Sherlock Holmes |
O!
E-papierosie,
Biedna
kreaturko, atrapo bez charakteru, nędzny wyrobie tytoniopodobny! Choćby nie
wiem jak bronić naszej epoki przed miłośnikami „starych, dobrych czasów”, Ty, załgany
substytucie dorosłości, jesteś wunderwaffe w ich rękach…
Miały
minione lata swoje własne formy zauroczenia tytoniem - od starożytnych
szamanów, po francuskich egzystencjalistów. Na przestrzeni wieków kłęby dymu z
fajek, cygar, cygaretek, papierosów i lufek co kilkadziesiąt lat przezwyciężały
urzędowe zakazy i spowijały karczmy, gospody, puby i restauracje, żeby zniknąć
ponownie przed kolejnymi restrykcjami. Bez tytoniowego dymu trudno nam dzisiaj wyobrazić
sobie zarówno portową tawernę wypełnioną wilkami morskimi z większą liczbą
blizn na twarzach, niż nacięć na pistoletach, jak i paryski salonik – miejsce karcianych
pojedynków europejskiej arystokracji. Obraz rybaka bez fajki jest niekompletny
jak wizerunek amerykańskiego gangstera z lat trzydziestych bez papierosa albo
dziewiętnastowiecznego bankiera bez cygara. Czy wiek XXI pozostawi po sobie obrazy
wypielęgnowanych chłopców w nieokreślonym wieku ssących coś na kształt
wiecznego pióra?
Przez
całe stulecia tysiące rzemieślników pieściło w swych warsztatach setki akcesoriów, mających służyć palaczom: skórzane papierośnice, kryształowe popielniczki,
fajki z morskiej pianki i złote zapalniczki. Cóż Ty masz do zaoferowania
miłośnikom oryginalnego stylu, niepowtarzalnego, płynącego z zamiłowania
rzemiosła, seryjnie odlewany w dalekowschodnich fabrykach gadżecie dla gimnazjalistów
chcących uchodzić za niegrzecznych?
Albert Camus |
Każdy
sposób zażywania tytoniu wiązał się z całym teatrem gestów. Największego
ceremoniału wymagała fajka: czyszczenie główki z nagaru, nakładanie tytoniu,
ubijanie i zapalanie suszu przez kilkakrotne wciągnięcie powietrza – cały ten
obrząd upodobali sobie mędrcy, myśliciele i ci, którzy chcieliby za takich
uchodzić. Nobliwiej na portretach prezentować chcieli się pisarze (G.B. Shaw,
G. Grass, A. Conan Doyle), ich bohaterowie (Sherlock Holmes), filozofowie i
naukowcy (A. Einstein, B. Russell) oraz politycy (J.F. Kennedy, R. Reagan) –
pozując z fajką. Powolne delektowanie się aromatycznym dymem sprzyjać miało
osiągnięciu wyższego poziomu spokoju, skupienia myśli i zadumy. Między innymi
nad sprawami ostatecznymi, jak śmierć – na przykład na raka krtani, często
wywoływanego fajkowym nałogiem. Ale Tobie, cyfrowy aplikatorze trucizny, kojarzenie
z zadumą nie grozi.
Cygaro
bywało atrybutem bogactwa i wysokiej pozycji społecznej. W rytuale usuwania
główki za pomocą pewnego cięcia gilotynki zwykły gustować wyższe sfery… Gruby zwój tytoniowych liści w dłoni W.
Churchilla albo generała G. Pattona był jak berło w ręku Edwarda VII. Ze smakiem
sukcesu kojarzyło się Orsonowi Wellesowi, Bruce’owi Willisowi i Harrisonowi
Fordowi. Nie dziwiło nikogo cygaro w ustach J.P. Morgana. Z zupełnie innych
powodów znalazło się na najsłynniejszym portrecie Z. Freuda. Śmierć na raka
jamy ustnej prawdopodobnie wydaje się być bardziej „sexy” niż inne jej
rodzaje... Jako symbol czego, Ty, kryzysowy erzac luksusu, zostaniesz kiedyś
odczytany?
Humphrey Bogart |
Niezwiązany
ani z wartościami umysłowymi, ani estetycznymi papieros również pozwolił
wypracować swoje choreografie. Swego czasu gest osłaniania dłonią płomyka
zapałki był esencją męskości. Krótki ruch odpalania papierosa od zapalniczki, połączony
z twardym spojrzeniem spod przymrużonych powiek w oczy podejrzanego, był
nieodzownym elementem przesłuchań przez zblazowanych detektywów, drętwych
gestapowców i cynicznych czekistów. Najcenniejsza waluta wszystkich
niespokojnych dusz: na wojnach, w więzieniach, placach budowy całego świata. Wysunięty
z paczki szlug był jedyną znaną lufą, która, wycelowana w człowieka, stawała
się początkiem wielu przyjaźni. Jako najczęstszy temat zagajenia rozmowy, nieocenione
zasługi położył papieros pod rozwój męskiej elokwencji… Gdzież Ci do niego,
plastikowa podróbko? Jak miałby wyglądać Humphrey Bogart z Tobą w ustach? Hans
Klos wymieniający się z Brunerem „kartridżami”? Grypsera wymieniająca „liquidy”
na ręcznie szlifowane noże? Camus z Sartrem toczący zażarty spór o bezsens bytu,
a zamiast kłębów dymu z „Gaulois’ów”, który miał być symbolem pogardy dla
śmierci - obłoczki pary ze sterylnego podajnika środka do odroczonej eutanazji?
Rita Hayworth |
Tytoń
zawinięty w papier, często zatknięty w długą lufkę, miał dodawać też złowieszczego
uroku płci pięknej od czasów George Sand. Jak wyglądałaby femme fatale pierwszej połowy XX wieku z parującym od czasu do
czasu tuszem do rzęs między zębami? Chociaż przyznać trzeba, że kobiecemu
wdziękowi nawet Ty nie jesteś w stanie wyrządzić tyle krzywdy, co papieros, zasysany nerwowo przez pomarszczone od nałogu usta na ulicach
starych osiedli.
Jedyną
Twoją zaletą jest brak smrodu, jakim dzielą się ze społeczeństwem palacze
tradycyjnych form tytoniu na przystankach, chodnikach i w windach. I brak niedopałków na balkonie. Ale raka
płuc pomagasz hodować tak samo jak tamte, tylko w bardziej wyrafinowany sposób.
Może i rzeczywiście trujesz wolniej niż Twoi przodkowie, może naprawdę pomagasz
niektórym uwolnić się od nałogu – nie zmienia to faktu, że trujesz i
uzależniasz, „kilerze” na baterie. Obiekcie pożądania młodzieży z kompleksami,
obłudna etykietko licencjonowanego buntu. Jesteś jak kartka papieru użyta do podcięcia
żył, jak wysterylizowany przed założeniem na szyję powróz, jak drobny druk pod
polisą, której nigdy nikt nie miał zamiaru wypłacić. Od samego początku swojego
istnienia jesteś zupełnie czymś innym, niż udajesz, że jesteś: ot, drobne
kłamstewko w atrakcyjnym, choć „ekonomicznym” opakowaniu.
Jesteś
najtrafniejszą opowieścią o przywarach swoich czasów zamkniętą w formacie mp3…
Niepalący
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz