poniedziałek, 27 października 2014

88. KOCIMIĘTKA


Kochana Babciu!
               
                Co sądzisz o kotach? Bo niektórzy ich nie lubią. Ja lubię – za charakter. Przyjrzałaś się kiedyś takiemu domowemu kotu? Pazurom ostrzejszym niż brzytwa? Kłom jak sztylety? Ślepiom dostosowującym się do każdego oświetlenia? Tym wszystkim mięśniom, które grają pod skórą? Perfekcyjna maszyna do zabijania! Tak, Pan Bóg dał kotom wszystko, co potrzebne, by sobie w życiu radziły. Nie ma na lądzie doskonalszych myśliwych. Dlatego są wolne: robią, co chcą, kiedy chcą i jak im się podoba. Być obdarzonym przyjaźnią przez takiego kota, to zaszczyt! Bo taki kot wcale nie MUSI się do nikogo łasić – on MOŻE. I ktokolwiek miał kota, wie, jak bardzo potrafią się przywiązać do człowieka, kiedy znajdą kogoś, kto na to zasługuje. Kot – myśliwy nigdy nie jest nazbyt wylewny, nie przesadza z czułością: wszystko ma swój czas i swoje granice. To kocia „godność”.


                Psy też lubię, ale z psami jest inaczej: one są skazane na człowieka. Ich miłość jest wierna i bezgraniczna, ale płynie z wdzięczności. Pies bez człowieka potrzebuje stada innych psów, żeby przeżyć. Mimo całej szczerości uczucia, MUSI kochać swego pana. I stara się okazywać swoją miłość bardzo wylewnie (nieraz dosłownie…).
                Są jednak koty, które nie chcą korzystać z tego, że zostały stworzone do bycia wolnym. Chociaż mieszkają w domkach z ogródkami, zamiast odkrywać nowe zakamarki, zwiedzać niezbadane kąty i niedostępne dla ludzkich oczu dachy, wylegują się całymi dniami w jednym miejscu, wstając tylko do miski z karmą i kuwety. W zamian za ciepły kąt i papkę z puszki pozwalają do woli miętosić miękkie futerko, a wolność im niepotrzebna. Każda zmiana karmy, rytmu dnia wywołuje ich głębokie oburzenie i niepokój – nienawidzą zmian. Leżą tak i tyją, a myszy biegające wokół nie wzbudzają w nich najmniejszego zainteresowania. Ani to kot, ani pies.
                Ale prawie wszystkie koty mają też swoje słabe strony... Bawiłaś się kiedyś, Babciu, w puszczanie "zajączków"? Choćby nie wiem na jak poważnego i niezależnego kota trafiło - prawie każdy głupieje na widok biegającego światełka na podłodze. Jakby się nawąchał kocimiętki! Ktoś, kto dobrze zna kocią naturę, może w ten sposób kupić sobie kocią przychylność… 

                 Pewnie zastanawiasz się, skąd ta moja filozofia? A stąd, że tata powiedział, że tak jak koty stworzono do polowania, tak człowiek otrzymał umiejętność myślenia. To taki ludzki sposób na wolność. I ludzie, jak koty, nie zawsze chcą ze swego daru korzystać. 


                W tym roku będą wybory i chyba w całej Polsce zabrakło już wstęg do uroczystego przecinania. Drogi, dróżki, mosty, boiska, przedszkola, parki, deptaki – wszystko naraz! Harmonogramy burmistrzów i prezydentów są napięte, jak guma w za ciasnych spodniach, żeby w każdym z tych miejsc wyszczerzyć ząbki do dziennikarskich obiektywów. Organizuje się małe przecięcia dla wyborczych fotografii i wielkie imprezy, których koszty nie mieszczą się w sześciu cyfrach. A ludzie przybywają na nie tłumnie i cieszą się – trudno się dziwić, w końcu dla nich są robione, a za zadanie mają dawać radość. Problem w tym, że niewiele wtedy trzeba, by ludzie zapomnieli, po co i za czyje pieniądze to wszystko…
                Tata mówi, że jeszcze ze szkolnych lat pamięta, jak nagle wszyscy zrywali się do roboty, kiedy miał przyjechać Sekretarz: sprzątali, malowali i remontowali wszystko, czego nie chciało im się tknąć przez lata, żeby nie stracić stanowisk. I podczas wizyty odnowione i wyszorowane były wszystkie miejsca, które Sekretarz miał odwiedzić, a chowano i zasłaniano wszystkie te miejsca, gdzie mógłby zobaczyć, jak naprawdę na co dzień starają się jego podwładni. I były uroczystości, płomienne przemowy, przytulasy, całusy, dłoni uściski i cała masa goździków. A po wyjeździe Sekretarza wszystko wracało do normy.
                Teraz takim Sekretarzem są wyborcy. Przez trzy lata nie dzieje się prawie nic, a kiedy zbliża się czas głosowań, rozpoczyna się inwestycje wymuszone wieloletnimi naciskami mieszkańców, żeby przemawiały do niedoinformowanych w imieniu dotychczasowej władzy nawet w okresie ciszy wyborczej. Gorączkowe sprzątania stają się coraz bardziej pospieszne i coraz więcej wychodzi niedociągnięć: z nowych parków giną metalowe zabawki, podczas remontu deptaków padają kolejne firmy, do których nie mogą dotrzeć klienci, ludzie łamią nogi na niezabezpieczonych wykopach itp. Ale na koniec musi być wielka uroczystość, podczas której wszyscy mają uwierzyć, że lepiej być nie może i znów wybrać te same osoby. A po głosowaniu znów nastają trzy lata błogiego lenistwa.

                Niedawno oddano do użytku deptak, o którym pisałam Ci na początku roku. Mieszkańcy domagali się tego od kilku lat, przygotowali nawet i złożyli w magistracie propozycję działań, aby ta okolica ożyła. Przez trzy lata magistrat milczał, jak brama Mordoru, aż tu nagle: taadaam! Będzie deptak! „Co niszczyliśmy od 6 lat, odbudujemy w 6 miesięcy! A na koniec będzie taaka impreza!”. I była impreza. Świecąca i grająca fontanna, oświetlone kamienice, pokaz laserów, mobilizacja dzieci z opłacanych przez miasto Domów Kultury – wszystko pięknie, wesoło i hucznie. Tłumy wypełniły ulice, ciesząc się, że wreszcie coś się tu dzieje i... rozpływały się w zachwytach nad zasługami rezydentów naszego ratusza!

A w tym tłumie nie tylko ci, którzy żyją z zachwycania się działaniami magistratu i ci, którzy biją głośno brawo z obawy o utratę pracy! Również tacy, którzy przez trzy lata bulwersowali się, że godzinami stoją w korkach, z powodu remontu trzech dróg wjazdowych do miasta naraz – po tym, jak przez wcześniejszy brak napraw włodarze omal nie postradali stanowisk w poprzednich wyborach.
Ci, którzy z niedowierzaniem patrzyli na pobłażliwość miasta w rozliczaniu z terminów wykonawcy i kolejne bankructwa miejscowych firm przy jednej z tych dróg, kiedyś tętniącej życiem, a dzisiaj pustej jak otwarte kąpielisko jesienią.
Także ci mieszkańcy, którzy z zaciśniętymi zębami znoszą utrzymywanie w swojej spółdzielni prezesa – darmozjada, za to bardzo zaprzyjaźnionego z Prezydentem.
Również wszyscy ci, którzy nie mogą pojąć, dlaczego od kilkunastu lat te same osoby zasiadają jednocześnie w Radzie Miasta i we władzach kilku naraz najszczodrzej dofinansowywanych przez miasto klubów sportowych...
Nawet ci, którzy nie wierzyli, że władze miasta w demokratycznym państwie mogą oficjalnie sprzedać park, mimo protestów mieszkańców. Wszyscy nagle stracili pamięć…
Mogli nie wiedzieć, bo nikt nie uznał za stosowne poinformować ich o tym, że pomysł na deptak pochodził z zupełnie innego źródła niż ratusz. Ale nie zwrócili też uwagi na zasłonięte archiwalnymi plakatami wystawy zbankrutowanych sklepów i karteczki „do wynajęcia”, nie patrzyli na zasłonięte krzaczkami zdewastowane boczne uliczki, ani na brudzące bejcą nowe ławeczki, ani na ruchome płytki w nowym chodniku, bo uwagę wszystkich przykuwał „festiwal światła”! Łał! "Zajączki" na murach...  
Kocimiętka…


Tata mówi, że to normalne: rozpieszczone koty, przywiązane do swojego rozgrzanego legowiska i serwowanej w misce strawy, są jak Klakier: choćby nie wiem ile razy oberwały od Gargamela po ogonie, zawsze będą wierzyć w każde słowo swego pana… Ale niestety, okazuje się, że wystarczy światełko biegające wieczorem po murze zaniedbanej kamienicy, żeby również szanujący się wolny kot zapomniał o całym świecie, pozwalając odciągnąć uwagę od szczurów wyżerających zapasy ziarna…
                Na szczęście nawet kocimiętka nie działa wiecznie, prawda, Babciu?

Całuję Cię mocno!
                                                                              
Twoja J.






Podobne:

76. BohateROWie są zmęczeni.






4 komentarze:

  1. Nii! Przeca Wszechmogący i Wszechwiedzący dawno zdementował te insynuacje, jakoby lud wymyślił, że trza by rewitalizować deptak. ON wymyślił, ON nakazał, ON wyremontował! Trzy razy TAK! i brawoooo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://listyprowincjonalne.blogspot.com/2014/08/76-bohaterowie-sa-zmeczeni.html
      ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Pytanie do autora, ile Platforma Złodziejska zapłaciła Panu za ten wpis?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogie aha,
      po pierwsze, niestety, za niepopularne poglądy nikt nie chce płacić, a już najmniej ugrupowania polityczne (bo domyślam się, że o coś takiego Ci chodzi). Zarabia się na laudacjach, hymnach pochwalnych i sensacjach pseudonaukowych - chyba muszę nauczyć się takie pisać, bo za to płacić chce każdy ;) Kiedy już się nauczę, nie znajdziesz ich na tym blogu, bo po drugie: wiem, że trudno w to uwierzyć, ale zdarzają się w tym kraju jeszcze ludzie, którzy śmią mieć własne zdanie - a do tego bywają jeszcze tak bezczelni, że je upubliczniają. To mój przypadek. Po trzecie: niektóre środowiska nie są w stanie uwierzyć, że można robić coś za darmo. Otóż na tym blogu nikt nie zarobił jeszcze ani grosza. Naprawdę. A jeżeli ktoś chciałby mój tekst wykorzystać w taki sposób, żeby przyczynił się do propagowania elementarnej ludzkiej uczciwości - również nie wezmę za to nic! Słowo daję! Ale obawiam się, że skoro jest jakaś Platforma Złodziejska - nie byłaby zainteresowana. Po czwarte: nie musisz zgadzać się z punktem widzenia prezentowanym w tekście - na tym polega wolność. Więc weź, proszę, głęboki oddech (byle nie rybnickim, zanieczyszczonym dzisiaj powietrzem) i żyj dalej własnym życiem. Wszystkiego dobrego!

      Usuń