niedziela, 8 maja 2016

152. OSIEDLOWE STREFY WPŁYWÓW


Kochana Babciu!

Słyszałam kiedyś, że w niektórych miastach istnieją dzielnice rządzące się zupełnie innymi prawami niż reszta kraju. Obcy, wchodząc na taki teren, muszą się liczyć z możliwością oberwania po głowie za samo bycie obcym, a przebywanie tam zobowiązuje do przestrzegania określonych zasad – nieprzestrzeganie grozi, oczywiście, oberwaniem po głowie. I nie tylko. Takie miejsca podobno są też w naszym kraju, ale chyba nikt ich nawet nie policzył, bo o wiele bardziej interesujące jest dla nas to, że istnieją w innych krajach.
Nasze osiedle nie należy do takich dzielnic, w których obcym dla zasady należy dać do zrozumienia, że nie są tu mile widziani. Ale za to, jako teren naszej Spółdzielni, rządzi się prawami, z jakich większość kraju podobno zrezygnowała jakieś ćwierć wieku temu. I też istnieją tu różne strefy, w których czas spędzają rożne grupy mieszkańców według wieku i upodobań.


Jak Ci niedawno pisałam, odbudowano część placów zabaw: to oczywiście strefa maluchów i mam z dziećmi. Teraz, kiedy już nawet huśtawki zamontowano, tętnią znów życiem w godzinach przed- i popołudniowych. Maluchy zdobywają tu różne praktyczne umiejętności: np. negocjowania warunków wypożyczenia foremek do piasku. Nauka ta do łatwych nie należy, bo argument siłowy bywa najpopularniejszy, co kończy się krzykiem, interwencją strony trzeciej, czyli matki, i zerwaniem negocjacji - niekorzystnym dla co najmniej jednej ze stron. Jak wiadomo – początki bywają trudne. Niestety, nie wszystkim dane jest wyjść kiedykolwiek poza ten etap, ale to temat na osobny list. Można też, oczywiście, rozwijać umiejętności ruchowe przy drabinkach, linkach, mostkach i zjeżdżalniach. Rodzice doświadczeni w asekurowaniu swoich maluchów na pewno mogą pochwalić się lepszymi predyspozycjami ruchowymi niż ich rówieśnicy niebywający na placach zabaw. Niewątpliwie, strefa maluchów jest też niezastąpionym lokalnym kanałem informacyjnym dla matek: nigdzie nie da się zdobyć tylu praktycznych informacji na temat godnych polecenia lekarzy pediatrów, aptek, sklepów z odzieżą dziecięcą i literatury dotyczącej wychowywania potomstwa, co tutaj.

Dla nieco starszych dzieci, dla których pokazanie się na podwórku z rodzicami grozi zepsuciem reputacji w towarzystwie, kiedyś były boiska. Na tym, co po nich zostało dzisiaj można pojeździć na rowerze albo hulajnodze, ewentualnie skakać w gumę albo odbyć bitwę na miecze.  Z reguły należy przy tym uważnie patrzeć pod nogi, bo boiska bardziej służą teraz psom niż dzieciom - i nie do uprawiania sportu.

Miejsca osłonięte przed widokiem z okien, ocienione i dające możliwość siedzenia i spluwania przed siebie w gronie kilkunastu osób to strefa gimnazjalisty. Tam podobno dochodzi do różnych przełomowych odkryć podczas wymiany plotek, wiadomości i poglądów. Jest to strefa najbardziej kreatywnego i otwartego na eksperymenty towarzystwa. Niestety, towarzystwo to jest również najbardziej rozemocjonowane, czemu wyraz daje często, w słowach, których niektórzy rodzice próbują nie używać przy młodszym potomstwie. Tak bywa do późnych godzin wieczornych. W ciągu dnia strefa ta zazwyczaj świeci pustkami, a jej cechą charakterystyczną jest duże nagromadzenie napisów na ławkach, solidnie nawilżona śliną gleba oraz hałdy łupinek po ziarnach słonecznika.

Kolejna strefa znajduje się w strategicznym pobliżu sklepów z tanimi napojami, przed którymi ustawa chroni dzieci i młodzież. Jest to strefa zdecydowanie męska, a jej użytkownicy pojęcie „młodzieży” mogą przechowywać gdzieś w głębszych rejestrach pamięci, ale raczej nie w odniesieniu do siebie, tylko do wyrażenia opinii na temat postępującego zepsucia i upadku wartości. Panowie ci z reguły są niegroźni, choć posługują się językiem, do którego poziomu użytkownikom strefy gimnazjalisty brakuje co najmniej ćwierćwiecza doświadczenia. Czasem zdarza się, że panowie w męskiej strefie osiągają taki dziwny stan, w którym posługują się jakimś językiem, z którego nie da się wyłapać znanych człowiekowi słów. Ale okazuje się, że rozmawiający doskonale się rozumieją, bo do momentu, w którym któryś nie poczuje się obrażony i nie ucieknie się do wyuczonego w piaskownicy argumentu siłowego, trwa wymiana zdań, przytakiwanie i poklepywanie po ramieniu. Ze strzępek dosłyszanych przez przechodniów zrozumiałych słów, które padają w tej strefie, można wnioskować, że poziomu dyskusji nie powstydziliby się  filozofowie starożytnej Grecji…

Takie to spersonalizowane strefy mamy na naszym osiedlu. Dla pozostałych są parkingi, na których można zostawić samochody na krótki czas między powrotem z pracy i ponownym wyjazdem – te strefy zazwyczaj ożywają tylko na kilka chwil rano i po południu. Ale teraz wszystkie budzą się właśnie do życia po zimowej przerwie. Nawet parkingi zaroiły się od kierowców zmieniających opony na letnie. Kiedy zmienią je z powrotem, osiedle znów zapadnie w sen. A na razie żyje.

Całuję Cię mocno!

Twoja J.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz