czwartek, 24 września 2015

122. KWESTIA SMAKU

               Kochana Babciu!
               
                Jak Ci dzisiaj smakował obiad? Dobrze był przyprawiony? Bo mój nie! Oczywiście ten w szkole. Na pewno słyszałaś, że na tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego Ministerstwo Zdrowia wprowadziło ustawę, która szczegółowo określa, czym można mnie w szkole karmić, a czym nie. Wszystko z powodu otyłości u dzieci, która u nas rośnie podobno najszybciej w Europie. Ciekawe, czy takie badania, na początku kadencji i na jej końcu, przeprowadza się na posłach i ministrach? Chyba nie - sądząc po niektórych sylwetkach, to szczawiem ich w sejmowym bufecie raczej nie karmią… Nikt o ich zdrowie nie dba tak, jak oni o nasze?

                Kiedy zaczęłam chodzić do szkoły, było mi trochę przykro, kiedy wyciągałam z torby kanapki albo jabłka, a koleżanki i koledzy batoniki, wafelki i chipsy. Wiadomo, że żadna kanapka nie może się równać np. z takim „lajonem”. Ale że moi rodzice uważają, że słodycze, owszem, można jeść, ale w ograniczonych ilościach i oprócz, a nie zamiast podstawowych posiłków, to musiałam sobie radzić. Na szczęście inne dzieci, widząc, że mam jabłka, zdziwiły się, że je też można jeść i chciały spróbować. Teraz koleżanki jadają na przerwach moje jabłka, a ja nie potrzebuję nosić do szkoły słodyczy…
                Była też taka akcja, w ramach której mieliśmy nauczyć się rozróżniać i jeść warzywa: w malutkich woreczkach dostawaliśmy np. po kilka sztuk rzodkiewek albo plasterków marchewki. Dzięki tej akcji nauczyliśmy się, że już po kilku godzinach w tornistrze z warzywami w woreczku dzieje się coś takiego, że próbują woreczek otworzyć same. Ktoś podobno zaobserwował, że po tygodniu potrafią otworzyć nawet tornister…

czwartek, 17 września 2015

121. DO DOBRYCH LUDZI - POST SCRIPTUM

                W ostatniej fali wypowiedzi Polaków wyrażających obawy przed pojawieniem się w naszym kraju tysięcy przybyszów z krajów muzułmańskich, pojawia się argument „obcości kulturowej”. Epitet ten nie tylko doskonale zaspokaja potrzeby poprawności politycznej, ale też chętnie wykorzystywany jest przez środowiska radykalne, kiedy starają się używać mniej „niezależnego” języka. W ten sposób staje się on kolejnym hasłem pozwalającym monochromatyzować świat.
                Oczywiste jest, że kultury muzułmańska i chrześcijańska zdecydowanie różnią się od siebie. W końcu o ich tożsamości decyduje to, co niepowtarzalne i spotykane tylko w jednej z nich. Niewątpliwie jakaś płaszczyzna porozumienia jednak istnieje, bo historia Polski - wydawałoby się, że wbrew coraz powszechniejszej obiegowej opinii - w ogromnym stopniu opowiada nie tylko o konfrontacji, ale i przeplataniu się cywilizacji Wschodu i Zachodu. Jak więc ma się „obcość kulturowa” do relacji między ludźmi?



środa, 9 września 2015

120. DO DOBRYCH LUDZI

                Dobrzy ludzie!

                Wiem, że na temat uchodźców wypowiadają się teraz wszyscy, ale i ja chciałbym wyrzucić to z siebie, bo gryzie mnie i przeraża to, co widzę. A widzę takie rzeczy, że własnym oczom nie wierzę.

                Z reguły staram się zrozumieć ludzkie postępowanie, nawet najdziwniejsze. Może to błąd, ale wychodzę z założenia, że większość ludzi ma bardzo podobne potrzeby: zaspokojenia głodu, bezpieczeństwa, bliskości z innymi ludźmi itp. Wbrew pozorom, w świecie, w którym żyjemy, zaspokojenie tych potrzeb jest dużo bardziej skomplikowane, niż mogłoby się wydawać, a to z kolei jest przyczyną wszelkiego zła, jakie człowiek czyni, przy okazji obwiniając o nie cały świat poza sobą. Tak to się nakręca. Tak to - w skrócie - widzę.

                Wbrew wielu osobom, którym przyszło żyć ze mną w jednym kraju, nie wierzę, że Polacy są pod tym względem wyjątkowi – sorry. Co gorsza, swoje przekonania opieram na obserwacji tychże, tym bardziej nie powinienem się więc dziwić. A jednak.

                W naszym kraju wszystko musi być „naj”: najpiękniejszy, choć przecież najbardziej zrujnowany, najbardziej wyzyskany, choć mieszkają tu najbardziej pracowici ludzie - i najszlachetniejsi, choć najbardziej na świecie niedocenieni. Ta romantyczna wiara w naszą wyjątkowość jest przyczyną nieustannej i rozpaczliwej walki o to, żeby świat wreszcie zwrócił na nas uwagę i… nie wiem co. Najlepiej, żeby się w końcu nami zachwycił, ale może niech na początek chociaż przestanie mówić o „polskich obozach zagłady”?
                Niestety, skłonność do przesady przejawia się również tym, że największy jest i strach. Z tego strachu już nie chcemy być Chrystusem i nie wystarcza nam posiadająca głębokie tradycje w kulturze Zachodu rola umywającego ręce Piłata – gotowi jesteśmy dla naszej zielonej wyspy ratowania zostać Herodem narodów…

piątek, 4 września 2015

119. GRZMOTY I BŁYSKAWICE

                Kochana Babciu!
               
                Kolejne wakacje dobiegły końca. Jeszcze trwa przechwalanie się opalenizną, jeszcze nie zniknęły z widoku zdjęcia z wakacji na Facebooku, a z toreb nie został jeszcze do końca wytrzepany piasek z nadmorskich plaż, ale nic nie zmieni faktu, że to już wrzesień. Taki miesiąc, który zwykle przynosi zmiany w przyrodzie i naszym trybie życia.
                Podobno dawno temu ludzie w różnych zjawiskach pogodowych widzieli znaki zwiastujące nieszczęścia, które spadną na ludzi. Nie wiem, jak należy odczytywać jakie zjawisko, poza tym, że susza albo powódź mogą spowodować zniszczenie plonów, co samo w sobie jest nieszczęściem. Coś w tym jednak musi być, bo jeśli ktoś tego lata słuchał radia albo zaglądał do internetu, mógł dojść do wniosku, że pogoda coś niedobrego robi tu z ludźmi.