Kochani,
W
polskim kalendarzu jest kilka mniej lub bardziej hucznie obchodzonych świąt
państwowych. Chociaż co roku odnoszę wrażenie, że się o tym nie pamięta,
większość z nich ustanowiono na pamiątkę radosnych wydarzeń. Rocznice
odzyskania niepodległości świętujemy skupiając się na ofiarach, jakie
pochłonęła walka o nią, a w rocznicę uchwalenia Konstytucji użalamy się nad
tragicznym finałem jej obrony. Chciałbym, żeby Wam udało się uchronić od tej
trucizny. Rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja jest najlepszą okazją ku temu,
żeby wytłumaczyć Wam, dlaczego.
Zawsze
byli, są i będą tacy, którzy swój polityczny kapitał zbijają na pielęgnowaniu
podziałów i celebrowaniu klęsk. To podtrzymywanie w Polakach kompleksu ofiary zewnętrznych
wrogów, kultywowanie pamięci o doznanych krzywdach i brak umiejętności
wyciągania wniosków z przeszłości są
największymi zbrodniami, jakich dopuszczają się ludzie, których zadaniem
powinno być budowanie dumy narodu. Bo duma jest cechą ludzi wolnych i otwartych,
ograniczonym pozostaje tylko pycha, która zaślepia i uniemożliwia przemiany.
Zdarzały się w naszej historii takie chwile, kiedy duma brała górę nad pychą. Chcę
wierzyć w to, że właśnie w takiej chwili powstała Konstytucja 3 maja.
Być może nie była doskonała. Może
była w rzeczywistości przeprowadzonym podstępnie zamachem stanu przeciw obcej
dyktaturze i jej beneficjentom. Może rzeczywiście nie polska, a szwedzka była
pierwszą konstytucją w Europie. Może nawet jej uchwalenie przyspieszyło
rozbiory Rzeczypospolitej, bo za późno było na jej ratunek. Ale nie tylko Konstytucja
sama w sobie była sukcesem. W moim wyobrażeniu tamtych czasów, największym
osiągnięciem ludzi, którzy ją stworzyli, była zmiana, jak dokonała się w
umysłach. Chociaż grunt pod nią przygotowywany był w czasach, kiedy w stolicy
oficjalnego już rosyjskiego protektoratu rezydował i wpływał na politykę króla carski ambasador, ta zmiana,
wcześniej niedoceniona, przerażała zaborców, bo groziła odbudową siły
rozdrapywanej Rzeczpospolitej, dlatego dążyli do jej cofnięcia. Zwłaszcza, że
widmo krwawej rewolucji francuskiej straszyło Europę.
Ale nad Wisłą nie umierał wtedy
rozsądek. Może i zmiany w Polsce były szczytem konserwatyzmu względem
francuskich doświadczeń, ale skok mentalny od sarmackiego zaścianka do Sejmu
Czteroletniego mógł być porównywalny. Dlatego, mimo likwidacji państwa, zaborcy
nie byli w stanie złamać ducha w ludziach, którzy dojrzeli do przemiany.
Konstytucja 3 maja była tylko wyrazem postępowania nieodwracalnego procesu.