I
znów jest głośno o naszym mieście. Tym razem bohaterem ogólnopolskiej sensacji
stała się nasza Spółdzielnia. Tata mówi, że kiedyś było dwóch takich sławnych
panów, jeden nazywał się Stanisław Anioł, a drugi Ryszard Ochódzki – jeśli ich
portrety nie wisiały w biurach naszej Spółdzielni, to na pewno powinny, tak jak
się dawniej wszędzie wieszało portrety cesarza. Podobno nikt w okolicy nie miał
większych zasług we wprowadzaniu w życie idei głoszonych przez tych panów. Ale
po 30 latach ciężkich walk przeciw jakimkolwiek zmianom, żmudnej pracy nad
zatrzymaniem upływającego czasu i wytrwałości w utrzymywaniu Spółdzielni w
formie skansenu, wszystkie te wysiłki pozostawały niedocenione przez
mieszkańców. Nie wzbudziło to też żadnego zainteresowania gazet ani telewizji.
I nagle, kiedy wydawało się już, że wiatr przemian dotarł tu w końcu po
ćwierćwieczu – okazało się, że nie wszystko stracone!
Nagle
wszyscy piszą o naszej Spółdzielni, wozy transmisyjne korkują osiedlowe
uliczki, po klatkach schodowych czają się dziennikarze z ogólnopolskich
telewizji, żeby wyskoczyć znienacka zza węgła, dorwać jakiegoś mieszkańca i
zapytać o… windę!