piątek, 27 czerwca 2014

69. SOBOTA W WIELKIM MIEŚCIE CZ. I : PRZEDPOŁUDNIE.

Kochana Babciu!
               

                Lubisz soboty? Ja bardzo. Nie tylko dlatego, że nie trzeba iść do szkoły. Już Ci kiedyś pisałam, że w naszym mieście od wieków odbywa się targ, a jeden z targowych dni to właśnie sobota. W mieście panuje wtedy wielki ruch, bo pół miasta i trzy czwarte powiatu wybiera się na zakupy. Tata mówi, że jeszcze nie tak dawno na targ przychodziło w soboty tyle osób, że trudno było się przepchnąć, a oprócz polskiego można było usłyszeć język czeski, rosyjski, ukraiński i niemiecki, a jak komuś zginął portfel, to i łacinę. Odkąd mamy nowoczesne galerie handlowe, na targ przychodzi mniej osób, ale przyzwyczajenie pozostało i do południa przez miasto przewalają się tłumy. A tam, gdzie jest dużo ludzi, tam zawsze można coś ciekawego zobaczyć.


wtorek, 24 czerwca 2014

68. TAŚMOCIĄG

Kochana Babciu!
               
                Muszę Ci wyznać, że bardzo się ostatnio zdziwiłam. Pewnie powiesz, że to nic nadzwyczajnego: dzieci tak mają. Ale mnie najbardziej dziwi to, że dziwią się dorośli!
                Cała Polska aż huczy po tym, jak redakcja pewnej gazety, którą chyba czytało coraz mniej osób, uruchomiła taśmociąg podsłuchanych rozmów panów polityków. Ci panowie, w specjalnie dla nich przygotowanych pomieszczeniach restauracyjnych spotykali się po pracy i, jak to panowie po pracy, przy alkoholu i przekąskach mówili, co naprawdę myślą o różnych sprawach. A że politycy tak mają, że często co innego myślą, co innego mówią, a jeszcze co innego robią, to słuchając tych rozmów, można by pomyśleć, że to zupełnie inne osoby, niż te, które znamy z „kulturalnych” programów w telewizji.
                Gdy te nagrania były nadawane w niektórych mediach, trudno było zrozumieć, co panowie mówią, bo więcej było piszczenia zagłuszającego brzydkie wyrazy niż normalnych słów. Ja za jedno takie słowo miałabym ze trzy dni szlabanu na bajki, a przy tej ilości wyrazów, to chyba do osiągnięcia pełnoletniości… Z tych niezagłuszonych fragmentów dało się jednak zrozumieć, że każdy polityk nie lubi jakiegoś innego polityka. Dało się też usłyszeć, chociaż ja i tak nic z tego nie rozumiem, że chcą zabrać pieniądze z jednego miejsca, którym rządzą i przenieść do drugiego, tylko potrzebują na to prawa. O takich i podobnych sprawach rozmawiają sobie panowie politycy w szczerych i niewyszukanych słowach przy biesiadnym stole. Dla kogoś było ważne, żeby pokazać to światu, a redakcja ambitnego tygodnika radośnie przystała na tę propozycję.

piątek, 20 czerwca 2014

67. JA, TATA

Pamiętam czasy tej młodości, kiedy wydawało mi się, że posiadanie dziecka to katastrofa. Kataklizm towarzyski, klęska finansowa i zamrożenie jakiegokolwiek rozwoju na poziomie zera absolutnego. Niektórym moim rówieśnikom do dziś wychowywanie potomstwa kojarzy się z karą boską.  Sporo z nich ma dzieci. Jakoś sobie radzą. Inni, którzy z wyboru dzieci nie mają, często twierdzą, że dobrze się bawią. No i na zdrowie! Jeśli ktoś do rodzicielstwa nie czuje się stworzony, to musi mieć swoje powody. Bywa, że te powody wymagają tylko upływu czasu.
A jak to widzę dzisiaj? Jestem ojcem dwójki dzieci. Apokalipsy nie było albo miałem w jej trakcie ważniejsze zajęcie. Natomiast moje życie bardzo się zmieniło: świat stał się dużo bardziej wielowymiarowy.

piątek, 13 czerwca 2014

66. GAPIE

Są rzeczy, których nie potrafię zrozumieć.
Takim zjawiskiem jest śmierć: można zaakceptować albo nie fakt jej istnienia, podobno może ona nawet zobojętnieć, ale zrozumieć się jej nie da. Wiara, że jest ona nowym początkiem może łagodzić żal, ale nie wiem, ilu jest takich, którym wiara wystarcza, żeby umysł przestał stawiać pytania.
Są sytuacje, których nie mogę sobie wyobrazić. Nie dlatego, że nie są możliwe, ale dlatego, że sama próba wczucia się w rolę sprawia ból i wywołuje przerażenie. Taką sytuacją jest śmierć dziecka. Nie sposób jej ani zrozumieć, ani zaakceptować. Nie czuję się na siłach, żeby analizować temat, którym żyje aktualnie cała Polska. Zwłaszcza, że sformułowano już opinie, pod którymi mógłbym się podpisać (Tatapad.pl oraz blogojciec.pl). 

Próbuję za to zrozumieć to, co dzieje się wokół. Krążące po moim mieście wozy transmisyjne wielkich stacji telewizyjnych, osobowe auta z krzykliwymi znaczkami rozgłośni radiowych i portali internetowych. Prześcigających się w wyścigu za informacją dziennikarzy, rozbieganych między sąsiadami, znajomymi z pracy, rzecznikami prasowymi a służbami. Rozmawiają, nagrywają, filmują, fotografują. Depczą intymność, gapiąc się i umożliwiając innym gapienie się na ból.
Wyobrażam sobie też tłumy przerażonych tym, co się stało widzów, słuchaczy i internautów, którzy chcą wiedzieć coraz więcej. Chcą zrozumieć.

czwartek, 5 czerwca 2014

65. CHOROBA ZAWODOWA

Kochana Babciu!
               
                Czy u Ciebie ktoś jeszcze w ogóle wypoczywa poza galeriami handlowymi? Na przykład w parku albo w lesie? Pytam dlatego, że moda i zwyczaje zawsze trafiają na prowincję z centrum, a w naszym mieście, jeśli chodzi o nowe inwestycje, na topie są ostatnio kamień i beton. Rodzice twierdzą, że nasi urzędnicy albo wyprzedzają swoje czasy, albo się cofają. Raczej to drugie, bo ogólnie ludzie dojrzeli już do tego, żeby chronić w miastach zieleń i raczej robi się dla niej więcej miejsca, niż ją niszczy. Większość ludzi jednak lepiej czuje się między drzewami, niż między kamieniami. Ale nie wszyscy. Czytałam, że niektórzy nie lubią parków, bo psy robią tam kupy, niesympatyczni panowie piją alkohol, a do tego ktoś mógłby z kwiatów zrobić tęczę… Okazuje się, że są tacy, którzy bardziej się ucieszą, kiedy w tym miejscu powstanie sklep sportowy, ale tylko pod warunkiem, że w ofercie będą kije bejsbolowe. Chyba właśnie takim naprzeciw wychodzi ratusz.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

64. GRZEBANIE W PAMIĘCI

                Kiedy ogłoszono stan wojenny, miałem trzy lata. Pamiętam charakterystyczne śnieżenie czarno – białego telewizora Unitra, kiedy na ekranie nie chciał pojawić się „Teleranek”. Pamiętam też panów w wojskowych mundurach, którzy pojawili się na ekranie później. Jeden z nich, starszy, łysiejący, niezgrabny i sztywny, z małymi oczkami ledwie widocznymi zza ciemnych okularów towarzyszył mojemu dzieciństwu przez kolejne dziesięć lat za pośrednictwem tego samego telewizora i gazet, w których wtedy nie widziałem nic ciekawego.
                Z nadzwyczajnych wydarzeń z tamtego okresu w pamięci mojego ojca zostały dwa. Pierwsze: w drodze do pracy na nocną zmianę zatrzymało go dwóch żołnierzy. Wylegitymowali, zasalutowali i poszedł dalej.
                Drugie wspomnienie mamy wspólne: kawalkadę czołgów i wozów opancerzonych przejeżdżających w ciemności koło naszego domu, którą oglądam na rękach ojca. Nie wiem, dokąd dokładnie wtedy jechali.