Vladimir (09:10)
No i po olimpiadzie. I znowu abonament pójdzie na talent szoły …
Dobrze, że za parę miesięcy Mundial.
Estragon (09:15)
Ale co to była za olimpiada! Sześć medali, w tym cztery złote – jeszcze
tylu nie mieliśmy na zimowych IO! Na Mundialu w ogóle nie będzie dla nas
emocji.
Vladimir (09:21)
Ale zagrają Canarinhos!
Poezja!
A na olimpiadzie też mogło być lepiej. Po skoczkach
obiecywaliśmy sobie więcej.
No i Białoruś zebrała więcej złotych medali.
Estragon (09:25)
Człowieku! jeszcze nigdy nie
mieliśmy w skokach tak wysokiej lokaty na olimpiadzie!
W jeden dzień zdobyliśmy tyle złotych medali, co przez ostatnie 100lat!
Do tego niespodzianka z Bródką i nowa dyscyplina narodowa: panczeny -
nie ma na co narzekać!
A z Brazylijczykami różnie bywa: kiedy przegrywają Canarinhos, wtedy z poezji zostają
tylko treny.
Vladimir (09:32)
Ale tren brazylijski to egzotyka, a tren polski to standard!
Amerykanie, Niemcy, Rosjanie zawsze, z każdej
imprezy sportowej przywożą worki medali, a my? Cieszymy się jak dzieci z
każdego jednego! Żebractwo!
Estragon (09:35)
Przesadzasz. Są kraje, które zdobywają jeszcze mniej.
Vladimir (09:37)
Myśl, że nie jesteśmy ostatni, wprawia mnie po
prostu w euforię…
Estragon (09:40)
Może spójrz na to z tej strony: coś się zaczęło zmieniać na lepsze: jeszcze
niedawno tylko Adam Małysz, a teraz Kamil Stoch, Justyna Kowalczyk, Zbigniew
Bródka, a w letnich sportach kiedyś Tomasz Gollob, teraz Agnieszka Radwańska,
Robert Kubica – to już są marki znane na całym świecie!
Vladimir (09:41)
Po ile takich marek mają Niemcy, Anglicy, Francuzi,
Amerykanie?...
Estragon (09:45)
Niemcy marek mieli dużo, ale wymienili na euro ;-)
W tych krajach na sport wydaje się miliardy.
Vladimir (09:51)
No, mówię przecież – żebractwo! Gdyby u nas sportowcy
mieli takie warunki do ćwiczeń jak na zachód od Odry, to też byśmy mieli więcej
mistrzów! Pewnie słyszałeś, że panczeniści jeżdżą trenować po całej Europie, bo
u nas nie mają gdzie?
W kraju, w którym „sportem narodowym” jest piłka
nożna, burmistrz każdego miasteczka, którego ludność nie wypełniłaby Narodowego
w 10%, stawia sobie za cel wybudowanie najnowocześniejszego stadionu na
północnej półkuli, chociaż nasza tzw. „Ekstraklasa” robi w Europie za
okręgówkę, a reprezentacja służy innym do dostarczania punktów.
A nasi panczeniści, którzy liczą się w tym sporcie,
nie mają nawet gdzie ćwiczyć. I nie jest to jedyna taka dyscyplina. Czy ktoś
może mi to wytłumaczyć?
Estragon (09:55)
Z drugiej strony: Holendrzy ćwiczą w najlepszych warunkach z możliwych,
ale to nasz, jak to nazwałeś, żebrak zgarnął złoto…
Justyna Kowalczyk nie miała 10% tych środków do dyspozycji, co Marit
Bjoergen, kiedy zaczynała z nią wygrywać…
Vladimir (09:59)
No właśnie: tak rzadko trafiają nam się sportowe
sukcesy, że jak już znajdzie się jakiś rodzynek, który zostaje faworytem w jakiejś dyscyplinie, to go
(ją) od razu na rękach musimy nosić!
Estragon (10:03)
Dobrze, że chociaż to potrafimy. Ale mnie się wydaje, że coraz więcej
mamy tych "rodzynków".
Vladimir (10:04)
No, keks z bakaliami!
Tyle, że z dyskontu…
Estragon (10:05)
Skoro jest tak źle, to skąd te apetyty na medal skoczków w drużynówce?
Ktoś się rozmarzył po nocy ze Ski Jump?
Vladimir (10:08)
Skoki, to co innego. Po sukcesach Małysza pojawiły
się pieniądze, a za nimi i obiekty: mamy teraz co najmniej trzy skocznie na światowym
poziomie. Dlatego też mamy mistrza olimpijskiego i drużynę zdolną nawiązać
walkę z najlepszymi.
Estragon (10:09)
Czyli bez Małysza nie byłoby Stocha?
Vladimir (10:11)
Nie wiem. Może by i był, ale na pewno byłoby mu
trudniej. Może musiałby wykonać tę robotę, którą zrobił „orzeł z Wisły”?
Estragon (10:12)
Popatrz: jeden człowiek, a jaka rewolucja…
Vladimir (10:14)
Sam widzisz: jak nie wyskoczy nagle jakiś
utalentowany Batman znikąd i nie przywali co niektórym między oczy, to nie
czekaj oświecenia…
Estragon (10:19)
Ale takich sportowców mamy wielu. Jak Gollob przetarł szlaki w żużlu,
to pojawili się następcy, a z nimi sukcesy drużynowe. Po szaleństwie na punkcie
Małysza dalej mamy komu kibicować w skokach. Zobaczysz, że niedługo i w tenisie,
a może i w biegach narciarskich mogą pojawić się kolejni Polacy potrafiący
wygrywać.
Vladimir (10:21)
To się okaże. Chciałbym doczekać kiedyś takiej
chwili, że w czasie olimpiady nie będę wiedział, którą dyscyplinę akurat
oglądać, żeby nie przegapić walki naszego reprezentanta o medal. O piłkarzach
nawet nie wspomnę…
Estragon (10:25)
O! Piłkarze to ciekawa sprawa! Nasze warunki chyba już nie odbiegają
tak bardzo od reszty Europy? Poza tym większość reprezentantów gra w obcych
ligach, gdzie na pewno mają takie same możliwości, jak inni. Zresztą tam
osiągają światowe sukcesy. Dlaczego z orzełkiem na piersi mają gorsze wyniki,
niż za czasów, kiedy trenowało się kawałkiem zwiniętej w kulkę szmaty?
Vladimir (10:28)
Bo im się w dupach poprzewracało! Po co sobie nogi
obijać w reprezentacji, jak potem kontuzja nie pozwoli w klubie na SUV-a
zarobić!
Estragon (10:31)
No, tak: Niemcy, Hiszpanie, Włosi i z kontuzją na SUV-a zarobią. Ach ta
nasza bieda!...
Ale, z tego co pamiętam, to na przykład Canarinhos też największe talenty znajdowali na zakurzonych
podwórkach, a nie w profesjonalnych szkółkach dla młodzieży z bogatych domów…
Vladimir (10:33)
Tak, proponuję zaorać stadiony, przerobić na kartofliska,
powbijać żerdki i tam wpuścić sportowców – niech trenują! To będzie nasz sposób
na sukces: kartoflisko!
Estragon (10:38)
Nie rozumiesz. Ani miliony dolarów, ani talent nie gwarantują sukcesu
sportowcowi bez determinacji. To dlatego skromny dekarz z Wisły przeskakiwał
wszystkie niemieckie cudowne dzieci, Justyna Kowalczyk ze złamaną nogą zostawia
za sobą wykończoną ulubienicę Norwegów, strażak z Łowicza psuje zabawę
zgarniającym wszystkie złote krążki Holendrom, a zawzięty góral z Zębu spełnia
swoje dziecięce marzenia. Sorry, takich mamy sportowców!
Pewnie, że technologie pomagają i wiele ułatwiają, ale sam powiedz, kto
miał więcej radości: Holendrzy, z całego worka krążków, czy my, z tego jednego, który
nasz strażak sprzątnął kombajnowi do zbierania medali sprzed nosa?
Vladimir (10:41)
Czyli tylko amatorski sport ma jeszcze sens…
Estragon (10:47)
Ty to powiedziałeś.
Ale nie do końca o to mi chodzi. Rzecz w tym, że my kochamy naszych
mistrzów za to, że możemy sobie posłuchać dzięki nim Mazurka i otrzeć ukradkiem łzę. I dobrze, to też jest potrzebne.
Ale odnoszę wrażenie, że rzadko zauważamy, że sportowcy, którzy zostają
mistrzami na przekór światu, dzięki talentowi i sile własnego charakteru, a nie
milionom euro zainwestowanym w laboratoria i technologie, stają się naszą
specjalnością. Najlepszym tego przykładem zakończona właśnie olimpiada.
Vladimir (10:49)
No, nie przesadzaj! Chyba każdy kraj ma takich
swoich bohaterów. Ja rozumiem, że jesteśmy „narodem wybranym”, ale w sporcie to
nie działa…
Estragon (10:54)
Ale tam, gdzie łatwiej trenować, takich osób jest mniej. Czy ty w ogóle masz poczucie tego absurdu: w
narodzie malkontentów, „niedasiów” i etatowych narzekaczy, w kraju, w którym nigdy
nic nie ma sensu, nic nie warto, niczego się „nie opłaca”, co i rusz wyskakuje
jakiś „nienormalny”, do którego to całe marudzenie chyba nie dotarło! I chociaż
większość pokazywała go sobie palcami i pukała się w czoło, on robił swoje, aż
tu nagle został mistrzem! I co? „Da się”! Ale do tego trzeba czegoś, co się
kiedyś nazywało „hartem ducha”. I, oczywiście, talentu, mnóstwa pracy i
wyrzeczeń.
Vladimir (10:56)
No, „Triumf woli”, po prostu! Tylko kiedy
holenderski panczenista po treningu w specjalnie dla niego przygotowanej sali idzie
odpocząć w saunie, nasz, po przejażdżce po zamarzniętym stawie, zażywa sauny
przy gaszeniu pożaru, żeby zarobić na życie!
Estragon (10:59)
A w czasie urlopu, między jednym pożarem a drugim, potrafi w walce o
medal zostawić za sobą grupkę wypoczętych Holendrów! To jest właśnie esencja
sportu: ciągłe poszerzanie granic swoich możliwości! Tym bardziej powinniśmy doceniać
naszych sportowców. Bo oni każdym jednym medalem udowadniają, ile człowiek
potrafi, jeśli chce! Potwierdzają, że siła jest wewnątrz człowieka, a nie na
zewnątrz. A to właśnie jest siła zdolna zmieniać świat. Najprostszy przykład?
Efekty małyszomanii, które sam
podawałeś.
Vladimir (11:01)
Ale poleciałeś, Stary! Normalnie rekord skoczni!
Czyli jednak w kartoflisku zbawienie!
Estragon (11:05)
Oczywiście, że nie. Ale medale zdobyte przez następców
wyszkolonych za miliony mogą nie sprawiać nam tyle radości, co te aktualnych
mistrzów. Nawet, jeżeli będzie ich cały worek. Bo czym większym wysiłkiem
okupiony jest sukces, tym cenniejszy.
Vladimir (11:08)
Czyli, innymi słowy, niech nadal jest, jak jest. Może
będą nam się niespodzianki przytrafiać, a wtedy będziemy się bardziej cieszyć.
Niech sobie nasi flaki dalej wypruwają, bo jak już nasz desperat pokona takiego
Niemca albo Amerykanina, to dopiero będzie coś! Czekajmy więc dalej. Czy tak?
Estragon (11:15)
Nie. Wystarczy trochę inaczej oceniać rzeczywistość.
Roztrząsanie niepowodzeń nie może wiecznie być głośniejsze niż radość
ze zwycięstwa.
Skoro nosimy już dzisiejszych mistrzów na rękach, a zasłużyli na to, to
uczmy się też czegoś od nich.
Sukces nie spada z nieba, nie da się go nawet kupić, tylko trzeba sobie
na niego zapracować.
I, jak widać, to jest realne!
Zamiast pielęgnować swoje frustracje, obwiniać wszystkich o własne
niepowodzenia i czekać na „lepsze warunki”, trzeba je sobie wypracować. Co
ważniejszego daje nam sport, jeśli nie dowody właśnie na to, że „się da”?
Vladimir (11:17)
Dumę, że należy się do narodu zwycięzców!
Estragon (11:19)
No, tak…
Ale zwycięzców, którzy zawdzięczają sukcesy bardziej
zapleczom niż sobie, czy takich, którzy radzą sobie mimo skromniejszego
zaplecza?
Vladimir (11:27)
Najlepiej wszystkich! Chcę oglądać na podium
sportowców z orzełkiem na piersi i wzruszać się przy dźwiękach Mazurka! I chcę być dumny, że to moi
rodacy! Wiem, że się da, więc ma być! Jeżeli w tym celu trzeba im zorganizować
zaplecze, to niech Państwo zorganizuje! Efekt ma być taki, że będę mógł się
cieszyć – tyle mnie interesuje i mam do tego prawo!
Estragon (11:30)
Niewątpliwie masz. Człowiek potrzebuje czasem identyfikować się z czyimś
sukcesem, żeby zapomnieć o własnych niepowodzeniach...
Jakiej skali zjawiska Szanowny Pan oczekuje?
Vladimir (11:31)
Najlepiej co tydzień.
Estragon (11:35)
Cóż, w takim razie nie pozostaje ci nic innego, jak tylko dalej czekać
na swojego Godota…
Podobne:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz