środa, 17 lutego 2016

142. LUX IN... LUX

Kochana Babciu!
               
                Jak z Twoim wzrokiem? Dobrze widzisz w ciemności? Oczywiście, rozumiem, że nie jesteś puchaczem (choć tata uważa, że to wcale nie jest takie pewne, nie wiem z jakiego powodu…). Chodzi mi o to, czy zwykła latarnia wystarczy, żeby oświetlić seniorowi drogę po zmroku na dość dużym osiedlu, czy bez reflektora o mocy lampy błyskowej pozostaje ślepy jak kret?…
                Pytam, bo od kilku dni po zmierzchu do okna powinnam podchodzić w masce spawalniczej albo przynajmniej w bardzo ciemnych okularach! Wszystko dlatego, że naprzeciw naszych okien znajduje się Klub Seniora i najwyraźniej ktoś postanowił rozświetlić klubowiczom drogę do ich przybytku. W sumie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby była to jakaś zwykła lampa, a nie od razu latarnia… morska!



                Słyszałaś kiedyś, Babciu, o „zanieczyszczeniu świetlnym”? W skrócie chodzi o to, że w miastach jest tyle światła, które świeci tam, gdzie nie powinno, że zwierzęta głupieją, rośliny dziczeją i nie widać gwiazd. Chociaż kiedyś na wakacjach w Bieszczadach bardzo się zdziwiłam, ile gwiazd można zobaczyć na nocnym niebie, to wydawało mi się, że z tym zaśmiecaniem to jednak przesada. Nawet zamontowanie eksperymentalnych latarni ulicznych na naszym osiedlu, które podobno zużywają mniej prądu, a świecą tylko w dół i oświetlają lepiej niż tradycyjne lampy, wydawało mi się ściemą jakiegoś producenta. No i teraz już wiem, że może i była to ściema, ale uzasadniona. Oświeciło mnie…
                Wcześniej wydawało mi się, że reflektory z boiska pobliskiej szkoły sportowej pozwalają ograniczyć zużycie prądu nam i sąsiadom. Dało się z tym żyć, bo boisko jest z pół kilometra stąd i lampy nie świecą całą noc. Teraz wszystko, co zaoszczędziliśmy, powinniśmy wydać na jakieś szczelne zasłony!
                Tutejszy Klub Seniora nie należał nigdy do zbyt ożywionych organizacji. Owszem, nie dało się nie zapomnieć o takich dniach jak andrzejki, ostatki czy Dzień Babci albo Dziadka, ale poza tymi dniami i kilkoma weekendami w roku seniorów raczej nie ponosiło. Zaczynam podejrzewać, że ten względny spokój wynikał z tego, że nie wszyscy do tej pory byli w stanie odnaleźć drogę do klubu…

                Ja rozumiem, że z wiekiem i wzrok szwankuje, i z pamięcią różnie bywa – nie ma się z czego śmiać. Może niejedna osoba przyszłaby spotkać się z rówieśnikami wieczorem przy ziółkach, może nawet była już w drodze, ale ukrytego w podwórku wejścia nie znalazła? Zwłaszcza że logika numeracji na naszym osiedlu nadawałaby się na zadanie do testów na inteligencję – poziom ekspert…
                A może po prostu podczas tych nielicznych, za to z pewnością kulturalnych chwil szaleństwa, zdarzało się, że jakiś spragniony adrenaliny senior rozochocony opuszczał klub, żeby udać się na poszukiwanie przygody? Z szelmowskim uśmiechem na twarzy, chyłkiem przemykał się pod ścianą do schodów, na parter, a stamtąd chyżo – na wolność! Zanim reszta towarzystwa się zorientuje i otoczy troskliwą opieką? Nim posadzona przy tym samym stoliku wdowa ze złotymi siekaczami znów zacznie namawiać do tańca? I szczęśliwy oddychał pełną piersią na mniej lub bardziej świeżym powietrzu? W klubie alarm, bo się zorientowano, że jedna para zdekompletowana, skandal wisi w powietrzu, nuże ekspedycję ratunkową organizować! Ale to przecież musi trwać, zanim po schodach zejdą… Wypatrywanie z okien na niewiele się zda – „więcej światła!” ktoś woła? Bo nie widać dezertera? I wszyscy w trwodze, czy uciekinier aby krzywdy sobie po ciemku nie zrobi, jak drogę powrotną znajdzie, gdyby (co prawdopodobne), miał sobie nie przypomnieć, którędy z powrotem?...

                No, to teraz nie da się nie trafić! Choćby nie wiem jakie ciemności egipskie tu zapanowały, choćby mgła była biała jak mleko, choćby tu spadła znienacka burza śnieżna czy nawet piaskowa – światło latarni Klubu Seniora zawsze wskaże ci drogę, niczym słynna latarnia z Faros żeglarzom zmierzającym do wspaniałej Aleksandrii! Choćby fale sięgały nad wysoki parter, sztorm miotał emerytowanymi żeglarzami mocnych wód, a pokład uciekał spod nóg, niechaj nie tracą nadziei rozbitkowie 67 plus – byle pamiętali, by kierować się w stronę światła! Zresztą nawet jeśli nie będą się kierować, jasność panuje tu teraz taka, że mysz się nie prześlizgnie niezauważona – wszystko da się z okna wypatrzeć!
                Bo oto zawisł nad wejściem taki halogen, że na miejscu dyrektora stadionu miejskiego sprawdziłabym, czy mu czegoś na stanie nie brakuje. I co najgorsze, jak przystało na latarnię mającą wskazywać drogę zagubionym podróżnikom, nie oświetla wejścia do klubu, tylko wszystko poza nim. I nie tylko podwórko, ale wszystkie mieszkania zdaje się prześwietlać na wylot, niczym czujne oko jakiegoś Superprokuratora. Dobrze, że jest zamocowane na sztywno, bo gdyby się ruszało, czułabym się jak w więzieniu… Albo jak Frodo, kryjący się przed okiem Saurona…
               
                Tak oto światłość wypełnia nam dom, ale radości jakoś nie przysparza. Spodziewamy się z rodzicami w najbliższym czasie jakiegoś aktu wandalizmu, który sprowadzi znów względną ciemność na nasze podwórko. A jako że trudno mi uwierzyć, że taka iluminacja dobrze robi seniorom, nie zdziwiłabym się, gdyby to jakiś pełen wigoru staruszek zechciał przypomnieć sobie młode lata…

Całuję Cię mocno!

Twoja J.



Podobne:










2 komentarze:

  1. opis rzeczywistości jak zwykle trafny, a co do fragmentu "niechaj nie tracą nadziei rozbitkowie 67 plus – byle pamiętali, by kierować się w stronę światła!", to cieszę się ze mam dopiero 66, co znaczy, że takiego uciążliwego dla innych "drogowskazu" jeszcze nie potrzebuję. Pozdrawiam i życzę wytrwałości w tropieniu i opisywaniu działań bezmyślnych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Co do 67 plus: nie wiem, co pomysłodawcy latarni mieli na myśli, ale zdaje się, że poza nimi nikomu nie jest potrzebna - wbrew ich wyobrażeniom. Również pozdrawiam.

      Usuń