poniedziałek, 2 czerwca 2014

64. GRZEBANIE W PAMIĘCI

                Kiedy ogłoszono stan wojenny, miałem trzy lata. Pamiętam charakterystyczne śnieżenie czarno – białego telewizora Unitra, kiedy na ekranie nie chciał pojawić się „Teleranek”. Pamiętam też panów w wojskowych mundurach, którzy pojawili się na ekranie później. Jeden z nich, starszy, łysiejący, niezgrabny i sztywny, z małymi oczkami ledwie widocznymi zza ciemnych okularów towarzyszył mojemu dzieciństwu przez kolejne dziesięć lat za pośrednictwem tego samego telewizora i gazet, w których wtedy nie widziałem nic ciekawego.
                Z nadzwyczajnych wydarzeń z tamtego okresu w pamięci mojego ojca zostały dwa. Pierwsze: w drodze do pracy na nocną zmianę zatrzymało go dwóch żołnierzy. Wylegitymowali, zasalutowali i poszedł dalej.
                Drugie wspomnienie mamy wspólne: kawalkadę czołgów i wozów opancerzonych przejeżdżających w ciemności koło naszego domu, którą oglądam na rękach ojca. Nie wiem, dokąd dokładnie wtedy jechali.

              
                Pamiętam, jak 10 lat później, kiedy generał odszedł z życia politycznego, a ja mogłem już bezpiecznie brać do ręki metalową przypinkę z napisem „Solidarność”, która nie wiedzieć skąd znalazła się kiedyś w szufladzie babci, pani od historii kazała nam na lekcji napisać krótką wypowiedź pt. „Czym był dla mnie stan wojenny”. Zaskoczony pytaniem napisałem, że z racji wieku niewiele mogę z niego pamiętać, ale wiele osób, które wtedy były bardziej ode mnie świadome tego, co się dzieje, opowiadało mi, że gdyby nie było stanu wojennego, zamiast czołgów z szachownicą oglądałbym na ulicach czołgi z czerwoną gwiazdą. Otrzymałem wtedy ocenę dobrą z uzasadnieniem, że wypowiedź została sformułowana w poprawny sposób, ale jej treść nie zasługiwała na 5…

                Przez ostatnie trzydzieści lat na jego temat usłyszałem tyle sprzecznych opinii, że chociaż nie znajduję usprawiedliwienia dla tamtego użycia przez władzę siły przeciw obywatelom, to nie jestem w stanie ocenić, stosując popularną dziś miarę, czy stan wojenny był wtedy złem największym, czy ratunkiem przed jeszcze większym? Znam historie o prośbach ówczesnych władz o ingerencję Moskwy, o internowaniach w domach wczasowych i sanatoriach, o groźbach likwidowania członków PZPR wraz z rodzinami. Być może kiedyś uda się komuś stworzyć pełniejszy obraz tamtego czasu bliski prawdzie, ale dzisiaj wydaje się to nieosiągalne.

                Piszę te słowa kilka dni po pogrzebie osoby odpowiedzialnej za tamte wydarzenia - generała w ciemnych okularach. Tak jak o stanie wojennym, tak nie wiem, co myśleć o człowieku, który go wprowadził, aby później dobrowolnie oddać władzę tym, których prześladował. I wcale nie zazdroszczę tym, którzy wyręczają Boga w wydaniu ostatecznego wyroku. Patrząc na to wypaczone wcielenie mitycznego konfliktu między Kreonem a Antygoną, widzę, że cierpienie rzadko uszlachetnia. Częściej upadla człowieka i nie pozwala wznieść się ponad żal i pielęgnowanie poczucia krzywdy. Zwłaszcza kiedy nie za każde oko zostało wyłupione inne oko, ani ząb za ząb wybity. Tylko czy ten kodeks to naprawdę nasz ideał?
               
                Pamięć domaga się symboli. Takim symbolem może być oficjalny państwowy pogrzeb, jak generała, który był ostatnim strażnikiem tamtego systemu albo jego brak, jak innego generała, któremu odmówiono nawet oficjalnego grobu. Zawsze mi się wydawało, a przekonanie to płynęło z wychowania w tradycji chrześcijańskiej, że śmierć zrównuje przed swoim obliczem oprawców i ich ofiary, a jedyny sąd, jaki ma jeszcze wtedy sens, nie należy już do ludzi. Ale tym, którzy pozostają przy życiu, zostają właśnie symbole, jako ponadczasowa broń. Sama forma korzystania z tej broni też jest symboliczna.

                Z ostatnich dni zapamiętam skrzywione nienawiścią twarze, ubliżające urnie z popiołem. Zniszczone oblicza starców, którym zmarnowano życie i podobizny młodych, którzy tę nienawiść chcą dziedziczyć. Taki symbol. Może kiedyś odkryją, że nie zwrócą w ten sposób czci tym, którym ją odebrano. Może jeszcze będzie dane im zrozumieć, że plując na czyjkolwiek grób, nie zapewnią spokoju i szacunku ani sobie, ani tym, w imieniu których czują się upoważnieni potępiać.
               

                Pokój ich duszom.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz