poniedziałek, 26 października 2015

125. PRZEBUDZENIE

                Kochana Babciu!

                Wczoraj były wybory i podobno obudziłam się dzisiaj w zupełnie innym kraju, niż położyłam się spać. Chociaż nigdzie się nie ruszałam, a kraj ciągle nazywa się tak samo i nadal ograniczają go Odra i Bug.
                W tym nowym kraju wszyscy szanują się nawzajem i nikt tu nikim nie pogardza niezależnie od zawodu, bogactwa, zainteresowań czy wyznania. Wszyscy się wspierają i nikt tu nikogo nie oszukuje. Nikt nie sprzedaje wyremontowanych aut po wypadkach jako bezwypadkowych, a liczniki wskazują prawdziwe przebiegi. Nie ma tu też mowy, żeby ktokolwiek wsiadł po alkoholu za kierownicę. I wszyscy przepuszczają dzieci na pasach, a w autobusach ustępują miejsca kobietom w ciąży.

                Mieszkańcy tego kraju uśmiechają się do siebie na ulicach i pozdrawiają serdecznie, bo w innych doszukują się najpierw dobrych stron, a nie zagrożeń. Prześcigają się w pomaganiu tym, którzy potrzebują pomocy i nikt nie pyta „co ja będę z tego miał?”. Lekarzem zostaje się tutaj nie tylko po to, żeby zarabiać godziwe pieniądze, ale przede wszystkim po to, żeby ratować zdrowie i życie. A szkoły rozwijają umiejętność samodzielnego myślenia, zamiast wbijać do głowy utarte schematy.

                Nie ma mowy, żeby dorośli bili tu dzieci bez powodu albo ze złości. Oczywiście, mężowie nie biją żon i odnoszą się do nich z szacunkiem. Żony do mężów też. Wstyd byłoby tu komukolwiek, kto jest zdrowy i sprawny, żyć na garnuszku podatników i przepijać czas przed telewizorem, a nie podjąć nawet nisko płatnej pracy. Pracownicy bardzo przykładają się tutaj do tego, żeby dobrze wykonywać swoją pracę, niezależnie od tego, za jakie pieniądze zgodzili się ją wykonywać. A pracodawcy i szefowie widzą w swoich pracownikach przede wszystkim ludzi, a nie szereg cyferek w rubryczce „koszt”. Budowlańcy przykładają się do budowy domów i nie okradają właścicieli z materiałów. Deweloperzy zawsze oddają pieniądze za mieszkania, których nie udało im się wybudować. A bogaci kupcy kamienic nie zatruwają życia starym mieszkańcom, żeby się ich pozbyć. Masło robi się z mleka, a wędliny z mięsa i nie trzeba czytać etykiet, żeby się upewnić.

                Kiedy komuś jest smutno, zawsze może tu liczyć na dobre słowo. Wszyscy nawzajem dobrze sobie życzą i cieszą się z cudzych radości, a po każdym niepowodzeniu można liczyć na grono ludzi spieszących z pocieszeniem płynącym ze szczerego współczucia. Nikt tu nie chowa do nikogo urazy i do głowy by nikomu nie przyszło, żeby opowiadać kłamstwa na czyjś temat na przykład po to, żeby przejąć jego stanowisko. Bogactwa i luksusy dla nikogo tu nie są cenniejsze od dobrego imienia i możliwości przysłużenia się społeczeństwu. O tym, żeby na przykład prezesi zawodowych klubów sportowych finansowali je z miejskich kas za pieniądze podatników przeznaczone na zupełnie inne cele, nikomu się tu nawet nie śniło. Albo żeby nie potrafili się wytłumaczyć ze swoich wydatków. Prawo jest tutaj jednakowe dla wszystkich, a ci, którzy udzielają innym darmowych porad w jego zakresie, sami je znają i go nie łamią.

                Ludzie wysłuchują tych, którzy mają inne zdanie i próbują zrozumieć ich punkt widzenia,
zanim się z nim zgodzą albo nie. Zanim wygłoszą jakieś sądy, najpierw upewniają się, czy posiadają ku temu wystarczającą wiedzę. A kiedy się spierają, to robią to na trzeźwo, kulturalnie i zawsze próbują znaleźć takie rozwiązania problemów, które nie tylko jak największej liczbie osób będą służyły, ale też nikomu nie będą szkodziły. Każdy ma tu prawo do głoszenia własnego zdania, dopóki nie obraża innych, co się prawie nie zdarza w tym kraju. Bo każdy stara się traktować innych, jak chciałby, żeby inni traktowali jego i każdy, kto ma pomysł na to, jak naprawić świat, zaczyna naprawę od siebie. Bo dla wszystkich jest tutaj oczywiste, że nikt za nich tego nie zrobi. Tacy mądrzy ludzie tu mieszkają. Aż nam wszyscy inni tego kraju zazdroszczą.

                A rządzą tym krajem równie mądrzy politycy. O ile nie jeszcze mądrzejsi. Nie może być inaczej: w końcu wywodzą się z tego wspaniałego społeczeństwa. I wszyscy starają się co cztery lata o wybór, żeby czynić życie współobywateli jeszcze lepszym, bo swoją funkcję traktują jako służbę społeczeństwu, z którego się wywodzą, a nie okazję do wzbogacenia się albo podziwiania się na okładkach gazet. Dlatego różnią się tylko co do sposobów przeprowadzania zmian, ale cele mają tak naprawdę wspólne - czyli dobro wszystkich współobywateli - i, kiedy trzeba, potrafią przyznać rację przeciwnikom.

                Tak.
                A potem naprawdę się obudziłam…

                Całuję Cię mocno!


                Twoja J.


Podobne:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz