie utożsamiania się z nimi.
      cdn

      Usuń
    2. Co do historii: Polska może poszczycić się pisarzem, który zrewolucjonizował w na całym świecie pojmowanie historii oraz sposób jej przedstawiania, nazywał się Teodor Parnicki. Jego wnioski w skrócie i uproszczeniu: każdy przekaz jest z zasady interpretacją. Nawet naocznego świadka czy uczestnika wydarzeń. Każde jego odczytanie jest interpretacją interpretacji. Jakkolwiek przeszłość nie byłaby ciekawa, zawsze będziemy skazani tylko na jej interpretację – nieraz zresztą, świadomie, czy nie, manipulowaną. Możemy sobie próbować wyrobić obraz, ale nigdy nie będziemy mieć pewności, że jest on prawdziwy. I znów ten sam ślepy zaułek.
      Antysemityzm. Rozumiem oburzenie wobec poczynań Goldman Sachs. Rozumiem nawet sprzeciw wobec zachowania Izraelskiej młodzieży przybywającej do Polski odwiedzać hitlerowskie obozy koncentracyjne i demolującej hotele. Nie wiem, czy wszyscy pracownicy GS są Żydami i jaki może to mieć związek z brakiem uczciwości. Rozwydrzona młodzież nie jest tylko izraelskim problemem. To jest prawda. Co do GW, rozumiem, że pracują w niej osoby pochodzenia żydowskiego, ale Gwiazdy Dawida na niej nie widuję, a czytam od lewej do prawej, nie odwrotnie, więc chyba nie wiem, co to jest „żydowska gazeta”. Ale rozumiem, że w Twoim liście stawianie GW obok GS, jako przykładów przynależności do Żydów nie ma nic wspólnego z negatywnym stosunkiem i antysemityzmem nie jest. Żydowskie pochodzenie miał Tuwim, Leśmian, Brzechwa, Słonimski, Bruno Schulz i wielu innych. Bez nich polska literatura byłaby dużo uboższa. To też jest prawda.
      Może Cię zaskoczę, ale tak, uważam, że pedofil też jest człowiekiem. Tak samo jak gwałciciel, czy morderca (nie, nie oskarżam o to N.). A państwo jest od tego, żeby takich ludzi izolować od reszty jego członków, żeby zapewnić obywatelom bezpieczeństwo. Każde krzywdzenie człowieka przez człowieka jest niedopuszczalne. Każde krzywdzenie dzieci jest pod każdym względem karygodne. Ale ani homoseksualizm, ani heteroseksualizm nie jest jednoznaczny z pedofilią. Nie widzę też znaku równości między dwójką dorosłych ludzi dobierających się pod względem upodobań seksualnych, a dorosłym wykorzystującym dziecko. Pewne granice są nieprzekraczalne. Pod tym względem bliskie są mi słowa Tocqueville’a: „Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka”. Problem polega na tym, od którego momentu drugi człowiek chce się czuć zagrożony. Co do zmiany definicji A.T.P. – teraz Ty zbliżasz się do faulu. Antycypowanie dążeń środowisk LGBT można by porównać do chęci przywrócenia kary za homoseksualizm przez środowiska N. Nie widzisz analogii? Przecież takie prawo już wprowadzano. Traktowanie dzieci jak ludzi i to wymagających szczególnej uwagi sięga 100 – 150 lat i jest to tendencja rozwojowa. Jak widać, postęp ma też dobre strony, wbrew głosom niektórych N. Czym mniejszy przyrost naturalny, tym większy nacisk na ochronę dzieci. Głoszenie tez o możliwości społecznego przyzwolenia na pedofilię uważam więc za demagogię.
      I jeszcze raz tęcza. Nie wiem już, kto piszę prawdę, a kto nie, ale słyszałem coś o zakonnicach budujących tęczę, o symbolu przewodnictwa Polski w UE itp. Nie wiem, ile osób w Polsce utożsamiało ją z ruchem LGBT. Przypomnę Ci, że w tradycji judeo-chrześcijańskiej tęcza symbolizuje przymierze między ludźmi a Bogiem i nadzieję na lepszy świat. I dla mnie tym by była, gdybym nie był atakowany ciągłymi epitetami pod jej adresem. Czy ona była podpisana? Czy została tam ustawiona przez homoseksualistów podczas parady równości przy akompaniamencie rytualnych jęków „sodomistycznej” orgii?
      Czy osoba z środowiska LGBT, nawet jeśli grzeszy, miałaby w ogóle kiedykolwiek prawo do namalowania np. sceny biblijnej? Czy zawsze byłby w tym podtekst? Czy symbol istnieje w głowie tworzącego, czy odbiorcy? A co, jeśli posługują się innym językiem symboli? I jak to świadczy o odbiorcy? Dla mnie lepiej, jeżeli symbol nadziei stoi na Pl. Zbawiciela niż Bankowym…
      cdn...

      Usuń
    3. Optymizmem napawa mnie ostatni akapit Twojego listu, bo zgadzam się z nim w 100%. Marzy mi się opcja polityczna, która dobro Polski będzie rozumiała, jako szukanie korzystnych dla niej rozwiązań społecznych, ekonomicznych i dyplomatycznych, jako szukanie prawdziwych przyczyn problemów, zamiast marnować czas i intelekt na ciągłe szukanie win w politycznych przeciwnikach. Która zaproponuje wreszcie, co i jak można zbudować, zamiast likwidować. Kiedyś mi się wydawało, że na tym polega polityka. Chyba się myliłem.
      Budowanie podziałów wewnątrz narodu wychodzi na dobre tylko jego wrogom, już to przerabialiśmy. Nikt nie będzie nas szanował, jeżeli nie będziemy szanować się sami. Jeżeli nie wydarzy się coś takiego, co wywoła ferment intelektualny równy temu, który doprowadził naszych przodków do uchwalenia Konstytucji 3-go Maja, a który elementarną uczciwość i sprawiedliwość przeciwstawiał zacofaniu, prywacie i korupcji, to lepiej nie będzie. Tak długo, jak politycy będą kierować się cynizmem i kompleksami, pracodawcy wykorzystywać pracowników, a pracownicy okradać pracodawców, zawsze będziemy mieli powody do narzekania. Co musiałoby się wydarzyć, żebyśmy CHCIELI się zmienić? Już raz było nas na to stać, chociaż okazało się za późno. Ale dzięki temu przetrwaliśmy jako naród. Może trzeba się o te 200 lat cofnąć, żeby ruszyć do przodu? Nie mam pojęcia.

      Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za podtrzymywanie „fermentu intelektualnego” i życzę wszystkiego dobrego Szanownemu Rodakowi ;-)

      Usuń
  9. Ja postaram się naprawdę krótko, bo obydwaj okopaliśmy się na swoich pozycjach i dobrowolnie ich nie opuścimy. Chociaż widzę, że przesłanie mamy podobne, tylko inne metody realizacji. ;-)

    Katolicy. Nikt nie jest doskonały. Na Sądzie Ostatecznym każdy dowie się prawdy o sobie.

    Media. Zanim wyrobię sobie opinię, staram się poznać wersje różnych stron. Dlatego wieczorne czytanki nt. MN2013 zacząłem od WSI24, onetu, GW i wp, a dopiero potem odwiedziłem strony prawicowe. Tym ostatnim – wbrew pozorom – ślepo nie wierzę. Już też się sparzyłem. Dlatego zawsze staram się wyciągnąć jakąś medianę. Niejednokrotnie błędną.

    Prowokacje. Były, są i będą. Nikt poza samymi prowokatorami nigdy nie dowie się o skali. Moim skromnym zdaniem w trakcie MN2013 ewidentna prowokacja zdarzyła się przy „skłotach” (tajniacy zaczęli nawoływać do odłączenia się od kolumny i „pokazania lewakom”, którzy o ataku wiedzieli i na niego czekali), prawdopodobna przy tęczy (tak samo, może podpalił prowokator, może kibol), prawdopodobna przy ambasadzie (prowokatorzy wiedzieli, że z tyłu nie ma ochrony i zasugerowali to kibolom). Takie jest moje prywatne zdanie na podstawie materiałów dostępnych w sieci. Aczkolwiek prowokatorzy sami nic by nie zdziałali (no może poza tęczą). Potrzebowali do tego „podatnego gruntu”. Uważam, że gdyby nie było tych „czynników inicjujących” może doszłoby jedynie do spalenia tęczy.

    Słowna agresja. Prawica ma swoich „lewaków”, „bufetową”, „pedałów”, natomiast lewica ma swoich „faszystów”, „nazioli”, „kurwinów”, „katoland”, „mohery”, „dewotów”, itp. Nie jest to zjawisko pozytywne, lecz jak najbardziej naturalne, że osobę nielubianą nazywasz w sposób antyzdrobniały (jakie jest przeciwieństwo zdrobnienia?). Jak dla mnie szczytem bezczelności (a raczej geniuszu politycznego) było przekonanie opinii publicznej, że faszyści/naziści/hitlerowcy to „skrajna prawica”. Czujesz to – narodowy socjalista to skrajna prawica?!?!?! No chyba że przebił się przez ścianę oddzielającą dwa skrajne punkty spektrum politycznego.

    OdpowiedzUsuń
  10. IIWŚ. Jedziesz populizmem. Idealizujesz ludzi, który swoim zachowaniem udowadniali, że mają podwójne standardy moralne (oczywiście mam na myśli polityków, nie przeciętnych obywateli). Natomiast co do decyzji obywateli – nikt nie neguje odwagi i oddania ludzi, którzy zginęli walcząc z okupantem. Natomiast rozważania dotyczą ówczesnych rządzących. Pamiętaj, że najważniejszym celem polityka jest służba krajowi. I w 1939 r. mieli oni – jak najbardziej to rozumiem – potworny dylemat: wejść w sojusz z psychopatą, lecz z szansą na uratowanie kraju od zagłady, czy w imię honoru odmówić Adolfowi, skazując ojczyznę na wyniszczającą wojnę. I – jak wykazałem powyżej – Beck miał tego pełną świadomość. Wiedział, że przez jego (a raczej aparatu rządzącego) decyzję wybuchnie wojna i zginie wielu jego rodaków, a kraj może przestać istnieć. To jest sytuacja w pewnym sensie analogiczna do Powstania Warszawskiego. Chwała powstańcom – nikt im nie może odebrać odwagi, męstwa, poświęcenia i heroizmu. Natomiast przywódcy, którzy zdecydowali o rozpoczęciu powstania, powinni zostać postawieni pod sądem za wzniecenie powstania, które: a) było absolutnie bezcelowe, b) nie miało najmniejszych szans na powodzenie, c) skazało na śmierć kilkaset tysięcy ludzi – w większości cywilów, d) skazało na zagładę Warszawę. Porównanie ze Stalinem moim zdaniem jest nietrafione, bo ZSRR stanowił naturalną konkurencję dla IIIRz jako mocarstwa. Polska takiego zagrożenia nie stwarzała. Sorry, ale nie mam pojęcia, kto to Zychowicz (mówię jak najbardziej poważnie), nie mówiąc już o tym, że raczej nic jego autorstwa nie przeczytałem. Będę musiał sprawdzić na necie.

    Antysemityzm. Wcześniejsze przykłady rzuciłem bez głębszego zastanowienia – pierwsze, jakie mi przyszły do głowy. GW – nie kryguj się, proszę, że nie wiesz, o co mi chodzi. Gwiazdy Dawida na „frontpejdżu” nie ma, bo jeszcze nie jesteśmy na tym etapie. A żydowska jest dlatego, że taką ma wiodącą politykę. Nawet jeśli 90% pracowników nie ma żadnych korzeni żydowskich. A poza tym, jak katolik może nie być antysemitą, skoro to żyduchy zabiły Chrystusa?!?!?! ;-P

    Zboczenia. Nie, nie zaskoczyłeś mnie. Dla mnie też to są ludzie. Tylko należy ich inaczej traktować. Piszesz: „Każde krzywdzenie człowieka przez człowieka jest niedopuszczalne.” I właśnie dlatego wpierw zapewne będą próby legalizacji zoofilii. Przecież wtedy nie ma mowy o krzywdzeniu człowieka. Nieprawdaż? Fakt, że zgadzasz się z AdT dobrze Ci rokuje – jest szansa, że wyjdziesz na ludzi! Poważnie powinieneś rozważyć głosowanie na JKM… ;-) Pozwól, że pozostanę przy swojej opinii, że w ciągu najbliższych lat (może dziesięcioleci) będziemy świadkami prób legalizacji mniej lub bardziej otwartej pedofilii. Skoro jest już legalna aborcja i eutanazja...

    LGBT. Dlatego np. JKM rozróżnia między homosiem a gejem. Homoś to osoba homoseksualna, która się z tym nie obnosi i na ten temat nie wypowiada się, bo seksualność jest naturalnym tematem tabu – zarówno w wykonaniu hetero jak i homo, bi, itp. Natomiast gej to jest aktywista, który nawet niekoniecznie sam jest homoseksualistą, lecz „walczy o prawa mniejszości seksualnych”.

    Odpowiadając na ostatnia część Twojej wypowiedzi i jednocześnie podsumowując mój kolejny wywód (a chciałem krótko…), pozwolę sobie podpowiedzieć Ci, co w historii naszego udręczonego kraju najbardziej go cementowało i pozwalało przetrwać najtrudniejsze czasy. WIARA KATOLICKA.

    (Przestańmy się już tak stymulować, bo żony mogą nie zrozumieć.) Odwzajemniam życzenia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Teraz już naprawdę krótko ;-)
    Na większość Twoich tez moje odpowiedzi znajdują się powyżej.

    Co do historii IIWŚ: nie idealizuję ówczesnych przywódców. Chodzi mi tylko o to, że stali w obliczu dylematu: walczyć (z zapewnieniami wsparcia ze strony Aliantów), czy bez walki pozwolić się zdominować. Węgrzy, chociaż w oczach Hitlera byli wyżej oceniani niż Słowianie, również pracowali pod dyktando Rzeszy, jako sojusznik i własnych obywateli wysyłali do Auschwitz (ale udziałowi w ataku na Polskę się sprzeciwili - warto pamiętać). Co innego mówić o rzeczywistych przewinieniach (których na pewno nie brakowało), a co innego o przypuszczalnych. Stało się tak, jak się stało i z tego też powodu zarzucanie na poważnie tamtym władzom błędu w podejmowaniu akurat TEJ decyzji nie uważam za etyczne. Tego stanowiska będę bronił.

    Tak tylko na marginesie - Chrystus też był Żydem... :-)))

    Co do wiary katolickiej: zgadzam się, była jednym z czynników podtrzymujących świadomość narodową. Ale też jej fanatyczne wydanie przyczyniło się wcześniej do upadku Rzeczpospolitej, ale to temat na osobną "książkę" komentarzy ;-)

    Kończmy więc na tym. Powyższą wymianę poglądów uważam za niezwykle przydatną i rozwijającą, za co niniejszym dziękuję.
    Jak widać, wymiana poglądów może być konstruktywna, przy zachowaniu odpowiedniego poziomu. Niejeden mógłby się od nas uczyć ;-)

    Pozdrawiam.

    PS: Uff! Udało się. Przy literaturze chyba jednak byłoby krócej ;-)

    OdpowiedzUsuń