sobota, 27 lutego 2016

144. NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ WINDY


              Kochana Babciu!
               
                I znów jest głośno o naszym mieście. Tym razem bohaterem ogólnopolskiej sensacji stała się nasza Spółdzielnia. Tata mówi, że kiedyś było dwóch takich sławnych panów, jeden nazywał się Stanisław Anioł, a drugi Ryszard Ochódzki – jeśli ich portrety nie wisiały w biurach naszej Spółdzielni, to na pewno powinny, tak jak się dawniej wszędzie wieszało portrety cesarza. Podobno nikt w okolicy nie miał większych zasług we wprowadzaniu w życie idei głoszonych przez tych panów. Ale po 30 latach ciężkich walk przeciw jakimkolwiek zmianom, żmudnej pracy nad zatrzymaniem upływającego czasu i wytrwałości w utrzymywaniu Spółdzielni w formie skansenu, wszystkie te wysiłki pozostawały niedocenione przez mieszkańców. Nie wzbudziło to też żadnego zainteresowania gazet ani telewizji. I nagle, kiedy wydawało się już, że wiatr przemian dotarł tu w końcu po ćwierćwieczu – okazało się, że nie wszystko stracone!
                Nagle wszyscy piszą o naszej Spółdzielni, wozy transmisyjne korkują osiedlowe uliczki, po klatkach schodowych czają się dziennikarze z ogólnopolskich telewizji, żeby wyskoczyć znienacka zza węgła, dorwać jakiegoś mieszkańca i zapytać o… windę!

środa, 24 lutego 2016

143. LIST DO H.

                Szanowny H.
               
                Czy jakkolwiek brzmi Twoje prawdziwe imię, ukryte za wszystko albo nic mówiącym nickiem. Udowodnij mi swoją rację – za wszelką cenę. Niezależnie od tego, czy tylko tak zarabiasz na życie, czy też nadaje to Twojemu życiu sens. Z wszystkich argumentów, których użyję przeciw Twoim, wybierz tylko te, do których potrafisz się odnieść albo masz pomysł, jak je ośmieszyć, ignorując meritum. Resztę pomiń milczeniem. Możesz jeszcze je zlekceważyć, pisząc, że są tak absurdalne, że nawet nie chce Ci się ich komentować. Kto wie, może urośniesz wtedy nie tylko we własnych oczach?

                Wpajaj wszystkim swoją wizję świata – czym więcej osób będzie ją podzielać, tym będziesz czuł się bezpieczniejszy. Czym więcej osób w nią uwierzy, tym bardziej stanie się realna. To da Ci poczucie siły i utwierdzi w przekonaniu o słuszności Twoich wyobrażeń. Łatwiej będzie Ci chronić się przed wątpliwościami, które tylko osłabiają, a słabość jest tu godna pogardy. Jak na Dzikim Zachodzie - tylko siłą można dopiąć swego.

środa, 17 lutego 2016

142. LUX IN... LUX

Kochana Babciu!
               
                Jak z Twoim wzrokiem? Dobrze widzisz w ciemności? Oczywiście, rozumiem, że nie jesteś puchaczem (choć tata uważa, że to wcale nie jest takie pewne, nie wiem z jakiego powodu…). Chodzi mi o to, czy zwykła latarnia wystarczy, żeby oświetlić seniorowi drogę po zmroku na dość dużym osiedlu, czy bez reflektora o mocy lampy błyskowej pozostaje ślepy jak kret?…
                Pytam, bo od kilku dni po zmierzchu do okna powinnam podchodzić w masce spawalniczej albo przynajmniej w bardzo ciemnych okularach! Wszystko dlatego, że naprzeciw naszych okien znajduje się Klub Seniora i najwyraźniej ktoś postanowił rozświetlić klubowiczom drogę do ich przybytku. W sumie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby była to jakaś zwykła lampa, a nie od razu latarnia… morska!


sobota, 13 lutego 2016

141. DZIECI LISTY PISZĄ

Kochana Babciu!
               
                Czy Ty też zauważyłaś, że pisanie listów przez dzieci stało się ostatnio bardzo popularne? Nie chodzi mi o prośby do Św. Mikołaja, tylko o takie listy na kartce z zeszytu, odręcznie pisane i adresowane do kogoś ważnego w kraju. Wiesz, że sztuka pisania listów to epistolografia? Na pewno od tego, że listy nieraz bywają takimi e-pistoletami… Jak się zapewne domyślasz, jestem bardzo zainteresowana rozwojem epistolografii… dziecięcej? Zwał, jak zwał – ważne, że mogę się uważać za ważną przedstawicielkę i współtwórczynię tego zjawiska! A brzmi tak mądrze, że już chyba można by z tego robić doktorata, prawda, Babciu?
                Co prawda z ważnych osób piszę tylko do Ciebie, Babciu, ale za to przynajmniej regularnie. Może kiedyś napiszę do kogoś jeden, a porządny list – taki, że cała Polska będzie o nim mówić, ale na razie daję szanse innym. Jeśli już, to wolałabym, tak jak pewna dziewczynka z naszego miasta, która pomagała zbierać pieniądze dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, napisała do pana Jurka Owsiaka, że marzy o tym, żeby go zobaczyć na żywo i pan Jurek osobiście przyjechał wręczyć jej zaproszenie na udział w wielkim finale w Warszawie. Bo jednak wyzywanie kogoś, zwłaszcza kiedy tego kogoś nie znam, od „skończonych bydląt”, to jednak nie przyszłoby mi do głowy.

środa, 3 lutego 2016

140. DO PRZYJACIÓŁ ANIOŁÓW

"Jeśli da się powiedzieć o twoim kraju, że jest wolny i podzielony, kładź akcent na "podzielony". Kładź ten akcent w taki sposób, by było jasne: podzielony na złych i dobrych, prawych i nieprawych, świętych i łotrów. Kwestionuj każdą wolność, strzeż tej zasady jak oka w głowie. Wolność, czyli stan, w którym coś zależy od ciebie, jest największym dopustem, jaki może ci się zdarzyć. Jedno, na czym ci naprawdę zależy, to znalezienie winnych, którzy doprowadzili cię do takiego - jak przystało wolności -opłakanego stanu." (Jerzy Pilch, "Dziennik")


                Szanowni przyjaciele aniołów.

                Z głębokości piszę do Was. Z otchłani, w której żyję wraz z całym gorszym sortem, do którego strąciły nas nasze zatwardziałe serca, zamknięte na dobrą nowinę głoszoną przez srebrnoustych apostołów. I proszę, nie poczytujcie mi tego kruszcowego porównania jako cienkiej aluzji do nazwy jakiejkolwiek spółki trudniącej się trąbieniem światu jedynej dobrej i – zaprawdę - słusznej nowiny ani do czyjejkolwiek kolekcji „metali przemysłowych”! Nie, „srebrnoustość” ich z tego się przecież bierze, że to mowa jest srebrem, a milczenie złotem. I chociaż Polacy, jak wiadomo, wolą żelazo, to jednak bez srebra trudniej do swych poglądów przekonać niezdecydowanych, o czym wiemy co najmniej od dwóch tysięcy lat.
                Kamienne serce moje zamknięte, zakodowane nawet, rzeklibyście, się zdaje i nie chce wypełnić się łaską uwielbienia dla ukrytego w cieniu - proroka–zbawcy ojczyzny. Nie jestem godzien, bym wobec Waszej miłości, która, zaiste, z łaski płynąć musi, miał się na pierwsze przykazanie Boże powoływać – zapewne diabelska to sprawka, że mi się tu nasuwa i serca otworzyć nie pozwala. Dlatego pokornie o wybaczenie, ja – grzeszny, Was – błogosławionych, proszę, ale rozumu i sił mi nie starcza, by pojąć to wszystko, co dla Was oczywistym jest.