Kochana
Babciu!
Dawno nie pisałam, co? Bo też
coraz mniej czasu w szkole i coraz mniej sensu w tym, że Ci się tu wyżalę – i
tak nic z tego nie wyniknie. Nawet jeśli miałabym w czymś rację, to i tak nie
mam racji, bo za młoda jestem i za głupia, jak pewna dziewczyna o imieniu Greta,
co się podobno za bardzo przejmuje. Są mądrzejsi, tacy co wiedzą lepiej i „głupich
smarkul” i tak nie słuchają. Cokolwiek będzie, jedno jest pewne – jako gatunek
w pełni sobie na to zasłużyliśmy.
Ale tak naprawdę wcale nie o to
mi chodzi. Jesień się zaczęła, słońce już nisko, oddychanie znowu grozi
śmiercią, ale my, tu na prowincji, śmiercią gardzimy, więc nikt nam nie wmówi,
że dymy i smogi mogą nam zaszkodzić. My tu mamy dużo poważniejsze problemy: na
przykład z dyskryminacją.
Widzisz, okazało się jakiś czas
temu, że bardzo dyskryminowani w naszym mieście są kierowcy.
Nie wiem, jak u Was, ale u nas
kierowca to gość. Kiedy Kierowca jedzie przez miasto, to precz mu sprzed kół!
Koła ma wielkie, a
czym są większe, tym mniejszy profil opony. Kłaniaj mu się w pas przed
przejściem dla pieszych, żeby przepuścić raczył - inaczej rozjedzie. Kiedy
Kierowca parkuje, to tak powinien mieć miejsce do parkowania przygotowane, żeby
się nie musiał denerwować, tylko podjechać i za pierwszym razem samochód, miłość
swoją największą, postawić. I góra do 10 metrów od drzwi, do których przybywa
sprawę nie cierpiącą zwłoki załatwić. Inaczej zwłoki gotów za sobą zostawić…
Takim Kierowcom solą w oku są
rowerzyści. Bo rowerzyści sprawiają, że Kierowca spowalniać musi, omijać toto
jak chronionego ślimaka pod kamerą monitoringu Lasów Państwowych, od czego
Kierowcy ciśnienie rośnie i niekorzystnie na zdrowie jego wpływa.
Wyobraź sobie, że od jakiegoś
czasu w naszym mieście zaczęły powstawać ścieżki rowerowe. Toż to jakby
Kierowcom w pysk dał! Jezdnie dla samochodów zwężono, asfalt zdrapano, jakby
stado dzików przez centrum miasta przeszło i wymalowano jakąś farbą, co
płowieje co dwa miesiące i postawiono kilka ton nowych znaków. Kierowca może
zrozumieć, że rowerzysta sobie po lesie pojeździć chce, po łąkach, z przyrodą
poobcować – i ok, niech ma. Ale żeby rowerzystę do miasta wpuszczać? Na drogi!?
Toż to co najmniej jakby dzikom pozwolić po rynku chodzić! (Zresztą myśliwi
naukowo dowiedli, że rowerzysta od dzika niczym się nie różni, bo od kuli pada
tak samo).
Ścieżki rowerowe, co prawda, tak
są zrobione, żeby rowerzysta przed każdym skrzyżowaniem z drogą dla samochodów
musiał hołd Kierowcom oddać i pierwszeństwa ustąpić – głównie dla własnego
bezpieczeństwa. Ale Kierowcy wolność została ograniczona! Kiedy jezdnia jest
wąska i biegnie tuż przy zaparkowanych samochodach, już nie można się
rozpędzić, więcej niż 50km/h w ścisłym centrum miasta jechać się nie da! I
ostrożność trzeba zachować, żeby żaden pieszy albo rowerzysta (tfu!) na maskę
nie wpadł, lakieru nie zadrapał i szkła lamp posoką nie zbrukał!
Do tego Kierowcom w naszym
mieście wybudowano parking wielopoziomowy, za który płacić każą, a wszystkie
wolne miejsca w mieście systematycznie likwidowane są, a chodniki jakimiś palisadami się odgradza. Z parkingu do rynku
idzie się 3 minuty, ale godzina kosztuje tyle co piwo (sklepowe, nie barowe) za
godzinę, czyli wymierza się tu kolejny policzek Kierowcy. Z tego powodu
Kierowcy, gardząc przepisami i mandatami, regularnie parkują na ścieżkach
rowerowych, biedactwa.
***
U nas komunikacja jest, póki co, miejska tylko z nazwy, więc ja korzystam z roweru i ścieżki
są bardzo przydatne, kiedy chcę pojechać do biblioteki albo teatru. Nie zabieram głosu, bo nie dość, że dziewczyna, „smarkata”, to jeszcze na rowerze – takie
połączenie nie uprawnia w tym kraju do zabierania głosu. Wiem tylko, że
kiedy jedziemy z rodzicami samochodem, to korki są takie same, jak przed
powstaniem ścieżek, choć jakoś spokojniej i bezpieczniej, bo każdy się bardziej
pilnuje - a rowerzystów kierowcy rozjeżdżają głównie tam, gdzie tych ścieżek
nie ma.
Nie rozumiem, dlaczego pod
stworzenie ścieżki rowerowej wycina się stuletnie drzewa, a zmieniając
organizację ruchu pod ścieżki, pozostawia się resztki oznakowań, od których
każdy normalny kierowca musi zgłupieć. Ani dlaczego ścieżki nagle się urywają i
pozostawiają mi do wyboru szosę pełną sfrustrowanych Kierowców albo wąski
chodnik i łamanie przepisów. Wiem też, że muszę uważać, bo tam gdzie ścieżka
była wczoraj, jutro może jej już nie być. Doceniam jednak to, że w końcu i dla
mnie znalazło się trochę miejsca na gładkim asfalcie, nie tylko dla dużych i „napakowanych”. Być może kiedyś jeszcze będzie lepiej.
Kiedy więc zdarzy Ci się z
Dziadkiem trafić na swojej drodze pieszego albo rowerzystę, miejcie dla niego
trochę więcej wyrozumiałości. Któregoś dnia mogę to być ja…
Całuję Cię mocno!
Twoja J.
Podobne:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz