sobota, 23 września 2017

185. BIAŁY KOT, CZARNY KOT


 
            Drogi Dziadku!


                Mamy problem z kotem. W dodatku z nie swoim. Ja wiem, jak to brzmi: sami mamy kota, a nie pasuje nam cudzy. Ale ja nie o polityce.
                Jeden z naszych kotów jest kocurem. Czarnym. Niektórzy uważają, że to stworzenie o piekielnym rodowodzie i na jego widok przezornie przechodzą na drugą stronę ulicy. Inni robią znak krzyża i rozglądają się za wodą święconą. Jeszcze inni rzucają kamieniami i gonią z pokrzykiwaniami ewidentnie odziedziczonymi po przodkach, do których nie chcą się przyznać.
                A nasz kocurek, czy to dzięki białej plamce w kształcie koloratki na szyi, czy też rzeczywiście za sprawą mocy piekielnych, od kiedy tylko pojawił się w naszym domu, od razu zdobył sobie sympatię wszystkich sąsiadów. No, mogło mu w tym też trochę pomóc to, że był jedynym kocurem na ulicy – do tej pory żyły tu sobie dwie niezaprzyjaźnione gromadki kotek.