sobota, 23 września 2017

185. BIAŁY KOT, CZARNY KOT


 
            Drogi Dziadku!


                Mamy problem z kotem. W dodatku z nie swoim. Ja wiem, jak to brzmi: sami mamy kota, a nie pasuje nam cudzy. Ale ja nie o polityce.
                Jeden z naszych kotów jest kocurem. Czarnym. Niektórzy uważają, że to stworzenie o piekielnym rodowodzie i na jego widok przezornie przechodzą na drugą stronę ulicy. Inni robią znak krzyża i rozglądają się za wodą święconą. Jeszcze inni rzucają kamieniami i gonią z pokrzykiwaniami ewidentnie odziedziczonymi po przodkach, do których nie chcą się przyznać.
                A nasz kocurek, czy to dzięki białej plamce w kształcie koloratki na szyi, czy też rzeczywiście za sprawą mocy piekielnych, od kiedy tylko pojawił się w naszym domu, od razu zdobył sobie sympatię wszystkich sąsiadów. No, mogło mu w tym też trochę pomóc to, że był jedynym kocurem na ulicy – do tej pory żyły tu sobie dwie niezaprzyjaźnione gromadki kotek.

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

184. PIELĘGNACJA PRÓCHNICY

Kochana Babciu!

Bolą Cię czasem zęby? Tata mówi, że Twoje mogą boleć co najwyżej gryzionego. Moje czasem bolą mnie i wtedy muszę iść do dentysty. Można go nie lubić, unikać jak ognia, ale prędzej czy później każdy trafia na fotel, żeby pozwolić sobie zajrzeć w zęby. Bo leczenie domowymi sposobami może skończyć się źle.
A zęby mogą boleć z różnych powodów. Na przykład tatę bolą od oglądania, słuchania albo czytania wiadomości. Dlatego opowiedział mi ostatnio taką bajkę.

Dawno albo wcale nie tak dawno temu, za siedmioma smogami, za siedmioma wygaszonymi fabrykami, za siedmioma wyciętymi lasami była sobie gmina. Powiadają, że nazywała się Polanice. Polaniczanie, oprócz kościoła, remizy i karczmy przez pewien czas mieli u siebie dwóch dentystów. Pierwszy, umówmy się, że nazywał się Piszczyk, pochodził z rodziny, która praktyki stomatologiczne prowadziła od pokoleń, od pradziada, kowala Piszczyka począwszy. Drugi, niech mu będzie Poprawski, był synem kancelisty w miejscowym urzędzie gminy. Ojciec wysłał go w świat, żeby się kształcił w tym zawodzie. Kiedy młody absolwent wrócił do Polanic, wójt uznał, że chociaż w gminnym ośrodku zdrowia stary Piszczyk z przyuczonym synem leczą Polaniczan za pieniądze z funduszu zdrowia, to jednak szczęk w gminie do leczenia tyle, że i dla Poprawskiego roboty wystarczy. Zwłaszcza że próchnica, zbierała tu bogate żniwo i Polaniczanie w ogóle się do siebie nie uśmiechali.

wtorek, 11 lipca 2017

183. WIERCIPIĘTEK PIEKIELNIK


              Drogi Dziadku!

                Bardzo mnie ciekawi, czy też kręcisz. Bo gdzie nie spojrzę, wokół wszyscy kręcą: w szkole, na podwórku, w urzędzie, na poczcie, wnuki, rodzice, wujkowie – wszyscy. A jeszcze rok temu nikt nie wiedział o istnieniu czegoś takiego jak fidget spinner, choć wymyślony został prawie ćwierć wieku temu. Jak myślisz, ktoś sobie ten biznes zaplanował, czy mu tak z nieba spadł, kiedy nagle wszyscy zaczęli kręcić? Czy może raczej to sprawka piekła? Bo niektórzy już wiedzą…
                Podobno zabawkę wymyśliła w 1993r. pewna pani, która uznała, że kręcące się na łożysku trzy kółeczka zatopione w plastiku pomogą nadpobudliwym dzieciom w koncentracji. Nie wiem, czy pomagają, czy nie, ale ponad 20 lat po opatentowaniu zabawki, ktoś zaczął się nią bawić, ktoś inny go zobaczył i stwierdził „ale fajne! Daj też pokręcić!”. Potem jeszcze jeden, potem następny, aż zabrakło zabawek w sklepach. No i się kręci.

wtorek, 4 lipca 2017

182. TO (WCIĄŻ) NIE JEST KRAJ DLA MŁODYCH LUDZI

                Kochana Babciu!

                Ostatnio odkryłam, że żyję w dużo smutniejszym mieście, niż mi się wydawało. Nie żebym posądzała mieszkańców mojego miasta o ponadprzeciętne poczucie humoru albo miłość bliźniego godną pierwszych chrześcijan, co to, to nie. Ale wydawało mi się, że prowincja ma to do siebie, że ludzie mniej się tu spieszą, przez co mają dla siebie więcej życzliwości, niż w metropoliach. Zresztą może i mają, tylko że są bardziej szczerzy, czyli mówią co myślą, a nie owijają w bawełnę. Czyli nie udają, że im się coś podoba, jak im się nie podoba. Problem w tym, że jak się czasem człowiek tak szczerze wypowie, to mu razem z wypowiedzią ta najgorsza część prowincjonalności przebija, jak ślina przez szpary w zębach…

wtorek, 27 czerwca 2017

181. POCIĄG POD SPECJALNYM NADZOREM

                Drogi Dziadku!

            Lubisz kabarety? Bo nasze miasto słynie z tego, że często występuje tu wiele kabaretów. Ostatnio mieliśmy dni naszego miasta, a w ich ramach dzień z kabaretem. Podobno jedna z występujących grup przedstawiła taką historię:


Miasteczko większe rozmiarem niż duchem. Gabinet burmistrza, burmistrz siedzi przy biurku i czyta korespondencję. Dzwoni telefon. Burmistrz odbiera, z telefonu dobiega głos sekretarki:

- Panie burmistrzu, pani Prezes ds. Zabiegania o Łaskę Opatrzności z Narodowych Kolei Towarowych na linii. Łączyć?

Burmistrz nabiera powietrza

- Łączyć…

piątek, 2 czerwca 2017

180. IMIGRANT BEZ

                Kochana Babciu!

                Czy u Ciebie była w tym roku wiosna? Bo u mnie była zima, a potem od razu lato. Jednego dnia sąsiedzi produkowali kłęby dymu z komina i chowali nosy w szalikach, a dwa dni później rozstawiali baseny w ogródkach. A tydzień później znowu chowali nosy i dokładali do pieca… Ale na szczęście teraz jest już ciepło i zielono. Nawet udało się zakwitnąć czereśniom, jabłoniom i bzom. Babciu, lubisz bzy? Czy Tobie też maj kojarzy się z ich zapachem? Czy ta unosząca się w świeżo rozgrzanym słońcem powietrzu woń i otoczony soczystą zielenią fiolet jest dla Ciebie symbolem końca chłodu, roztopionego błota i kilku warstw krępujących ruchy ubrań, jak dla mnie? No to będziesz musiała pogodzić się z faktem, że bez jest imigrantem.

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

179. "CHIŃSZCZYZNA"?

          
      Drogi Dziadku!

                Słyszałeś kiedyś o terakotowych żołnierzach? O tej chińskiej armii glinianych żołnierzy potężnego cesarza? Jadą do nas! Oczywiście nie wszyscy, tylko 50, ale nie trzeba będzie jechać do Chin, bo Chiny przyjadą do nas! Mógłbyś powiedzieć, że nie ma się co podniecać, bo dzisiaj trudno kupić coś, co nie przyjechało do nas z Chin i miałbyś rację. Tylko że to, co przyjeżdża do sklepów zazwyczaj zostało wyprodukowane w ciągu ostatniego roku, a armia cesarza Qin Shi ma 2200 lat!
                Ostatnio dużo się mówi o tym, że Wielki Naród Polski bardzo chciałby się zaprzyjaźnić z Wielkim Narodem Chińskim. Tata mówi, że wynika to stąd, że Chińska Republika Ludowa odnosi liczne sukcesy gospodarcze i polityczne, a my też byśmy tak chcieli, dlatego będziemy się od nich uczyć. Podobno mamy pewne wspólne tradycje, wcale nie takie stare, i w ogóle więcej wspólnego, niż nam się wydaje.

czwartek, 23 marca 2017

178. A JEDNAK ŚMIERDZĄ...


              Kochana Babciu!

                Słyszałaś kiedyś, że pieniądze nie śmierdzą? Nie wierz w to. Śmierdzą, a jakże. Nie tylko dosłownie - zapach wysmarowanego ludzkim potem żelastwa nie należy przecież do najprzyjemniejszych - ale także w przenośni. Okazuje się, że są, zdaniem niektórych, prace, którymi rąk brudzić sobie nie warto. I nie chodzi wcale o jakieś historie mrożące krew w żyłach.
                Mieszkanie we własnym domu wiąże się z tym, że problemy techniczne trzeba rozwiązywać we własnym zakresie. W przeciwieństwie do spółdzielni mieszkaniowej, w której płaci się czynsz i za usuwanie większości awarii odpowiada spółdzielnia. W (do niedawna) naszej Najwspanialszej Spółdzielni, kiedy na przykład pękła rura, wystarczyło zadzwonić na telefon alarmowy i po jakimś bliżej nieokreślonym czasie pojawiał się ktoś, żeby zakręcić zawór. Potem, po jeszcze bardziej nieokreślonym czasie, pojawiała się ekipa, która z reguły usuwała awarię. W oczekiwaniu na usunięcie awarii można by nieraz umrzeć od odwodnienia albo pod ciężarem warstwy brudu, ale nie trzeba było szukać kogoś, kto by problem rozwiązał, należało tylko nękać bez ustanku panią A. albo wziąć głęboki oddech i wyjechać w tym czasie na urlop. A we własnym domu należy poradzić sobie samemu albo znaleźć fachowca…

czwartek, 16 marca 2017

177. BALLADA O WIEŃCZYSŁAWIE

                Drogi Dziadku!

                Niedawno znalazłem na szkolnym podwórku kawałek zwiniętego w kulkę papieru. Podniosłem, rozwinąłem, a tam taka historia:

                BALLADA O WIEŃCZYSŁAWIE

                To jest Wieńczysław. Wieńczysław jest Polakiem, ale równie dobrze mógłby pochodzić z jakiegokolwiek kraju, bo w każdym można znaleźć jemu podobnych. Wieńczysław nie czuje się szczęśliwy. Ale Wieńczysław już wie, kto jest temu winien.
Oprócz wielu zalet Wieńczysław uważa się za patriotę. Patriotyzm według Wieńczysława polega na wyznawaniu wiary w związek między narodowością a moralnością oraz w wyższość narodu polskiego nad innymi. Zdaniem Wieńczysława wyższość bierze się z uczciwości i przywiązania do „wartości chrześcijańskich”. Dlatego Wieńczysław za najlepsze uznaje tylko to, co polskie. Wszystko, co unieszczęśliwia Wieńczysława, niechybnie spoza Polski pochodzi.
                O wyjątkowej roli narodu polskiego na świecie Wieńczysław wie z polskich gazet oraz stacji telewizyjnych i radiowych. Wieńczysław jest bardzo wdzięczny ludziom, którzy „otworzyli mu oczy” i głosuje na nich w każdych wyborach. Wieńczysław gardzi tymi, którzy wolą czytać i słuchać treści z polskojęzycznych mediów sterowanych przez wrogie narody, mające kompleksy na punkcie wyjątkowości narodu polskiego. W każdą niedzielę i święto Wieńczysław chodzi z rodziną do kościoła i modli się o zbawienie dla prawdziwych Polaków i piekło dla wszystkich oszustów, złodziei i morderców, którzy z całą pewnością Polakami nie są.

wtorek, 28 lutego 2017

176. DOWCIPNISIE

                Kochana Babciu!

                Pytałam Cię już, czy masz poczucie humoru? Bo tata upiera się, że większe od Ciebie ma skrzynka z narzędziami. A podobno mądrzy ludzie poczucie humoru mają… Musieli je też mieć dawni mieszkańcy naszego miasta, którzy nadawali nazwy dzielnicom. Nie chodzi, oczywiście, o te wszystkie „-ice”, czy „-yce”, których pełno w całej Polsce. Nasi przodkowie chcieli być bardziej światowi i można by pomyśleć, że nazwy niektórym dzielnicom nadawali z atlasem geograficznym z IV klasy w ręku, żeby nie to, że każda z dzielnic wydaje się zupełnym przeciwieństwem pierwowzoru. Czyli głupi nie byli i co nieco o innych krajach wiedzieli.

piątek, 24 lutego 2017

175. HUSARIA W POKRZYWACH


              Drogi Dziadku!

                Już niedługo wiosna! Już nie mogę się doczekać, jak gdzieś w maju urosną te wszystkie pokrzywy i inne chaszcze i będę mógł wpaść między nie, żeby ścinać je jakimś orężem tradycyjnym, jak na słowiańskiego woja przystało! Jak Longinus Podbipięta tatarskie łby swoim Zerwikapturem. Albo jak Maćko z Bogdańca krzyżackie czerepy. Jak husaria Sobieskiego pod Wiedniem bisurmańskie turbany! Lubisz też tak czasem coś powycinać? Bo Twoim rówieśnikom nie przeszło od dzieciństwa i ostatnio sobie używają do woli…
                Jeszcze niedawno, żeby uzyskać zgodę na wycięcie drzewa, które np. groziło zawaleniem na dom właściciela posesji, trzeba było przedstawić więcej pozwoleń i dokumentów niż na certyfikat ISO – a i tak nie można było być pewnym, że się tę zgodę otrzyma. A za samowolne wycięcie groziła kara mogąca przewyższać wartość domu. Jako że było to prawo ustalone przez jedną władzę, którą zastąpiła zupełnie inna, teraz musi być całkowicie odwrotnie, bo gdyby było jakoś rozsądniej, tak pośrodku trochę, to by było za mało zauważalne. Tną więc wszyscy na potęgę.

piątek, 17 lutego 2017

174. DEMOLOPER WAY

                Kochana Babciu!

                Lubisz swoje miasto? Pewnie tak, skoro tak niechętnie z niego wyjeżdżasz. Ja swoje też lubię. A lubisz patrzeć jak się zmienia? Bo ja nie zawsze. Podobno każde miasto ma swój charakter. Różne charaktery mogą też mieć poszczególne dzielnice. Mogą np. wyglądać jak urocze stare miasteczko z niewysokimi domami o spadzistych dachach pokrytych czerwoną dachówką. Albo składać się z wysokich i szerokich kamienic z bogato zdobionymi fasadami, które przed 100 laty miały świadczyć o zamożności ich właścicieli. Mogą też przypominać ogród z postawionymi gdzieniegdzie domkami. A mogą wyglądać na pierwszy rzut oka jak płyta główna komputera z blokami i biurowcami podobnymi do urządzeń elektronicznych. Każdy rodzaj ma swoich zwolenników i wrogów. Do którego typu bliżej Twojemu miastu? Bo ja mam wątpliwości, co do mojego…

środa, 25 stycznia 2017

173. MI SIĘ PODOBA

                Drogi Dziadku!

                Co u Cię? Bo u mnie ferie. A jak ferie, wolne od szkoły, to się wyłanczam i odpoczywam: robię wszystko po najmniejszej linii oporu! Powiem Tobie: mi się to podoba! A że wyjątkowo w tym dwutysięcznym siedemnastym roku dopisało śniegiem, mogę ubrać ciepły swetr, wziąść sanki i pójść pozjeżdżać z górki. Podobno za to mamy taką fajną zimę, że ferie przypadły nam w innym okresie czasu niż w stolicy. Karkonoscy górale gadają, że jak w województwie mazowieckiem są ferie, to śniegu zawsze trzeba sztucznie naprodukować, bo innego nie ma, a ceny za pokoje są wtedy najtańsze, bo nikt na ten czas nie rezerwuje. Wydaje mnie się, że to jednak ktoś tak tylko złośliwie wymyślił, bo niby skąd chmury miałyby się znać na geografii – przecież do szkoły nie chodziły nawet przed reformą…

środa, 18 stycznia 2017

172. NIEPRAWDA

                Kochana Babciu!

                Jak rozpoczął się Twój nowy rok, sympatycznie? Bo o nas było dość głośno, na pewno słyszałaś. I nie chodzi mi o noworoczne fajerwerki. Oczywiście, znowu poszło o smog. Mam nadzieję, że jeszcze Cię tym tematem nie znudziłam? U Ciebie smog pojawia się od czasu do czasu, jak jakaś fanaberia - u nas pozostaje aktualny przez cały czas od września do kwietnia.
                Ledwo skończył się czas świątecznego leniuchowania i wróciliśmy do szkoły, jak prezydent miasta ogłosił alarm z powodu tragicznej jakości powietrza i znów mieliśmy dwa dni wolnego! Mróz był wtedy jak się patrzy, wiatru jak na lekarstwo, a powietrze zaczęło zgrzytać między zębami głośniej niż śnieg pod nogami. Na urządzeniach pomiarowych w stacji przy mojej szkole zabrakło skali od kolejnych rekordów przekroczonych norm. Gdyby to było w bajce z królikiem Bugsem, wyświetlałyby komunikat „Niewiarygodne!”. Ale to nie była bajka, to działo się naprawdę. Przynajmniej tak nam się wszystkim tutaj wydawało…

wtorek, 3 stycznia 2017

171. NAWISTNEGO NOWEGO ROKU!


              Drogi Dziadku,

                Jak Ci minął koniec starego roku? Spokojnie? Czy może z kimś się pokłóciłeś, dałeś choć raz w mordę, żeby się zamknął? Nam pani Wychowawczyni nie pozwala na takie rzeczy, ale Ty jesteś dorosły, to kto Ci zabroni? Zwłaszcza po tym minionym roku. Bo chyba nie powiesz, że nigdy nie miałeś ochoty walnąć kogoś raz i porządnie w zęby, żeby mu udowodnić, że nie ma racji…
                Ostatnio słyszałem jak dwóch panów przy papierosie przed galerią (handlową, oczywiście) rozmawiało o tym, że nie należy w sobie tłumić emocji, zwłaszcza tych niedobrych i że nie da się wszystkich lubić. Udawanie, że się wszystkich lubi, nazywa się poprawnością polityczną, która, jak wiadomo, została zdemaskowana jako wymówka mięczaków. Czasy mięczaków bezpowrotnie minęły, teraz twardym należy być i dlatego ostatni rok minął pod znakiem ogólnie przyjętego za naturalne wyzywania i obrażania. Oczywiście zwyczaje te dozwolone są tylko dla dorosłych, bo dzieciom się zabrania. No i mnie na przykład znowu wolno dawać za to klapsy.
                Ale Ty, Dziadku, możesz już sobie pozwalać. Masz kogo nienawidzić? Jeżeli nie, to koniecznie musisz sobie kogoś do tego znaleźć, bo jeszcze ktoś może pomyśleć, że coś z Tobą nie tak. Nienawiść jest dziś tak powszechna jak smog. Czym więcej ma się jej w sobie, tym mniejszy widzi się w niej problem – tak jak nie jest problemem smog dla kogoś, kto przywykł do dymienia przez komin na całą dzielnicę. Nienawiść jest jeszcze jak smartfon – obciachem jest go nie mieć. Ostatnio dyskutowaliśmy o tym z kolegami na przerwie.