sobota, 8 marca 2014

47. ASFALT WYBORCZY

                Kochana Babciu!
               
               
                Mam nadzieję, że Cię nie nudzi to moje pisanie o kolejnych remontach i budowach w mieście, ale sama widzisz: tyle się przed wyborami dzieje, że nie nadążam! Nawet te pozamykane przyszkolne place zabaw udało się z tej okazji uczynić "ogólnodostępnymi"!      
                Już Ci pisałam, w ilu wspaniałych miejscach mieszkańcy będą mogli spędzić wolny czas. Wygląda na to, że jeszcze długo będą go mieli wystarczająco dużo, żeby się nimi nacieszyć, bo nowych miejsc pracy nie przybywa.  Marketów już mamy więcej niż klientów i liczba sprzedawców w mieście pozostaje stała, tylko w coraz większej ilości sklepów. Ale kiedyś na pewno spadnie nam jakaś superfabryka z nieba i musimy być na to przygotowani. Na przykład musimy mieć jak do niej dojechać tymi nowymi autami, które sobie kupimy, kiedy już zarobimy w tej fabryce dużo pieniędzy.  Nad tym pracuje nasz ratusz. 
   
             Rajcowie mogą się pochwalić, że naprawili większość najważniejszych dróg dojazdowych do miasta i teraz już nie trzeba po nich jeździć, jak narciarze między chorągiewkami. Ale w mieście jeszcze kilka takich zostało. Nie jest to, co prawda, taki dziurawy ser, jak niektóre drogi u cioci spod Tarnowa albo wujka z Wałbrzycha, na których nie da się w trakcie jazdy wypić soczku nawet przez słomkę (zresztą nawet w sąsiednich miasteczkach, tych na literę „R”, bezpieczniej jeździć traktorem). Ale w niektórych miejscach tata od kilku lat jeździ według opracowanego systemu: najpierw 50m przy krawężniku, potem 20m przy osi, znowu 40m przy krawędzi, a potem trzeba trafić w środek między dziurami po obu stronach. Te dziury co roku robią się w tych samych miejscach i każdej wiosny łata się je na nowo. To po to, żeby fabryki asfaltu miały pracę. Ale w roku wyborów potrzebne są bardziej widoczne przebudowy, więc zabawa taty w slalom zostanie ograniczona. A fabryki asfaltu nie będą się nudzić, bo zanim skończą się ostatnie przebudowy, to te pierwsze, sprzed kilku lat, będą już do naprawy.
                Już w zeszłym roku miał się zacząć remont takiej jednej drogi, ale okazało się to niemożliwe z powodu nietoperzy i dębowych pachnic  (to takie robaczki, ale nie wiem czym pachną, że takie ważne). Nie było wiadomo, czy remont drogi nie będzie im przeszkadzał. Teraz już wiadomo, że nie, bo pachnic jednak tam nie ma, a nietoperzom nie przeszkadza nawet ta droga, która już tam jest i można zacząć jej naprawę. Może będzie wreszcie na niej dość miejsca, żeby ominąć skuterników z wędkami?
                Trzeba tylko przeżyć te kilka miesięcy, kiedy będą trwały wszystkie roboty naraz. Bo nasi urzędnicy, tak jak są dobrzy w pozyskiwaniu pieniędzy dla miasta, tak muszą się jeszcze nauczyć planowania remontów w taki sposób, żeby nie odbywały się wszystkie w jednym czasie i w tym samym miejscu. Może kiedyś uda się zrobić tak, że zamykanie kolejnych dróg będzie następowało po udostępnieniu gotowych? Tata mówi, że to się nazywa schronizacja, czy jakoś tak. Bez tego robią się straszne korki, a u nas, niestety, jeśli nie samochodem, to niczym nie dojedziesz na czas w większość miejsc, gdzie potrzebujesz. Jacyś genialni rajcowie wymyślili nawet, że korki można ograniczyć za pomocą liczników, które będą dla kierowców na skrzyżowaniach odliczały czas do zielonego. Ale ci geniusze są z opozycji, więc to nie może być dobry pomysł…
                Za to będą mogli się popisać przed przyszłorocznymi wyborami, bo w kraju rządzą koledzy tych, którzy u nas są w opozycji i oni budują autostrady. Autostrady są fajne, bo zazwyczaj można nimi dojechać w różne miejsca dużo szybciej niż zwykłymi drogami. Mają tylko jedną wadę: za niektóre trzeba płacić w specjalnych kasach. I tego trochę nie rozumiem, bo tymi, za które trzeba płacić, wcale nie podróżuje się szybciej: kolejki do kas są dłuższe niż przed Bożym Narodzeniem w hipermarkecie! Pamiętam, jak wracałam z rodzicami z wakacji przez Kraków: mama szybko zakładała mi słuchawki z bajką na uszy, kiedy tata mówił, co myśli o pomysłodawcach tych bramek. Ale ja i tak słyszałam, bo umiem sobie ściszyć…
                Pod Krakowem to jeszcze rozumiem, bo tam się płaci za oglądanie startów i lądowań samolotów, czasu na to bywa dużo, ale dlaczego na innych autostradach? Kiedy jechałam z rodzicami przez kraj naszych sąsiadów, z których często lubimy się śmiać, to też jechaliśmy autostradami, ale tam wystarczyło kupić nalepkę na szybę i przez tydzień mogliśmy jeździć do woli. To w końcu kto z kogo powinien się śmiać?
                Na autostradzie obok naszego miasta na razie nie ma takich kas. Tata mówi, że na pewno wkrótce będzie głośno o tym, że chcą je postawić. Ale że będą wybory i na pewno znowu przyślą nam jakąś osobę, która nigdzie nie potrafi sobie znaleźć miejsca, żeby od nas posłowała, to pozwolą jej „załatwić” odwołanie albo chociaż odroczenie (do kolejnych wyborów) budowy tych bramek. Żeby wyborcy taką osobę polubili. Za to ci, którzy rządzą u nas, a ich koledzy są w krajowej opozycji, będą chcieli przygotować jak najwięcej darmowych dróg, żeby wyborcy nie musieli tamtych polubić. I tak się przed nami po-pis-ują co cztery lata. Fajna ta demokracja, nie?

Całuję Cię mocno!


Twoja J.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz