niedziela, 22 maja 2016

154. KRÓTKO, ALE DOBRZE

Szanowni Rodacy!

                W kraju miłośników kotleta schabowego na pewno nikogo nie zdziwi, że życie przeciętnej świni jest obrazem dewizy: „krótko, ale dobrze”. Od prosięctwa po hak rzeźniczy żyje sobie taka świnia może i w mało luksusowych warunkach, ale wszyscy wokół niej nie ustają w wysiłkach, żeby koryto nigdy nie było puste. I żeby nie miały żadnych objawów chorobowych, kiedy po okresie intensywnego tuczenia trafią do skupu żywca, aby uszczęśliwić nas swoimi wynikami w budowaniu tkanki mięśniowej podczas niedzielnego obiadu albo sobotniego grilla. I coś musi być w stwierdzeniu „jesteś tym, co jesz”, bo najwyraźniej nawyk życia krótkiego, ale sytego ze zjadanych przechodzi  na zjadających.

                Niedawno Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała raport stwierdzający, że na 30 miast w Europie najbardziej zanieczyszczonych tzw. pyłem zawieszonym, aż 22 znajdują się w Polsce. Ścisła europejska czołówka w produkcji zanieczyszczenia uznawanego za jedno z najbardziej chorobotwórczych. Cóż za zaskoczenie! To, co każdego roku podają krajowe Inspektoraty Ochrony Środowiska, teraz potwierdza międzynarodowa organizacja! To boli, szczególnie kiedy było się wychowanym na tabelkach pokazujących Polskę jako potentata w produkcji węgla, stali i innych dóbr przemysłowych. Ale było to w czasach, kiedy nie publikowało się tabelek z zanieczyszczeniem. Od tamtych czasów niewiele zmieniło się w naszej mentalności.


                I nie chodzi tylko o szamanów tzw. „dobrej zmiany”, którzy w imię niejasno określonego interesu narodowego w pierwszych tygodniach po objęciu władzy zwolnili specjalistów od walki z zanieczyszczeniem powietrza z NFOŚiGW, a wyniki raportu WHO tłumaczyli zagęszczeniem stacji pomiarowych (sic!). Oni tylko wpisują się w tradycję myślenia mówiącego, że stłuczenie termometru wyleczy nas z gorączki, a śmierdzący dym na ulicach naszych miast między październikiem a kwietniem jest tylko wymysłem międzynarodowego spisku producentów szczepionek i lobby dążącego do likwidacji polskich kopalń. Ten trudny do nazwania stan umysłu nie tylko nie wymiera, ale wydaje się, że nawet się rozprzestrzenia. Tymczasem smród w powietrzu nie pojawił się nagle, tak jak coponiedziałkowe oblężenia gabinetów pediatrów nie ustają co najmniej od trzydziestu lat.

                I nie wystarcza już jako tłumaczenie, że Śląsk, że przemysł ciężki etc., skoro wśród najbardziej zanieczyszczonych miast znajdują się takie, które Polacy zwykli odwiedzać, żeby… zaczerpnąć świeżego powietrza. I takie, które ponoć dostarczają nam krystalicznie czystej wody sprzedawanej pod marką zawierającą nazwę najbardziej zatrutego miasta w Europie oraz służą do produkcji sławnego na cały świat piwa pod tą samą nazwą. Ale czy to powód, żeby psuć nam dobre samopoczucie? Grunt, że piwo dobrze się komponuje z grillowaną karkówką…

                Bo przecież nikt z nas nie jest temu winien! Winni zawsze są ONI. Chociażby ci, którzy palą czym popadnie, bo i tak mają to wszystko w dupie, byle mieli piwo – raczej takie z tatrzańskimi szczytami niż parą krakowiaków na etykiecie. Albo ci (kimkolwiek są), którzy są odpowiedzialni za to, że nie wszystkich stać na to, żeby nie palić mułem i flotem. Ewentualnie ci, którzy śrubują ceny za bardziej ekologiczne paliwa albo przyłączenie do ciepłociągu. Zawsze znajdzie się ktoś, dzięki komu można oczyścić własne sumienie. Nie musi być imiennie.

                Dlatego jest, jak jest. Nie tylko zamiłowanie do używek, utożsamiane głównie z osobami postrzeganymi jako obciążenie dla reszty społeczeństwa, jest ważniejsze od zdrowia. Nowy samochód albo wczasy all inclusive, którymi można pochwalić się w towarzystwie to wydatek o wyższym priorytecie, niż ukryty w kotłowni piec gazowy albo zakopana w ziemi rura do ciepłociągu. O ile jakikolwiek ciepłociąg w ogóle istnieje, bo budowa ciepłowni jest dużo mniej atrakcyjna dla wyborców niż nowej drogi albo hali produkcyjnej z miejscami pracy dla kilkudziesięciu osób. Za to systemy zakazów, ograniczeń i represji względem obywateli są zawsze chętniej stosowane przez władze i samorządy niż programy zachęty do stosowania czystszych sposobów ogrzewania, a dla wielu osób możliwość przyłączenia do źródła ciepła innego niż tradycyjny kocioł wydaje się nieosiągalna. Deficyt chęci i świadomości jest tu tak powszechny jak podatki. Konsumpcja ma pierwszeństwo przed zdrowiem, doraźne i spektakularne efekty zawsze są bardziej w cenie niż długofalowe myślenie. To, czego można dotknąć zawsze lepiej sprawdza się marketingowo, niż walka z czymś, co może rozwiać wiatr. W końcu - co skorzystamy z życia to nasze, a ewentualne zachorowanie na raka w wyniku permanentnego wdychania pyłu to sprawa statystycznie tak niepewna, że wydaje się równie nierealna co przedwczesna śmierć.

***

                Trudno powiedzieć, na ile świnia podczas swego życia w chlewie świadoma jest swojego losu. Na pewno jej szanse na zmianę są znikome. Sytuacja przeciętnego zjadacza schabu od świńskiej wydaje się różnić tym, że możliwości wpływu na swoją przyszłość ma nieporównywalnie większe, ale co do świadomości okazuje się, że może nie być wielkich różnic...

                Drżymy od jakiegoś czasu przed terrorystami z części świata, w których spożycie wieprzowiny jest straszniejsze od wiekuistego potępienia. Prześcigamy się w tropieniu odcieni skóry każdej osoby zdradzającej obcy akcent, która przekroczy naszą granicę. Z wypiekami na twarzy śledzimy statystyki wyszukiwania nazw polskich miast przez użytkowników zlokalizowanych w okolicach Półwyspu Arabskiego. Chełpimy się, że już moczy się w świńskiej krwi amunicja przeciw wyznawcom niebiańskich dziewic. Tanio życia nie oddamy.

                Ależ, Szanowni, nie ma takiej potrzeby! Pełni narodowej dumy, budując gospodarczą potęgę naszego kraju, gdzieś między wyjazdem na Lazurowe Wybrzeże, budową kolejnej strefy ekonomicznej, a wyborem nowego samochodu przy szklance piwa z krakowiakami na etykietce uwędzimy się jak szynka z domowej wędzarni w dymie z własnych kominów! Bez niczyjej pomocy. Na śmierć. Nikt nie zrobi tego lepiej niż my sami. Ważne, żeby dobrze się w tym czasie bawić...

                Wędzony
               
                 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz