(…)Innych może dotknęła sroższa niebios kara;
Może kto z was urzędem, orderem zhańbiony,
Duszę wolną na wieki przedał w łaskę cara
I dziś na progach jego wybija pokłony.Może płatnym językiem tryumf jego sławi
I cieszy się ze swoich przyjaciół męczeństwa(…)Adam Mickiewicz „Do przyjaciół Moskali”
Do…?
No
właśnie: komu mógłbym zadać te wszystkie pytania, które cisną się na usta,
kiedy trwałość znanego świata wydaje się krucha jak wiosenny lód? Ludzkość zadaje
je od tysiącleci i nawet jeżeli na niektóre z nich znajdowała już odpowiedzi,
to czy są one aktualne dzisiaj? Chyba tylko Bóg raczy wiedzieć. Ale jeśli
takimi nas stworzył, obdarzył wadami i dał siłę do ich pokonania, jednocześnie
pozostawiając wybór, to podarował nam coś najcenniejszego: wolność. Czy można
więc mieć pretensje, jeżeli dąży ona do
nieskończoności? Czy głos z samego nieba rozwiewający moje wątpliwości pośród
światła i anielskiego śpiewu mieściłby się jeszcze w tej wolności, czy przeciwnie
- jej istotą jest możliwość samodzielnego odnajdywania odpowiedzi? Czy ktoś,
komu dane było głęboko pojąć wolność, chciałby pozbawiać jej innych? A może
wszystko, dla czego mógłbym chcieć zniewolić drugiego człowieka, jest więzieniem
przede wszystkim dla mnie? Czy uświadomiona i odpowiedzialna wolność może
godzić się z myślą, że ludzie rodzą się lepsi albo gorsi? Jeżeli człowiek
własnym życiem pracuje na ocenę: według jakiej skali mierzyć ludzką wartość? Według
szacunku dla drugiego człowieka i jego wolności? Jaka część świata gotowa jest
respektować tę miarę?
Jeżeli
jednak nie ma skali bardziej uznanej od stanu posiadania: czy są gdzieś granice
przepychu, które mogą zadowolić tych, którzy go kochają? Jak grube muszą być
złote ramy, jak czyste kryształy luster, żeby były godne odbijać zachwycone
sobą oblicza? Jak liczny powinien być chór pochlebców, żeby uwierzyć w jego
głos? Jaki jest ranking legendarnych postaci, na które należy się stylizować,
żeby wystarczająco nobliwie wypaść na portrecie? Posiadanie ilu samochodów -
jak starych albo jak nowych - daje satysfakcję? Jaka ilość ziemi pozwala
właścicielowi czuć się spełnionym? Ile domów, ile pałaców albo twierdz i jak
wielkich potrzeba, żeby zapewnić człowiekowi przekonanie, że więcej nie
potrzebuje? Czy istnieją takie rozkosze, które potrafiłyby w takim przekonaniu
utwierdzić? Dlaczego niektórym udaje się zachować szacunek, a innym nie? Czy ma to związek ze sposobem bogacenia się?
Co,
jeśli bogactwo nie przekona świata, by uznał wielkość jego posiadacza? Czy aby to
osiągnąć, musi zadecydować o życiu i śmierci innych ludzi? Władza rodzi się z
bogactwa, czy odwrotnie? Kiedy jedno albo drugie zaczyna cieszyć? Kiedy
przestaje? Czy narzucenie innym swojej woli pozwala poczuć się od nich lepszym,
czy pomaga nie czuć się gorszym? Czy zdolność realizowania planów przemocą jest
przejawem siły, czy słabości? Jak nazwać człowieka czerpiącego siłę z pogardy
do innych? Jaka powinna być liczba osób realizujących każdą wolę swego pana,
żeby żadna troska nie marszczyła jego czoła? Czy z każdym zniewolonym człowiekiem
zanika lęk, a wzrasta spokój dominującego, czy odwrotnie? Jak długo trzeba
wmawiać człowiekowi wszechobecne zagrożenia, żeby dobrowolnie oddał wolność w
zamian za złudzenie bezpieczeństwa? Jak wiele potrzeba kłamstw, żeby człowiek
przestał wierzyć w to, co czuje? Ilu trzeba pokoleń, żeby przekonać niewolników
do wolności?
Czy
jest wolnym władca, któremu sen z powiek spędza każda osoba, która śmie myśleć
inaczej, niż on nakazał? To bezsenność powoduje, że eliminacja prawdziwych i
wyimaginowanych wrogów staje się kolejnym celem, czy raczej znudzenie
łatwością osiągania dotychczasowych celów? Rozstawianie na kolorowych planszach
pionków broczących prawdziwą krwią dostarcza wtedy wystarczającej podniety, czy
trzeba szukać dalej? Po poświęceniu ilu istnień ludzkich „wielcy” zaczynają
czuć się jeszcze „więksi”?
Co
pcha człowieka do ciągłego zdobywania? Biologia i poszerzanie możliwości
reprodukcji? Strach i poszukiwanie poczucia bezpieczeństwa? Adrenalina? A może
jakaś rozpaczliwa próba udowodnienia sobie i światu, że się istnieje?
Jak
głęboko zakorzeniona jest potrzeba panowania, skoro występuje na wszystkich
poziomach relacji międzyludzkich: od globalnej polityki, przez korporacyjne
rozgrywki, po podwórkowe awantury? Czy to z jej powodu niektóre dzieci do
śmierci nie wyrastają z wydzierania innym zabawek? Czy istnieje gen, wirus albo
hormon, który przejawia się w marzeniach o sławie i chwale zdobytej dzięki
zabieraniu przemocą tego, czego samodzielnie nie umie się stworzyć? Chyba nie
posiada na niego monopolu ani krew nordycka i dziedziczący ją Rurykowicze, ani
potomkowie Czyngis-chana? Gdyby odpowiedzią był testosteron, to źródłem zła miałby
być jego nadmiar, czy raczej brak? Czy naturalną potrzebą człowieka jest budowanie
i ochrona, czy niszczenie i walka o dominację? Jak często mądrzejszemu udaje
się odnieść zwycięstwo nad silniejszym w inny sposób, niż zza grobu? Jak Grecja
nad Rzymem, a Rzym nad Germanami?
Czym
jest „mądrość”? Znajomością odpowiedzi, czy umiejętnością stawiania pytań? Czy najwyżej
ceniona byłaby jako znajomość technik i receptur umożliwiających poszerzanie
władzy i bogactwa? Czy to możliwe, że Stwórca jednak nie milczy, a mądrość jest
sztuką wsłuchiwania się w Jego szept niosący nieoczywiste podpowiedzi z głębi
serca? Byłoby zatem mądrością zrozumienie wolności? Jeżeli tak, to czy kiedyś zapragną jej wszyscy?
Nihil Scio
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz