Kiedy już przeanalizujesz gazetki
wszystkich sklepów w okolicy, żeby wybrać towary, za pomocą których uszczęśliwisz
w te Święta siebie i swoją rodzinę, kiedy sporządzisz listy zakupowe i
zaplanujesz trasę przejazdu przez wszystkie
punkty handlowe, uwzględniając (albo nie) przedświąteczne korki, kiedy uzbroisz
się w portfel wypchany bonami, którymi obdarował Cię pracodawca, żebyś chociaż
przez chwilę mówił o nim bez niechęci – przed
wyjściem z domu wypij herbatkę z melisą, podobno działa uspokajająco.
Skoro na ulicach i parkingach
pełno jest samochodów, to znaczy, że nie jesteś jedynym, który obchodzi w tym
kraju Boże Narodzenie. Co gorsza, istnieje duże prawdopodobieństwo, że
większość rodaków będzie spędzała Święta w podobny sposób jak Ty. Nie wiń ich o
to.
Kiedy już znajdziesz miejsce
parkingowe i uda Ci się przeżyć drogę przez parking, między samochodami,
których kierowcy powinni trafić do Ciebie na naukę i zmrużysz oczy oślepiony
blaskiem świetlnych choinek, gwiazdek, dzwonków i aniołków, nie zapomnij się
zachwycić – to dla Ciebie są tutaj!
Dzierżąc w dłoni stalowym
uchwytem rączkę wózka, który bezczelnie wyciągnął od Ciebie jedno albo nawet, o
zgrozo, pięciozłotowy zastaw, żeby nie przyszło Ci do głowy porzucić go na
środku placu, wkroczysz dumnym krokiem w świat, który stworzono po to, żeby spełnić
wszystkie Twoje marzenia. Zwłaszcza te, których jeszcze nie śniłeś. Musisz
tylko pogodzić się z faktem, że bilety wstępu do tego raju są łatwiej dostępne,
niż do tamtego utraconego i tutaj liczba dusz na metr kwadratowy to akurat
spełnienie marzeń właściciela. Chyba nie będziesz miał mu tego za złe?
Kiedy już poczujesz się panem
tego błyszczącego świata, księżniczką albo księciem zaproszonym na wystawny
bal, oczarowany bizantyjskim przepychem płynącym do Ciebie z każdej strony, spróbuj
wtedy dokonać rzeczy prawie niemożliwej i uświadom sobie, że pozostali otrzymali takie
same zaproszenia. Być może uda Ci się wtedy osiągnąć poziom jeszcze trudniejszy
i odkryć prawdę godną Kopernika: sprzedawca też jest człowiekiem!
Pracownik, któremu przejechałeś po
plecach wózkiem, kiedy wykładał towar z niższych półek, bo zagapiłeś się za
ulubioną herbatką. Ekspedientka za ladą z mięsem, której nawymyślałeś, że
żeberka mają za dużo kości. Doradca, który pół godziny opowiadał Ci o aparatach
cyfrowych, żebyś łatwiej mógł kupić w internecie. Sprzedawczyni, której
zwolnienia się domagałeś, twierdząc, że nie powiedziała Ci, że zamówiona specjalnie na Święta kanapa może nie zmieścić się w Twoich drzwiach, chociaż
własnoręcznym podpisem potwierdziłeś informację. Kasjerka, którą obraziłeś, bo
musiała czekać na kod ze skarpetek, które postanowiłeś kupić dla teścia. Oni
też mają swoje rodziny i starają się tak wykonać swoją pracę, żeby również
zasiąść przy jak najpiękniej zastawionym świątecznym stole. Od Ciebie zależy,
czy i jak przypomną sobie o Tobie między wieczerzą a pasterką. Jeżeli jadasz
karpia, powinno to mieć dla Ciebie znaczenie.
Może pracownicy sklepów nie są
tak idealni, jak Ty, Szanowny Kliencie, ale widocznie istnieje jakiś powód, dla
którego to oni są sprzedawcami, a nie Ty. Być może nawet niejeden zgodziłby się
z Tobą, że nie jest stworzony do roli, w której się znalazł. Wielu z nich
pracuje tu tymczasowo i nie przeszło nawet szkolenia z prawdziwego zdarzenia, bo nie było na to czasu. Tak jak Ty, być może, pojawisz się w niektórych sklepach
dopiero przed kolejnymi Świętami, tak większość sieci handlowych dostosowuje
zatrudnienie do ruchu. A niektórzy nie zwiększają liczby personelu, oczekując większej
wydajności. Jeśli więc odkryjesz, że promocyjny towar, po który specjalnie przyjechałeś,
dawno temu się skończył, weź głęboki oddech i pogódź się z tym, że ani
sprzedawca, ani kierownik nie odpowiedzą Ci na pytanie, czy i kiedy będzie – oni
też nie wiedzą, chociaż bardzo by chcieli. Towar zamawia komputer albo magik,
który daleko stąd wróży z cyfr, żebyś Ty mógł kupować taniej. Dla tych samych
oszczędności zdepczesz podeszwy w kolejce do kasy. Nie wyżyć się wtedy na
najbliższym pracowniku sklepu to wyzwanie. Dlatego nikt tak nie docenia ciszy i
spokoju Świąt, jak handlowcy. Ale tych kilka dni nie wystarcza na regenerację
sił włożonych w ostatnie dwa miesiące pracy. Jeśli więc uda Ci się, mimo
wszystko, przypomnieć sobie, co to za czas i zdobyć na uśmiech i wyrozumiałość,
będzie to prawdziwy heroizm. Być może wtedy świąteczne potrawy będą jeszcze
smaczniejsze, a kolory na nowiutkim telewizorze, o liczbie cali większej niż
procent alkoholu w napoju wspomagającym trawienie, jeszcze żywsze i
wyraźniejsze.
Jeżeli sam jesteś handlowcem – odpowiedz sobie na pytanie, czy sam nie bywasz adresatem tego listu.
Były sprzedawca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz