piątek, 25 listopada 2016

168. LISTOPADOWO

   
            Dzień dobry

                Chciałoby się powiedzieć. Chyba tylko w charakterze pobożnego życzenia, bo to typowy listopad w Europie Środkowej. A może i gorszy.
                Jadę gdzieś przez Polskę. Chociaż trafniej byłoby powiedzieć, że jestem przez nią jechany, bo udział mojej świadomości w tym procesie jest minimalny, prowadzę odruchowo w sznurze aut. Próbuję nie zasnąć, wpatrując się w słabo widoczny punkt między szarością drogi i pól, a sino-burością nieba zamazanego chmurami. Nie ma z nich deszczu, nie ratują przed upalnym słońcem, nie cieszą wyobraźni marzycieli nieokreślonością kształtów, ani fotografów bogactwem odcieni – nie, dla czystej złośliwości sił wyższych wisi nad głowami stalowy monolit, pochłaniając światło i powietrze. Odrobina słońca, kawałek błękitu nad głową pozwoliłyby dostrzec urodę resztek kolorowych liści na przydrożnych drzewach, ale nie ma na to nadziei. „No Hope In Sight”. Taki świat.

środa, 16 listopada 2016

167. GENTLEMENELE

                Drogi Dziadku!

                Czy Ty jesteś gentlemanem? Na czym to „gentlemaństwo” właściwie polega?  Bo ostatnio słyszę różne opinie na ten temat. Jedni np. uważają, że gentleman to zawsze elegancko i drogo ubrany pan. Innym kojarzy się to słowo z człowiekiem, który zawsze jest uprzejmy, nikogo nie obraża i nigdy nie łamie danego słowa. Jeszcze inni twierdzą, że nazywa się tak panów, którzy są bardzo uprzejmi wobec pań. A jeszcze inni, że wszystkie powyższe po trochu.
                Pytam, bo zastanawiam się, czy w ogóle warto być kimś takim. Ostatnio często słyszy się o nie całkiem uprzejmych wypowiedziach panów, których nie wszyscy mają za gentlemanów, choć oni sami zdają się mieć bardzo wysokie mniemanie na temat swojej kultury osobistej. Co się taki pan wypowie i czym więcej osób obrazi – tym staje się sławniejszy! Panowie ci szczególnie lubują się w wypowiedziach na temat urody pań, które ośmielają się mieć inne zdanie niż oni, a wypowiedzi ich trudno nazwać literackimi.

piątek, 11 listopada 2016

166. LIST DO A.S.

Szanowny Panie Antoni*,


                Mamy listopad Anno Domini 2016. Za kilka dni minie 121 rocznica Pańskich urodzin, kilka miesięcy temu minęło 40 lat od Pańskiej śmierci. Właśnie świętujemy 98 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Dopiero co obchodziliśmy 78 rocznicę „kryształowej nocy”.
Minęło już kilka tygodni, odkąd przeczytałem Pańskie „Kroniki tygodniowe” z lat 1927-1938 i wciąż nie mogę dojść do siebie. 
Zastanawiał się Pan kiedyś, co pomyślą potomni o Waszym pokoleniu, pierwszym uwiecznionym na filmowych taśmach, czy te filmy wywoływać będą kpiny, czy uśmiech zażenowania. Jak Pan zdążył się przekonać, losy pokolenia Pańskiego i tego, które wychowywało się na Pańskiej twórczości, przez wiele lat budziły tylko lęk.
I mogłoby się wydawać, że po tamtych doświadczeniach już nic nie jest w stanie ludzi omamić do tego stopnia, żeby znów dać sobie powszechne przyzwolenie na nienawiść. Niestety, czytając „Kroniki tygodniowe”, które stały się mimowolnym zapisem narastania atmosfery zakończonej największym kataklizmem, jaki zgotował sobie człowiek, odnoszę wrażenie, że dziś jesteśmy mentalnie na tym samym etapie. Może trochę różnią się nazwiska, nazwy geograficzne i odrobinę inaczej rozkładają się akcenty, ale niektóre teksty z lat 30-tych można czytać jakby powstawały dzisiaj. I niestety, nie chodzi o uniwersalność ich przekazu, a o komentowane realia. 

środa, 2 listopada 2016

165. WYCIECZKA SZKOLNA

Kochana Babciu!
               
                Dostałaś moją pocztówkę z Krakowa? Byliśmy na szkolnej wycieczce. Z noclegiem! Zwiedziliśmy kilka fajnych miejsc, dowiedzieliśmy się paru ciekawych rzeczy i w sumie świetnie się bawiliśmy. A co najważniejsze – cali, zdrowi i w komplecie wróciliśmy do domu. Bo to wcale nie było oczywiste. Gdyby spotkały nas te wszystkie niebezpieczeństwa, których przed wyjazdem obawiali się rodzice, wróciłoby nas mniej, niż przeciętny Polak czyta książek w ciągu roku. Dlatego niewiele brakowało, a z wycieczki byłyby nici…
                Oczywiście dzieci nie uczestniczyły w spotkaniach organizacyjnych przed wycieczką, ale raz podsłuchałam (niechcący…), jak mama opowiadała tacie, co się na jednym z tych spotkań działo. I nie wiem, czy gdyby pani zrobiła to spotkanie z dziećmi, zamiast z rodzicami, to poziom dyskusji nie byłby o kilka poziomów wyższy.