poniedziałek, 24 lutego 2014

44. LAUR POLSKI

Vladimir (09:10)
No i po olimpiadzie. I znowu abonament pójdzie na talent szoły

Dobrze, że za parę miesięcy Mundial.

Estragon  (09:15)
Ale co to była za olimpiada! Sześć medali, w tym cztery złote – jeszcze tylu nie mieliśmy na zimowych IO! Na Mundialu w ogóle nie będzie dla nas emocji.

Vladimir (09:21)
Ale zagrają Canarinhos! Poezja!
A na olimpiadzie też mogło być lepiej. Po skoczkach obiecywaliśmy sobie więcej.
No i Białoruś zebrała więcej złotych medali.

Estragon  (09:25)
Człowieku!  jeszcze nigdy nie mieliśmy w skokach tak wysokiej lokaty na olimpiadzie!
W jeden dzień zdobyliśmy tyle złotych medali, co przez ostatnie 100lat!
Do tego niespodzianka z Bródką i nowa dyscyplina narodowa: panczeny - nie ma na co narzekać!
A z Brazylijczykami różnie bywa: kiedy przegrywają Canarinhos,  wtedy z poezji zostają tylko treny.

Vladimir (09:32)
Ale tren brazylijski to egzotyka, a tren polski to standard!
Amerykanie, Niemcy, Rosjanie zawsze, z każdej imprezy sportowej przywożą worki medali, a my? Cieszymy się jak dzieci z każdego jednego! Żebractwo!

Estragon  (09:35)
Przesadzasz. Są kraje, które zdobywają jeszcze mniej.

Vladimir (09:37)
Myśl, że nie jesteśmy ostatni, wprawia mnie po prostu w euforię…



Estragon  (09:40)
Może spójrz na to z tej strony: coś się zaczęło zmieniać na lepsze: jeszcze niedawno tylko Adam Małysz, a teraz Kamil Stoch, Justyna Kowalczyk, Zbigniew Bródka, a w letnich sportach kiedyś Tomasz Gollob, teraz Agnieszka Radwańska, Robert Kubica – to już są marki znane na całym świecie!

Vladimir (09:41)
Po ile takich marek mają Niemcy, Anglicy, Francuzi, Amerykanie?...

Estragon  (09:45)
Niemcy marek mieli dużo, ale wymienili na euro ;-)
W tych krajach na sport wydaje się miliardy.

Vladimir (09:51)
No, mówię przecież – żebractwo! Gdyby u nas sportowcy mieli takie warunki do ćwiczeń jak na zachód od Odry, to też byśmy mieli więcej mistrzów! Pewnie słyszałeś, że panczeniści jeżdżą trenować po całej Europie, bo u nas nie mają gdzie?
W kraju, w którym „sportem narodowym” jest piłka nożna, burmistrz każdego miasteczka, którego ludność nie wypełniłaby Narodowego w 10%, stawia sobie za cel wybudowanie najnowocześniejszego stadionu na północnej półkuli, chociaż nasza tzw. „Ekstraklasa” robi w Europie za okręgówkę, a reprezentacja służy innym do dostarczania punktów.

A nasi panczeniści, którzy liczą się w tym sporcie, nie mają nawet gdzie ćwiczyć. I nie jest to jedyna taka dyscyplina. Czy ktoś może mi to wytłumaczyć?

Estragon  (09:55)
Z drugiej strony: Holendrzy ćwiczą w najlepszych warunkach z możliwych, ale to nasz, jak to nazwałeś, żebrak zgarnął złoto…
Justyna Kowalczyk nie miała 10% tych środków do dyspozycji, co Marit Bjoergen, kiedy zaczynała z nią wygrywać…

Vladimir (09:59)
No właśnie: tak rzadko trafiają nam się sportowe sukcesy, że jak już znajdzie się jakiś rodzynek, który zostaje faworytem w jakiejś dyscyplinie, to go (ją) od razu na rękach musimy nosić!

Estragon  (10:03)
Dobrze, że chociaż to potrafimy. Ale mnie się wydaje, że coraz więcej mamy tych "rodzynków".

Vladimir (10:04)
No, keks z bakaliami!
Tyle, że z dyskontu…

Estragon  (10:05)
Skoro jest tak źle, to skąd te apetyty na medal skoczków w drużynówce? Ktoś się rozmarzył po nocy ze Ski Jump?

Vladimir (10:08)
Skoki, to co innego. Po sukcesach Małysza pojawiły się pieniądze, a za nimi i obiekty: mamy teraz co najmniej trzy skocznie na światowym poziomie. Dlatego też mamy mistrza olimpijskiego i drużynę zdolną nawiązać walkę z najlepszymi.

Estragon  (10:09)
Czyli bez Małysza nie byłoby Stocha?

Vladimir (10:11)
Nie wiem. Może by i był, ale na pewno byłoby mu trudniej. Może musiałby wykonać tę robotę, którą zrobił „orzeł z Wisły”?

Estragon  (10:12)
Popatrz: jeden człowiek, a jaka rewolucja…

Vladimir (10:14)
Sam widzisz: jak nie wyskoczy nagle jakiś utalentowany Batman znikąd i nie przywali co niektórym między oczy, to nie czekaj oświecenia…

Estragon  (10:19)
Ale takich sportowców mamy wielu. Jak Gollob przetarł szlaki w żużlu, to pojawili się następcy, a z nimi sukcesy drużynowe. Po szaleństwie na punkcie Małysza dalej mamy komu kibicować w skokach. Zobaczysz, że niedługo i w tenisie, a może i w biegach narciarskich mogą pojawić się kolejni Polacy potrafiący wygrywać.

Vladimir (10:21)
To się okaże. Chciałbym doczekać kiedyś takiej chwili, że w czasie olimpiady nie będę wiedział, którą dyscyplinę akurat oglądać, żeby nie przegapić walki naszego reprezentanta o medal. O piłkarzach nawet nie wspomnę…

Estragon  (10:25)
O! Piłkarze to ciekawa sprawa! Nasze warunki chyba już nie odbiegają tak bardzo od reszty Europy? Poza tym większość reprezentantów gra w obcych ligach, gdzie na pewno mają takie same możliwości, jak inni. Zresztą tam osiągają światowe sukcesy. Dlaczego z orzełkiem na piersi mają gorsze wyniki, niż za czasów, kiedy trenowało się kawałkiem zwiniętej w kulkę szmaty?

Vladimir (10:28)
Bo im się w dupach poprzewracało! Po co sobie nogi obijać w reprezentacji, jak potem kontuzja nie pozwoli w klubie na SUV-a zarobić!

Estragon  (10:31)
No, tak: Niemcy, Hiszpanie, Włosi i z kontuzją na SUV-a zarobią. Ach ta nasza bieda!...
Ale, z tego co pamiętam, to na przykład Canarinhos też największe talenty znajdowali na zakurzonych podwórkach, a nie w profesjonalnych szkółkach dla młodzieży z bogatych domów…

Vladimir (10:33)
Tak, proponuję zaorać stadiony, przerobić na kartofliska, powbijać żerdki i tam wpuścić sportowców – niech trenują! To będzie nasz sposób na sukces: kartoflisko!

Estragon  (10:38)
Nie rozumiesz. Ani miliony dolarów, ani talent nie gwarantują sukcesu sportowcowi bez determinacji. To dlatego skromny dekarz z Wisły przeskakiwał wszystkie niemieckie cudowne dzieci, Justyna Kowalczyk ze złamaną nogą zostawia za sobą wykończoną ulubienicę Norwegów, strażak z Łowicza psuje zabawę zgarniającym wszystkie złote krążki Holendrom, a zawzięty góral z Zębu spełnia swoje dziecięce marzenia. Sorry, takich mamy sportowców!
Pewnie, że technologie pomagają i wiele ułatwiają, ale sam powiedz, kto miał więcej radości: Holendrzy, z całego worka krążków, czy my, z tego jednego, który nasz strażak sprzątnął kombajnowi do zbierania medali sprzed nosa?

Vladimir (10:41)
Czyli tylko amatorski sport ma jeszcze sens…

Estragon  (10:47)
Ty to powiedziałeś.
Ale nie do końca o to mi chodzi. Rzecz w tym, że my kochamy naszych mistrzów za to, że możemy sobie posłuchać dzięki nim Mazurka i otrzeć ukradkiem łzę. I dobrze, to też jest potrzebne. Ale odnoszę wrażenie, że rzadko zauważamy, że sportowcy, którzy zostają mistrzami na przekór światu, dzięki talentowi i sile własnego charakteru, a nie milionom euro zainwestowanym w laboratoria i technologie, stają się naszą specjalnością. Najlepszym tego przykładem zakończona właśnie olimpiada.

Vladimir (10:49)
No, nie przesadzaj! Chyba każdy kraj ma takich swoich bohaterów. Ja rozumiem, że jesteśmy „narodem wybranym”, ale w sporcie to nie działa…

Estragon  (10:54)
Ale tam, gdzie łatwiej trenować, takich osób jest mniej.  Czy ty w ogóle masz poczucie tego absurdu: w narodzie malkontentów, „niedasiów” i etatowych narzekaczy, w kraju, w którym nigdy nic nie ma sensu, nic nie warto, niczego się „nie opłaca”, co i rusz wyskakuje jakiś „nienormalny”, do którego to całe marudzenie chyba nie dotarło! I chociaż większość pokazywała go sobie palcami i pukała się w czoło, on robił swoje, aż tu nagle został mistrzem! I co? „Da się”! Ale do tego trzeba czegoś, co się kiedyś nazywało „hartem ducha”. I, oczywiście, talentu, mnóstwa pracy i wyrzeczeń.

Vladimir (10:56)
No, „Triumf woli”, po prostu! Tylko kiedy holenderski panczenista po treningu w specjalnie dla niego przygotowanej sali idzie odpocząć w saunie, nasz, po przejażdżce po zamarzniętym stawie, zażywa sauny przy gaszeniu pożaru, żeby zarobić na życie!

Estragon  (10:59)
A w czasie urlopu, między jednym pożarem a drugim, potrafi w walce o medal zostawić za sobą grupkę wypoczętych Holendrów! To jest właśnie esencja sportu: ciągłe poszerzanie granic swoich możliwości! Tym bardziej powinniśmy doceniać naszych sportowców. Bo oni każdym jednym medalem udowadniają, ile człowiek potrafi, jeśli chce! Potwierdzają, że siła jest wewnątrz człowieka, a nie na zewnątrz. A to właśnie jest siła zdolna zmieniać świat. Najprostszy przykład? Efekty małyszomanii, które sam podawałeś.

Vladimir (11:01)
Ale poleciałeś, Stary! Normalnie rekord skoczni!
Czyli jednak w kartoflisku zbawienie!

Estragon  (11:05)
Oczywiście, że nie. Ale medale zdobyte przez następców wyszkolonych za miliony mogą nie sprawiać nam tyle radości, co te aktualnych mistrzów. Nawet, jeżeli będzie ich cały worek. Bo czym większym wysiłkiem okupiony jest sukces, tym cenniejszy.

Vladimir (11:08)
Czyli, innymi słowy, niech nadal jest, jak jest. Może będą nam się niespodzianki przytrafiać, a wtedy będziemy się bardziej cieszyć. Niech sobie nasi flaki dalej wypruwają, bo jak już nasz desperat pokona takiego Niemca albo Amerykanina, to dopiero będzie coś! Czekajmy więc dalej. Czy tak?

Estragon  (11:15)
Nie. Wystarczy trochę inaczej oceniać rzeczywistość.
Roztrząsanie niepowodzeń nie może wiecznie być głośniejsze niż radość ze zwycięstwa.
Skoro nosimy już dzisiejszych mistrzów na rękach, a zasłużyli na to, to uczmy się też czegoś od nich.
Sukces nie spada z nieba, nie da się go nawet kupić, tylko trzeba sobie na niego zapracować.
I, jak widać, to jest realne!
Zamiast pielęgnować swoje frustracje, obwiniać wszystkich o własne niepowodzenia i czekać na „lepsze warunki”, trzeba je sobie wypracować. Co ważniejszego daje nam sport, jeśli nie dowody właśnie na to, że „się da”?

Vladimir (11:17)
Dumę, że należy się do narodu zwycięzców!

Estragon  (11:19)
No, tak…
Ale zwycięzców, którzy zawdzięczają sukcesy bardziej zapleczom niż sobie, czy takich, którzy radzą sobie mimo skromniejszego zaplecza?

Vladimir (11:27)
Najlepiej wszystkich! Chcę oglądać na podium sportowców z orzełkiem na piersi i wzruszać się przy dźwiękach Mazurka! I chcę być dumny, że to moi rodacy! Wiem, że się da, więc ma być! Jeżeli w tym celu trzeba im zorganizować zaplecze, to niech Państwo zorganizuje! Efekt ma być taki, że będę mógł się cieszyć – tyle mnie interesuje i mam do tego prawo!

Estragon  (11:30)
Niewątpliwie masz. Człowiek potrzebuje czasem identyfikować się z czyimś sukcesem, żeby zapomnieć o własnych niepowodzeniach...
Jakiej skali zjawiska Szanowny Pan oczekuje?

Vladimir (11:31)
Najlepiej co tydzień.

Estragon  (11:35)

Cóż, w takim razie nie pozostaje ci nic innego, jak tylko dalej czekać na swojego Godota…






Podobne:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz