sobota, 2 listopada 2019

192. DYSKRYMINACJA




                Kochana Babciu!

                Dawno nie pisałam, co? Bo też coraz mniej czasu w szkole i coraz mniej sensu w tym, że Ci się tu wyżalę – i tak nic z tego nie wyniknie. Nawet jeśli miałabym w czymś rację, to i tak nie mam racji, bo za młoda jestem i za głupia, jak pewna dziewczyna o imieniu Greta, co się podobno za bardzo przejmuje. Są mądrzejsi, tacy co wiedzą lepiej i „głupich smarkul” i tak nie słuchają. Cokolwiek będzie, jedno jest pewne – jako gatunek w pełni sobie na to zasłużyliśmy.

                Ale tak naprawdę wcale nie o to mi chodzi. Jesień się zaczęła, słońce już nisko, oddychanie znowu grozi śmiercią, ale my, tu na prowincji, śmiercią gardzimy, więc nikt nam nie wmówi, że dymy i smogi mogą nam zaszkodzić. My tu mamy dużo poważniejsze problemy: na przykład z dyskryminacją.
                Widzisz, okazało się jakiś czas temu, że bardzo dyskryminowani w naszym mieście są kierowcy.


                Nie wiem, jak u Was, ale u nas kierowca to gość. Kiedy Kierowca jedzie przez miasto, to precz mu sprzed kół!
Koła ma wielkie, a czym są większe, tym mniejszy profil opony. Kłaniaj mu się w pas przed przejściem dla pieszych, żeby przepuścić raczył - inaczej rozjedzie. Kiedy Kierowca parkuje, to tak powinien mieć miejsce do parkowania przygotowane, żeby się nie musiał denerwować, tylko podjechać i za pierwszym razem samochód, miłość swoją największą, postawić. I góra do 10 metrów od drzwi, do których przybywa sprawę nie cierpiącą zwłoki załatwić. Inaczej zwłoki gotów za sobą zostawić…  
                Takim Kierowcom solą w oku są rowerzyści. Bo rowerzyści sprawiają, że Kierowca spowalniać musi, omijać toto jak chronionego ślimaka pod kamerą monitoringu Lasów Państwowych, od czego Kierowcy ciśnienie rośnie i niekorzystnie na zdrowie jego wpływa.
                Wyobraź sobie, że od jakiegoś czasu w naszym mieście zaczęły powstawać ścieżki rowerowe. Toż to jakby Kierowcom w pysk dał! Jezdnie dla samochodów zwężono, asfalt zdrapano, jakby stado dzików przez centrum miasta przeszło i wymalowano jakąś farbą, co płowieje co dwa miesiące i postawiono kilka ton nowych znaków. Kierowca może zrozumieć, że rowerzysta sobie po lesie pojeździć chce, po łąkach, z przyrodą poobcować – i ok, niech ma. Ale żeby rowerzystę do miasta wpuszczać? Na drogi!? Toż to co najmniej jakby dzikom pozwolić po rynku chodzić! (Zresztą myśliwi naukowo dowiedli, że rowerzysta od dzika niczym się nie różni, bo od kuli pada tak samo).
                Ścieżki rowerowe, co prawda, tak są zrobione, żeby rowerzysta przed każdym skrzyżowaniem z drogą dla samochodów musiał hołd Kierowcom oddać i pierwszeństwa ustąpić – głównie dla własnego bezpieczeństwa. Ale Kierowcy wolność została ograniczona! Kiedy jezdnia jest wąska i biegnie tuż przy zaparkowanych samochodach, już nie można się rozpędzić, więcej niż 50km/h w ścisłym centrum miasta jechać się nie da! I ostrożność trzeba zachować, żeby żaden pieszy albo rowerzysta (tfu!) na maskę nie wpadł, lakieru nie zadrapał i szkła lamp posoką nie zbrukał!
                Do tego Kierowcom w naszym mieście wybudowano parking wielopoziomowy, za który płacić każą, a wszystkie wolne miejsca w mieście systematycznie likwidowane są, a chodniki jakimiś palisadami się odgradza. Z parkingu do rynku idzie się 3 minuty, ale godzina kosztuje tyle co piwo (sklepowe, nie barowe) za godzinę, czyli wymierza się tu kolejny policzek Kierowcy. Z tego powodu Kierowcy, gardząc przepisami i mandatami, regularnie parkują na ścieżkach rowerowych, biedactwa.

***
                U nas komunikacja jest, póki co, miejska tylko z nazwy, więc ja korzystam z roweru i ścieżki są bardzo przydatne, kiedy chcę pojechać do biblioteki albo teatru. Nie zabieram głosu, bo nie dość, że dziewczyna, „smarkata”, to jeszcze na rowerze – takie połączenie nie uprawnia w tym  kraju do zabierania głosu. Wiem tylko, że kiedy jedziemy z rodzicami samochodem, to korki są takie same, jak przed powstaniem ścieżek, choć jakoś spokojniej i bezpieczniej, bo każdy się bardziej pilnuje - a rowerzystów kierowcy rozjeżdżają głównie tam, gdzie tych ścieżek nie ma.
                Nie rozumiem, dlaczego pod stworzenie ścieżki rowerowej wycina się stuletnie drzewa, a zmieniając organizację ruchu pod ścieżki, pozostawia się resztki oznakowań, od których każdy normalny kierowca musi zgłupieć. Ani dlaczego ścieżki nagle się urywają i pozostawiają mi do wyboru szosę pełną sfrustrowanych Kierowców albo wąski chodnik i łamanie przepisów. Wiem też, że muszę uważać, bo tam gdzie ścieżka była wczoraj, jutro może jej już nie być. Doceniam jednak to, że w końcu i dla mnie znalazło się trochę miejsca na gładkim asfalcie, nie tylko dla dużych i „napakowanych”. Być może kiedyś jeszcze będzie lepiej.

                Kiedy więc zdarzy Ci się z Dziadkiem trafić na swojej drodze pieszego albo rowerzystę, miejcie dla niego trochę więcej wyrozumiałości. Któregoś dnia mogę to być ja…

                Całuję Cię mocno!

                Twoja J.

          

Podobne:





   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz