Kochana
Babciu!
Nie wiem, czy pamiętasz, ale rodzice
zapisali mnie na treningi taekwon–do. To taka sztuka walki, którą wymyślono w
dalekiej Korei, ale okazała się taka fajna, że teraz trenuje się ją na całym
świecie. Jeszcze nie mam specjalnego stroju, który nazywa się dobok i przewiązuje się go specjalnym
pasem, którego kolor mówi o umiejętnościach noszącego, ale na pewno będę mieć. Najpierw
dostanę biały pas, jak biała kartka, na której można napisać albo namalować coś
dobrego. Jak sobie zapracuję, to dostanę żółty, jak zasiane ziarenko, a potem
zielony, jak kiełkujące pędy, pnące się ku niebieskiemu niebu – taki jest
kolejny pas. Kiedy już żaden łobuz nie odważy się mnie zaczepiać, będę nosić
pas czerwony. Potem zostanie do zdobycia tylko czarny, pas mistrzów, którzy nie
boją się nawet ciemnych mocy!
Takiego
pasa nie dostaje się za darmo, choćby się było nie wiadomo czyim dzieckiem.
Wszystkie stopnie i umiejętności trzeba zdobyć własnymi siłami, a do tego
trzeba przestrzegać przysięgi! Mówi ona, że jeśli chce się być prawdziwym
wojownikiem taekwon-do, trzeba szanować instruktora i bardziej doświadczonych,
nie wolno używać zdobytych umiejętności do złych celów i należy bronić wolności
i sprawiedliwości. Trzeba też zawsze próbować najpierw pokojowych rozwiązań i
do takich namawiać innych. Ale najważniejsze, to zawsze przestrzegać pięciu
zasad taekwon-do. Bardzo mi się one podobają, bo przypominają trochę kodeks
rycerzy, którzy dawno temu podobno u nas mieszkali.
Pierwsza
zasada to uprzejmość. Mama i tata twierdzą, że ja jestem uprzejma: zawsze mówię
dzień dobry, do widzenia, dziękuję albo przepraszam, kiedy chcę kogoś ominąć.
Wydawało mi się, że to normalne, ale kiedy wchodzę niekiedy do sklepu i mówię
„dzień dobry”, to zazwyczaj nikt mi nie odpowiada, a cała kolejka dorosłych
patrzy, jakbym z księżyca spadła. Za to panie sąsiadki się mną zachwycają. Nie
mam nic przeciwko temu. Tata mówi, że uprzejmość to także ustępowanie miejsca (nie tylko starszym) albo zatrzymanie
samochodu przed przejściem, kiedy ktoś przy nim czeka. To się u nas zdarza
chyba rzadziej, niż kierowca autobusu czekający na biegnących pasażerów!
Druga
zasada, czyli uczciwość, jest jeszcze trudniejsza do przestrzegania. Tata mówi,
że przykładanie się do pracy, za którą się bierze pieniądze, to też jest
uczciwość. Tak samo, jak mówienie zawsze prawdy albo oddanie zgubionego
portfela właścicielowi. Albo potraktowanie petenta w urzędzie jak człowieka. Tata
mówi też, że podobno gdzieś jeszcze żyje uczciwy człowiek, który mówił zawsze
prawdę, kiedy sprzedawał samochód.
Wytrwałość,
trzecia zasada, też nie jest łatwa. Nie chodzi tylko o to, że trzeba dużo
ćwiczyć, żeby zostać mistrzem. Bo wytrwały może też być ktoś, kto się nie
poddaje, kiedy wie, że ma rację, chociaż wszyscy dookoła mówią, że nie ma. Na
przykład nauczyciel, który wierzy, że to nie uczniowie są głupi, tylko metody
nauczania i ciągle szuka nowych sposobów zainteresowania nauką. Wytrwałość to
też gotowość do ciągłego uczenia się czegoś nowego.
O zasadzie czwartej, opanowaniu, opowiadał nam trener. Chodzi o to, że kiedy ktoś nas
przezywa, to nie można pozwolić mu sprowadzić się do jego poziomu i odpowiadać
tym samym ani łamać od razu nosa. Nie powinno się też brzydko o kimś wyrażać,
nawet jeśli jest dla nas niedobry. Słyszałaś kiedyś o tej zasadzie, Babciu? Bo
tata mówi, że przestrzega jej tak samo jak Ty, a to by znaczyło, że bez solidnego treningu wojownikami
taekwon-do nie mogli byście zostać...
Opanowanie nie pozwala też używać brzydkich wyrazów. To chyba najrzadziej spotykana cecha w naszym kraju!
Opanowanie nie pozwala też używać brzydkich wyrazów. To chyba najrzadziej spotykana cecha w naszym kraju!
Czym
jest odwaga, piąta zasada, chyba nikomu tłumaczyć nie trzeba, nawet u nas. Chociaż nie każdy
jest na tyle dzielny, żeby przyznać się do tego, że coś zrobił źle i
przeprosić. To wcale nie jest łatwe. Tak samo bywa z przyznaniem komuś racji. Czasami
też trzeba wiele odwagi, żeby bronić własnego zdania, kiedy innym się ono nie
podoba. Mama mówi, że odważny jest też kierowca, który odmawia picia alkoholu
przed jazdą, kiedy inni go namawiają. Szczególnie w naszym kraju.
Prawda, że prawdziwy wojownik
taekwon-do to taki rycerz? Mama mówi, że rycerze u nas wyginęli chyba razem z
dinozaurami, a tata dodał, że w takim razie Ty powinnaś ich jeszcze pamiętać.
To prawda, Babciu? Mama mówiła też, że na kurs taekwon-do powinno się zapisywać
polityków, ale tata powiedział, że lepiej nie, bo z zasad i tak by nic nie
zrozumieli, a jeszcze by sobie krzywdę zrobili. A ja się zastanawiam, czy nie
trzeba by wszystkich w tym kraju na taki kurs zapisać. I czy umielibyśmy
stosować się do zasad wymyślonych w Korei, na drugim końcu świata?
Całuję Cię mocno!
Twoja J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz