Kochana Babciu!
No
to mamy wakacje! Świadectwa rozdane, kwiatki wręczone, wierszyki wyrecytowane,
piosenki odśpiewane – żegnaj szkoło! Na dwa miesiące. Wiesz, Babciu, że po
angielsku wakacje to tyle, co „dni świąteczne”? Pewnie że świąteczne: dziesięć
tygodni bez lekcji i sprawdzianów to musi być świąteczne! Kiedyś myślałam, że
po polsku wakacje mają coś wspólnego z akacjami, tylko nie bardzo wiedziałam
co, bo te kwitną wcześniej. Ale pani wytłumaczyła nam, że to od łacińskiego
słowa „vacatio”, które oznacza „odpoczywanie” albo „uwolnienie”. No i tak to mi
pasuje.
Jak
wiesz, zakończenie roku szkolnego to taki czas, kiedy wiele się w szkołach
dzieje – nie tylko w związku z wystawianiem ocen i świadectw. W tym czasie
każda szkoła chce pokazać rodzicom, jak jest fajna i zaprasza rodziców na
występy ich pociech, żeby mogli pozachwycać się podwójnie: talentami swoich
pociech i szkołą, która je tak wspaniale rozwija. Stąd przeróżne festyny,
akademie i przedstawienia.
Przybywają
na nie tłumnie dumni rodzice, czasem dziadkowie, a nierzadko rodzina z drugiego
końca Polski, podziwiać przyszłe Angeliny i początkujących Bradów. I zasiada
naród przybyły na spotkanie ze sztuką na widowni i dalej wypatrywać swoich
ulubieńców. A my, ukryci za falującymi kotarami z przyczepionym szpilkami literkami
układającymi się w napisy „Żegnaj szkoło!” albo „Niech żyją wakacje!”
przestępujemy nerwowo z nogi na nogę, powtarzamy role i na różne sposoby
próbujemy dostrzec rodzinę wśród publiczności. A kiedy wreszcie udaje się zapanować
nad trzeszczącymi mikrofonami, ściszonymi kolumnami i zbyt wysokimi statywami, śpiewa
się hymn. W czasie hymnu stoi się na baczność. Dzieci obowiązkowo, rodzice
o ile pozycja ta pozwala swobodnie
rozmawiać z sąsiadem. Potem dyrekcja wygłasza przemówienie i uroczyście ogłasza
rozpoczęcie części artystycznej.