Kochana Babciu!
Jak
już Ci pisałam, ten rok upłynie w naszym mieście pod znakiem wyborów. Taki rok
wyborczy różni się od innych tym, że w jego trakcie wykonuje się więcej
inwestycji niż przez trzy pozostałe. Zwłaszcza takich widocznych, jak place
albo drogi, bo one są dla wszystkich, a na przykład jakiś nowy zakład pracy
byłby tylko dla niektórych. Nie należy, oczywiście, narzekać, że rajcy
próbują chociaż w ten sposób pozyskać sympatię wyborców, bo dzięki temu też miasta
się rozwijają i przyjemniej się w nich żyje, ale musisz przyznać, że są przy
tym bardzo zabawni! Szczególnie Ci, którzy jeszcze nie zasiadali w ratuszowych
ławach, a bardzo by chcieli: robią się wtedy pomysłowi, wszechmogący i nie ma
dla nich przeszkód w realizacji planów mających tanio i szybko uszczęśliwić (a
jakże!) mieszkańców. Dużo pracy mają wtedy graficy od takich komputerowych
wizualizacji ich pomysłów, które mają zachwycać i wydawać się realne. Też bym
chciała kiedyś być takim grafikiem, bo bardzo lubię malować sceny z bajek.
Ci,
którzy już rządzili, mają łatwiej, bo zawsze mogą pochwalić się tym, co zrobili
i co można zobaczyć na własne oczy. Nawet jeżeli można to było zrobić lepiej albo
szybciej. To chyba nawet dobrze, jeżeli w dniu wyborów chociaż jedna inwestycja
nie jest skończona, bo wtedy wyborca sam widzi, że przecież coś się cały czas w
tym mieście robi! Ostatnio pisałam Ci o deptaku, który ma przywrócić życie w
mieście. Ma być gotowy, zanim mieszkańcy wrócą z wakacji. Ale to nie jedyna
niespodzianka, która będzie na nich czekać!
Nasze
miasto jest takie trochę ekologiczne i w samym jego środku mamy łąkę. Jeszcze
kilka lat przed moim przyjściem na świat podobno rosło tam zboże i w sierpniu
można było zobaczyć snopki słomy. Chociaż tata mówi, że już dawno widział
broszurki z wizualizacjami parku i boiska, które miały powstać, to wciąż rośnie
tam trawa i tatarak, bo po każdym większym deszczu albo roztopach robi się
wielkie bajoro. Ale teraz to się zmieni! Nasi urzędnicy załatwili pieniądze z Unii
i zrobią nam taki wypasiony plac zabaw, jakie od kilku lat już mają w kilku
okolicznych miasteczkach! Jeżdżę tam czasem z rodzicami, bo u nas te przy
szkołach są zamknięte, żeby się nie niszczyły, a na osiedlu ostatnie huśtawki
się rozpadły. I teraz taki superplac będzie i u nas! Będziemy mieli w mieście nowy
basen, deptak z fontanną, nowy park i całe mnóstwo siłowni na powietrzu, a
wszystko w ciągu kilku najbliższych miesięcy! Jeśli chodzi o mnie, to wybory mogą być co
roku!
Łąka
jest przy bardzo ruchliwej ulicy, więc od tej strony mają być drzewa. Dalej
będzie boisko z koszami i bramkami, sztuczne kamienie do wspinania i basen dla
deskorolkowców. Pewnie myślisz, że basen na tę wodę, która tam się teraz zbiera, ale
nie – w basenie ma być odpływ, żeby był suchy, bo by się chłopcy w spodniach z
krokiem między kolanami i bluzach z rękawami do kostek potopili. Dla młodszych
będą huśtawki, zjeżdżalnie, drabinki i piaskownice, czyli to, co tygryski lubią najbardziej! Dla trochę starszych będzie park z zabawkami edukacyjnymi – tam na
pewno będą się odbywać obowiązkowe lekcje fizyki. A dookoła będą chodniczki,
ścieżki rowerowe i mostek przez rzeczkę. Super, nie?! Już nie mogę się
doczekać! Trochę się tylko boję, że jak wreszcie coś takiego powstanie, to trzeba
będzie się bić o dostęp do zabawek...
Jest
w centrum miasta jeszcze takie jedno zabłocone miejsce po jakimś komunalnym
przedsiębiorstwie albo po młynie. Teraz jest tam parking, ale nasi rajcowie
wymarzyli tam sobie „rynek bis”. Bo teraz mamy jeden, ale widocznie bankom to
nie wystarcza i potrzeba im jeszcze jednego. Miałby to być plac z kawiarenkami
nad rzeką i galerią sklepów i biur dookoła. Nie wiem, czy przychodziłyby tam te
tłumy ludzi, które teraz nie chcą chodzić tam, gdzie trzeba ich przyciągnąć
deptakiem. I prędko się nie dowiem, bo od kilku lat nikt nawet nie próbuje
startować do przetargu, chociaż ratusz organizuje promocje, jakich nie
powstydziłby się żaden z naszych marketów. Chyba mało kto wierzy w marzenia
naszych rajców. A już najmniej wszyscy ci, którzy mają więcej, niż by chcieli, czasu do spędzenia w tych wszystkich pięknych miejscach, bo nic innego nie mają
do roboty…
Ale
skoro radni mogą fantazjować, to i ja mam swoje marzenie. Wyobrażam tam sobie
taki sam wypasiony plac, jak ten, który ma powstać na łące. Dookoła kawiarenki
i sklepiki. Ja się bawię z innymi dziećmi do woli na bezpiecznym placu, a
rodzice nie stoją nade mną ziewając ani nie zabierają mnie do domu, kiedy
zabawa zaczyna się w najlepsze. Za to siedzą sobie po pracy przy kawie i gadają
przy stoliku ze znajomymi albo robią zakupy. Zajmują się sobą i mi
nie przeszkadzają ani się nie martwią, bo cały czas mnie widzą. I nie
musiałabym już czekać wiecznie, aż mama skończy przymierzać sukienki…
A naciągnąć na lody mogłabym ją w którejś z
kawiarenek przy placyku…
Tak
się rozmarzyłam, może też kiedyś będę w ratuszu pracować?
Całuję Cię mocno!
Twoja J.
Podobne:
Podobne:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz