piątek, 7 lutego 2014

40. "PLAC OPOWIEŚCI"

                Kochana Babciu!
               
                Dzisiaj muszę Ci opowiedzieć coś niesamowitego: będziemy mieli deptak! Tak, w naszym mieście będzie deptak i to taki z prawdziwego zdarzenia! Jak w Sopocie albo w Krynicy! Ławeczki, chodniczki i fontanna. I place. A wszystko w pół roku! Możesz w to uwierzyć? Ja też nie!
                Wiesz, że lubię moje miasto. Od rodziców słyszałam, że dzieje się u nas więcej niż w wielu innych miejscowościach, ale jest też na co narzekać. Czyli, jak twierdzi mama, mieszkamy w idealnym miejscu do życia dla przeciętnego Kowalskiego. Nie wiem ilu Kowalskich mieszka w naszym mieście, ale sądząc z ilości narzekań – sporo. Podobno Pan Prezydent, którego chwalą we wszystkich miastach poza naszym, powinien już odpocząć i pozwolić wykazać się innym, ale właśnie ogłosił, że jesienią znów będzie kandydował. Widocznie uważa, że jeszcze może zrobić coś dobrego. Na przykład deptak. Nie wiem, Babciu, co myślą sobie rajcowie o mieszkańcach swojego miasta, że tak chętnie im bajki opowiadają, ale chyba nic dobrego, skoro nawet taka mała dziewczynka jak ja rozumie, że ten deptak, chociaż fajny pomysł, nie przypadkiem ma być gotowy akurat przed wyborami… Bo kiedy się takim fajnym deptakiem pójdzie do komisji wyborczej, to jak tu nie zagłosować na tych, którzy, jak czerwony dywan przed wipem, ścieżkę pod nogami wyborcy rozłożyli…



               Przed nowym kościołem stoi pomnik Papieża, który nie życzył sobie, żeby mu stawiać pomniki, ale Jego rodacy zawsze wiedzą lepiej i uznali, że to taki żart. Kiedy patrzy się na ten pomnik, można zrozumieć, dlaczego Papież go nie chciał i wyrobić sobie zdanie o poczuciu humoru rodaków. Ale są rzeczy, których nie wolno krytykować (za to można sobie odbić na „jaskółce” z ronda). Stoi ten pomnik taki samotny, aż wstyd na całą Polskę, że wielkiego rodaka tak samego zostawiliśmy. Trzeba mu więc zorganizować towarzystwo i rozweselić. Będzie interaktywna superfontanna dla dzieci i ławeczki.

                Na razie cała trasa przewidziana do remontu wygląda jak jeden wielki asfaltowy paczłork z mojego osiedla. Życie pojawia się na niej, kiedy uczniowie przebiegają tamtędy ze szkół do galerii handlowych, a po obu stronach ulicy coraz więcej sklepów straszy pustymi witrynami z przyklejoną karteczką „Do wynajęcia”. W tych lokalach, które pozostały czynne, oferuje się kredyty i pożyczki, zazwyczaj na spłatę kredytu lub pożyczki zaciągniętej w innej instytucji finansowej albo na zakupy w galerii handlowej. Smutno tu.

                Tata opowiadał mi, że kiedyś było inaczej: ulica pełna ludzi i brak możliwości przejechania jej na rowerze - taki był tłok. Między rynkiem a starym albo nowym kościołem (tak się na nie mówi, chociaż oba mają już ponad 100 lat) można było kupić wszystko, czego człowiek mógł potrzebować. Handlowcy zarabiali, właściciele kamienic podnosili czynsze i też zarabiali,  niekiedy nawet remontowali elewacje, a miasto żyło.
                Ale wielkie miasto bez porządnej galerii handlowej jest jak nowy domek bez antycznych kolumn przed gankiem i mieszkańcy marzyli o takim centrum z prawdziwego zdarzenia. Skoro mieszczanie o czymś marzą, to od tego mają rajców, żeby im te marzenia pomogli spełnić. No i spełnili. Na wszelki wypadek, żeby żadne inne miasto w okolicy nas nie prześcignęło, wybudowano od razu dwie galerie. Dwa widoczne z daleka gmachy, na których dachy da się wjechać nawet samochodem, jeśli nie chce się wchodzić i można podziwiać panoramę miasta i brudne oficyny kamienic niewidoczne z dołu. I większość mieszkańców miasta naszego i okolicznych jest zadowolona i wybrała tych samych rajców, bo im galerie do gustu przypadły. Tylko galernicy, którzy tam sprzedają, jakoś nie cieszą się, że mają „możliwości rozwijania kariery w międzynarodowych, prężnie rozwijających się firmach”, chociaż wypłaty dostają na konta, a nie w kopertach.
                Nie cieszą się też właściciele kamienic i handlowcy, bo niewdzięczni klienci wolą robić wszystkie zakupy pod jednym dachem i w dodatku w niedzielę albo w takich godzinach, kiedy handlowcy z miasta piją już w domu kawę przed telewizorem. Dlatego klienci przestali przychodzić do sklepów między rynkiem a kościołami i miejscowi handlowcy i właściciele kamienic przestali lubić rajców. Ale rajcowie chcą, żeby wszyscy ich lubili, dlatego wymyślili ten deptak, który pomoże przywrócić życie do wymierającego miasta.

                Najpierw jednak deptak musi powstać. Będzie go robiła jakaś firma, o której wcześniej nikt nie słyszał, ale obiecała, że zrobi najtaniej. Urzędnicy, którzy chcą zachować pracę, zawsze takie wybierają, żeby ich opozycja nie wyrzuciła za szastanie pieniędzmi. Już dwie drogi w naszym mieście robiła taka firma, która też miała zrobić najtaniej – zamiast dwa lata robiła trzy i remont kończył ktoś inny, bo ta już nie dawała rady.

                W ciągu deptaku ma powstać pięć placyków, a jeden z nich będzie się nazywał „Placem Opowieści”. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będzie się na nim opowiadać, jak to nasi rajcowie sprytnie zapewnili sobie zajęcie na kolejne cztery lata. Jeśli powtórzy się historia z drogami, to będzie się na nim wspominać, jak to nieukończonym deptakiem wyszli dawni rajcowie z ratusza…
               
Całuję Cię mocno!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz