Kochana Babciu!
Tyle się teraz mówi
o ekologii i strofowaniu śmieci, że aż postanowiłam do Ciebie o tym napisać, bo
jestem ciekawa, jak to się odbywa u Ciebie? Tatuś mówi, że kiedyś ludzie nie
dbali o środowisko tak jak teraz i dlatego wyginęło dużo zwierząt, a w
niektórych rzekach do dzisiaj nie można się kąpać, bo nadal są brudne. Ale
kiedy ludzie zobaczyli, jak narozrabiali, to się przestraszyli, że też wyginą i
postanowili się poprawić. Na przykład zaczęli zbierać zużyte baterie, stare
radia, telewizory i lodówki w sklepach, gdzie je sprzedają, żeby ludzie nie
wywozili ich do lasu. Ale niektórzy dalej wywożą. Różne odpady. A niektórzy
nawet je spalają w piecach i wtedy wszyscy w okolicy wiedzą, że w tym domu pali
się śmieci, bo z komina leci gęsty i śmierdzący dym, który wszystko zasłania i
drapie w gardło. Zapytałam tatusia, czy ci ludzie nie boją się, że wyginą.
Tatuś powiedział, że niektórzy tak robią, bo za wywożenie śmieci trzeba
zapłacić, a oni mają inne, ważniejsze wydatki. Na szczęście dla większości
ludzi dbanie o czyste rzeki i powietrze jest bardzo ważne i dlatego teraz
wszyscy żwawo zabrali się do gregowania
śmieci. Szkoda tylko, że teraz za to, żeby było zdrowiej, trzeba płacić więcej
niż przedtem, bo ja myślę, że znowu znajdą się tacy, którzy będą mieli
ważniejsze wydatki.

A z tym strofowaniem to jest tak, że
u nas robi się to jeszcze nie całkiem po europejsku, według tego, czego uczyłam
się w szkole. Trochę jak z butelkami zwrotnymi. Kiedy tatuś kupi piwo, a potem
zgubi paragon, to może wymienić je w sklepie tylko na pełne. Tatuś zawsze gubi
paragony, a mamusia potem krzyczy na niego, że znów chrapie. Bo naprawdę
chrapie jak niedźwiedź! (Babciu, czy piwo też robią pszczoły?) A kiedy byliśmy w Czechach, to tatuś mógł wrzucić
wszystkie butelki po piwie do takiej maszyny w ścianie, z maszyny wyszła
karteczka, na której było napisane, ile były te butelki warte i mogliśmy zrobić
inne zakupy, a tatuś nie musiał kupować następnych piw i wszyscy byliśmy
wyspani.